

Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos ogłosił, że zawieszenie broni między siłami rządowymi tego kraju i rebeliantami z FARC przestanie obowiązywać 31 października. Strony nie porozumiały się w kwestii zakończenia konfliktu po tym, jak obywatele w referendum odrzucili podpisane porozumienia pokojowe.
"Mam nadzieję, że mimo wszystko uda nam się znaleźć ostatecznie rozwiązanie"- powiedział prezydent Santos w wystąpieniu telewizyjnym
27 września siły narodowe Kolumbii i partyzanci z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych FARC podpisali porozumienie pokojowe, mające zakończyć trwającą w tym kraju od 52 lat wojnę domową. Konflikt pochłonął ponad 267 tysięcy ofiar, z których zdecydowana większość (80 procent) to cywile. Historyczne porozumienie zawarto w Cartagenie nad Morzem Karaibskim.
Jednak Kolumbijczycy w referendum 2 października odrzucili porozumienie. To postawiło pod znakiem zapytania dalszy ciąg pokojowego procesu zainicjowanego przez władze. Ale prezydent zaapelował o jego kontynuację, także lider komunistycznej partyzantki Rodrigo Londono powiedział, że ugrupowanie jest gotowe do dalszych negocjacji.
Zgodnie z podpisanym porozumieniem pokojowym, FARC miała złożyć broń, a jej aktywiści otrzymaliby miejsca w parlamencie. Partyzanci mieli też zaprzestać wytwarzania i handlu narkotykami, co stanowiło główne źródło jej finansowania. Zapowiedzieli także, że zapłacą odszkodowania swoim ofiarom.
Przeciwnicy układu pokojowego - wśród których znajdował się były prezydent Kolumbii Alvaro Uribe - argumentowali, że nie do pomyślenia jest, aby niedawni przestępcy uniknęli kary i zasiedli w parlamencie. Wiele kontrowersji wzbudził też pomysł karania bojowników FARC poprzez "alternatywne kary", takie jak obowiązkowe rozbrajanie zaminowanych terenów kraju.
Partyzantka FARC powstała w 1964 roku jako zbrojne ramię kolumbijskiej partii komunistycznej. Szacuje się, ż e z rą k jej bojowników zginęło ponad 220 tysięcy osób, a miliony osób musiały opuścić swoje domy.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/efe.com, IAR wczesn/dyd