Proponowane przez resort zdrowia zmiany w systemie kształcenia pielęgniarek nie są działaniem ani dla dobra pacjentów, ani tej grupy zawodowej; to forma przemocy politycznej - oceniają organizacje pielęgniarskie, sprzeciwiające się zmianom.


Polskie Towarzystwo Pielęgniarskie, Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych we wspólnie przyjętym stanowisku stanowczo sprzeciwiają się zmianom w systemie kształcenia pielęgniarek. Ich zdaniem propozycja resortu zdrowia polega "na powrocie do koncepcji kształcenia z okresu powojennego, czyli przywrócenia modelu zawodu pielęgniarki jako pomocniczego, a nie samodzielnej profesji medycznej, funkcjonującej zgodnie ze standardami międzynarodowymi".
"Nie wyrażamy zgody na stosowanie przemocy politycznej w odniesieniu do jednej z kluczowych grup zawodowych w ochronie zdrowia, tj. ponad trzystutysięcznego środowiska pielęgniarek i położnych oraz zagrożenia dla bezpieczeństwa pacjenta, jakie planowane zmiany mogą spowodować" - zaznaczono w przyjętym we wtorek stanowisku.
Organizacje zwracają uwagę, że już wcześniej przekazały ministerstwu wspólne stanowisko, w którym krytycznie oceniły plany zmian w kształceniu. Jednak mimo tego na początku października resort w piśmie do ministerstwa edukacji zwrócił się z prośbą o uwzględnienie w planowanej reformie zmian w kształceniu pielęgniarek.
MZ zaproponowało, by (oprócz obecnych licencjackich i magisterskich studiów pielęgniarskich) uruchomiona została "druga ścieżka kształcenia" w zawodzie pielęgniarki, prowadzonego w dwustopniowej szkole branżowej. Nauka ta kończyłaby się egzaminami: maturalnym i dyplomowym; ten drugi dawałby prawo do wykonywania zawodu pielęgniarki.
MZ chce, by kształcenie odbywało się w cyklu 3+3, tzn. że po 3 latach kształcenia absolwent szkoły otrzymywałby tytuł zawodowy asystentki pielęgniarskiej, a po kolejnych 3 - pielęgniarki dyplomowanej. Kształcenie takie można byłoby rozpocząć po ukończeniu 8-letniej szkoły podstawowej.
Zdaniem pielęgniarek propozycje resortu stanowią "jasne pogwałcenie" obowiązujących dyrektyw unijnych, które dotyczą wzajemnego uznawania kwalifikacji. W stanowisku podkreślono także, że badania naukowe "jednoznacznie pokazują, że istnieje ścisły związek między poziomem wykształcenia pielęgniarek a bezpieczeństwem pacjentów".
"Każdy dziesięcioprocentowy wzrost zatrudnienia pielęgniarek z tytułem licencjata w oddziale szpitalnym powoduje obniżenie prawdopodobieństwa wystąpienia zdarzeń niepożądanych o 7 proc. (...). Wyższy poziom kształcenia oraz coraz szersze kompetencje pielęgniarek gwarantują bezpieczeństwo pacjenta, co powinno być kluczowym kryterium w planowanych zmianach, które dotyczą kadr medycznych" - czytamy w stanowisku.
Z kolei resort zdrowia w piśmie do MEN informuje, że prowadzi konsultacje robocze z krajowym koordynatorem ds. uznawania kwalifikacji zawodowych celem "zapewnienia zgodności" proponowanego systemu kształcenia z prawem unijnym.
MZ wskazuje, że zaletą zaproponowanego modelu kształcenia jest "wsparcie zasobów kadrowych systemu ochrony zdrowia asystentkami pielęgniarskimi już po 3 latach, co pozytywnie wpłynie na dostępność do świadczeń opiekuńczo-pielęgnacyjnych". "Ponadto kształcenie zawodowe pielęgniarek na poziomie szkoły branżowej stworzy możliwość szybszego zaspokajania potrzeb rynku pracy w zakresie kadry pielęgniarskiej i ma głównie na celu zapewnienie opieki zdrowotnej dostosowanej do potrzeb społecznych oraz wyzwań demograficznych".
Pielęgniarki natomiast wskazują, że w celu rozwiązania problemu niedoboru personelu opiekuńczego i pielęgniarskiego potrzebne są m.in. wzmocnienie i promocja zawodu pielęgniarki oraz długofalowa strategia rozwoju zasobów ludzkich w ochronie zdrowia.
Obecnie w Centralnym Rejestrze Pielęgniarek i Położnych jest 312 tys. pielęgniarek i położnych, jednak spośród nich swój zawód wykonuje niespełna 250 tys. W Polsce przypada średnio 5,2 pielęgniarki na 1 tys. mieszkańców, podczas gdy średnia wszystkich krajów UE to 9,8 pielęgniarki.(PAP)
ozk/ malk/