Projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii złożyli w czwartek w Sejmie posłowie Prawa i Sprawiedliwości. "To projekt oczekiwany przez wiele środowisk prorodzinnych, ale myślę, że jest to projekt ostatecznie ważny dla całego kraju" – mówił Bartłomiej Wróblewski (PiS).


Wróblewski zapewniał na konferencji w Sejmie, że jest to projekt "ponad podziałami". "Rodzina i demografia to są te dwie rzeczy, które powszechnie w Polsce uważamy za ważne, które są kluczowe dla rozwoju i przyszłości Polski" – dodał. Zaznaczał, że bez tzw. zastępowalności pokoleń pogarsza się sytuacja demograficzna kraju. Zwracał także uwagę na rosnący odsetek osób starszych.
Prezes jak prokurator
W myśl art. 11 projektowanej ustawy prezes instytutu będzie mógł np. żądać wszczęcia postępowania w sprawach cywilnych dotyczących rodzin oraz w sprawach rodzinnych, w szczególności ze stosunków między rodzicami a dziećmi, dotyczących wykonywania władzy rodzicielskiej. Będzie też mógł brać udział w toczącym się już postępowaniu – na prawach przysługujących prokuratorowi, a także zwracać się o wszczęcie postępowania administracyjnego, wnosić skargi do sądu administracyjnego i uczestniczyć w tych postępowaniach o świadczenia z budżetu państwa i od samorządu terytorialnego
"Uważamy, że powstanie takiej instytucji, która kompleksowo będzie zajmować się polityką prorodzinną, badaniami nad demografią, to sprawa kluczowa dla naszego kraju" – mówił w imieniu wnioskodawców projektu. Podkreślał także, że ich celem jest, by instytucja ta działała w oddaleniu od bieżącej polityki.
Wskazał też trzy fundamenty dla powołania tego instytutu. Pierwszy, to konstytucja. "Zadaniem instytutu jest uczynienie zadość obowiązkom konstytucyjnym" – powiedział. Zaznaczył, że przepisy konstytucji mówią o szczególnej opiece państwa nad rodziną, macierzyństwem, rodzicielstwem, a także rodzicami i dziećmi.
"Drugim fundamentem jest utrzymujące się w Polsce przekonanie o wadze, jaką ma rodzina dla społeczeństwa i przyszłości Polski" – stwierdził. "Trzecim celem jest zapewnienie bezpieczeństwa demograficznego naszego kraju" – dodał.
Tusk: Sekciarze powinni trzymać ręce jak najdalej od kobiet
Ci ludzie, którzy stoją za ideologizacją kwestii aborcji i wprowadzają to sekciarskie myślenie do naszego życia powinni jak najdalej trzymać ręce od polskich kobiet - powiedział w piątek lider PO Donald Tusk.
Tusk był pytany na konferencji prasowej o projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii, który złożyli w czwartek w Sejmie posłowie Prawa i Sprawiedliwości, m.in. Bartłomiej Wróblewski.
Do najważniejszych zadań instytutu zaliczono m.in. gromadzenie, opracowywanie i udostępnianie organom władzy publicznej informacji o zjawiskach i procesach demograficznych, społecznych i kulturowych w Polsce, a także przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych i organizowanie i prowadzenie badań naukowych oraz opiniowanie projektów ustaw i rozporządzeń pod względem ich wpływu na sytuację rodzin, dzietność oraz inne procesy demograficzne. Roczne koszty związane z utworzeniem i działalnością Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii szacowane są na około 30 mln zł.
Tusk podkreślił, że "dwa zdarzenia z wczoraj powodują, że opinia publiczna oniemiała". "Jeden ze sprawców tego nieszczęścia, jakim jest wprowadzenie sekciarskiej ideologii do kwestii zdrowia, życia i śmierci matek, dzieci, kobiet ciężarnych", a zarazem promotor wniosku do Trybunału pani Przyłębskiej, w tym samym dniu, w którym ludzie są w rozpaczy w związku z tym co się stało w Pszczynie", "ma czelność powołania Instytutu, który ma się zajmować demografią" - zaznaczył Tusk, odnosząc się do tego, że Wróblewski był jednym z posłów, który podpisał się pod wnioskiem do TK w sprawie ustawy antyaborcyjnej.
"Ten ktoś ma mieć do dyspozycji 30 milionów złotych, żeby dalej zajmować się tymi sprawami" - oświadczył lider PO.
"Ci ludzie, którzy stoją za ideologizacją kwestii aborcji, ci wszyscy, którzy wprowadzają to sekciarskie myślenie do naszego życia są w jakimś sensie sprawcami tej i innych tragedii, powinni jak najdalej trzymać ręce od polskich kobiet" - powiedział Tusk.
autor: Piotr Śmiłowicz
Wskazał także zadania, jakie ma realizować instytut. "Ma być to merytoryczne zaplecze dla organicznej polityki prorodzinnej" – powiedział. Po drugie, jak mówił, instytut pomyślany został jako think tank, a więc miejsce badań diagnozowania i prognozowania procesów demograficznych. W instytucie miałyby także być tworzone konkretne rozwiązania dla polityki prorodzinnej i demograficznej.
"Czwarte zadanie to ochrona konstytucyjnych wolności i praw dotyczących rodziny, rodzicielstwa i dzieci" – powiedział.
Obecna na konferencji posłanka PiS Dominika Chorosińska przywoływała badania, z których "jednoznacznie wynika, że dla znacznej większości Polaków synonimem szczęścia indywidualnego jest szczęście rodzinne".
"Postulujemy o powstanie Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii, który będzie monitorował sprawy dotyczące obszaru rodziny" – apelowała. Podkreślała też, że podobne instytuty funkcjonują na całym świecie.
Bartłomiej Dorywalski przedstawił z kolei szczegóły organizacji instytutu. Jak mówił, ma on funkcjonować jako "państwowa osoba prawna". W strukturze organizacyjnej funkcjonować będą dwa organy: jednoosobowy i kolegialny. Na czele pierwszego będzie stał prezes. "Będzie to organ kierowniczy, zarządczy" – zaznaczył poseł. Drugi organ stanowić będzie rada instytutu, składająca się z dziewięciu członków. Pięciu z nich ma być powoływanych przez Sejm, dwóch przez Senat i dwóch przez prezydenta. Rada została pomyślana jako organ opiniodawczo-doradczy. Będzie też przeprowadzać konkurs na stanowisko prezesa.
Jak wskazano w uzasadnieniu projektu, statystyki i prognozy dowodzą, że bezpieczeństwo demograficzne Polski jest poważnie zagrożone. Zaznaczono też, że Główny Urząd Statystyczny już w 2014 r. wskazywał, że w 2050 r. liczba ludności Polski – w porównaniu do roku 2013 – zmniejszy się o 12 proc., tj. o 4,55 mln, a w ślad za tym podążą poważne zmiany w strukturze populacji: osoby powyżej 65 lat będą stanowić jedną trzecią wszystkich mieszkańców Polski.
"Niestety, takie programy, jak 500 plus nie doprowadziły do znaczącego zwiększenia się poziomu dzietności w Polsce, choć w jakimś stopniu wyhamowały prognozowany spadek liczby urodzeń" – napisano. "Świadczenie to, zdecydowanie zwiększające poziom bezpieczeństwa finansowego polskich rodzin, ma wymiar godnościowy i jak dotąd wywiera przede wszystkim efekt socjalny" – dodano.
Do najważniejszych zadań instytutu zaliczono m.in. gromadzenie, opracowywanie i udostępnianie organom władzy publicznej informacji o zjawiskach i procesach demograficznych, społecznych i kulturowych w Polsce, a także przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych i organizowanie i prowadzenie badań naukowych oraz opiniowanie projektów ustaw i rozporządzeń pod względem ich wpływu na sytuację rodzin, dzietność oraz inne procesy demograficzne.
Ponadto instytut ma także monitorować i analizować obszar komunikacji społecznej i edukacji publicznej pod względem ich wpływu na procesy w obszarze rodziny i demografii oraz prowadzić popularyzację wiedzy zdobytej przez instytut, w tym zwłaszcza przez podejmowanie działalności edukacyjnej i szkoleniowej.
Projekt zakłada powołanie kilku jednostek organizacyjnych instytutu, w tym: departamentu kultury, mediów i edukacji, departamentu badań i analiz, departamentu współpracy zagranicznej, departamentu współpracy z samorządami i organizacjami pozarządowymi, departamentu prawnego i biura organizacyjno-koordynacyjnego.
Roczne koszty związane z utworzeniem i działalnością Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii szacowane są na około 30 mln zł. (PAP)
Autor: Daria Kania
dka/ joz/