Klub PiS zagłosuje za rozpatrywanym w środę w Sejmie projektem ustawy wydłużającym kadencję samorządów do końca kwietnia 2024 r. - zapowiedział poseł Tomasz Ławniczak. Jak dodał, propozycja ta racjonalizuje proces wyborczy.


W środę Sejm rozpoczął pracę nad projektem autorstwa posłów PiS, który przewiduje przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r. i tym samym przesunięcie terminu wyborów samorządowych.
Podczas sejmowej dyskusji nad tą propozycją poseł Tomasz Ławniczak w imieniu klubu PiS zapowiedział poparcie projektu. "Potrzeba zmiany wynika ze skumulowania dat wyborów samorządowych z wyborami parlamentarnymi. Przede wszystkim jawią się tutaj przed nami przyczyny organizacyjne, równoległość nakładających się na siebie terminów" - argumentował Ławniczak.
W tym kontekście wymienił powołanie obwodowych komisji wyborczych do wyborów parlamentarnych i samorządowych oraz ich jednoczesne funkcjonowanie. Jego zdaniem trudności organizacyjne sprawiać mogą też kwestie związane z rejestracją list kandydatów, protestami wyborczymi, sprawozdaniami.
Ławniczak zwrócił też uwagę na problemy - jego zdaniem - związane z ciszą wyborczą. "Wtedy kiedy obowiązywałaby cisza wyborcza w wyborach samorządowych to w wyborach parlamentarnych nadal można by uprawiać kampanię wyborczą. W związku z tym powstałby chaos komunikacyjny" - mówił poseł PiS.
Jak powiedział, klub PiS poprze projekt w związku z "racjonalizacją procesu wyborczego".
Przygotowany przez posłów PiS projekt ustawy przewiduje przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r. Zgodnie z proponowanymi zmianami wybory zarządza się nie wcześniej niż 30 grudnia 2023 roku i nie później niż 30 stycznia 2024 roku, a datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 r. w związku z tym, że w 2018 r. wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (ostatnie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018 roku). Jesienią 2023 r. wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 roku). Na wiosnę 2024 r. wypadają natomiast wybory do Parlamentu Europejskiego (ostatnie odbyły się 26 maja 2019 r.). W związku z tym już na początku czerwca przedstawiciele PiS zapowiedzieli złożenie poselskiego projektu ustawy ws. przeniesienia wyborów samorządowych z jesieni 2023 r. na wiosnę 2024 r. Wskazywali, że przemawiają za tym m.in. argumenty logistyczne.
P.Hreniak (PiS): w interesie Polski jest, by rozdzielić wybory parlamentarne i samorządowe
"Ten projekt wychodzi naprzeciw wielu sygnałom, które płynęły m.in. z PKW, że nie da się bez bardzo poważnych komplikacji przeprowadzić w tak bliskich terminach wyborów parlamentarnych i samorządowych. Tym bardziej, że jedne i drugie są same w sobie ogromnym wyzwaniem organizacyjnym" - uzasadniał projekt poseł PiS Paweł Hreniak.
Jednocześnie zauważył, że największym problemem mogłyby być kwestie związane z prowadzeniem kampanii. "Jak wskazywał w jednym ze swoich wywiadów przewodniczący PKW (Sylwester Marciniak), przy takim wyzwaniu organizacyjnym nie udałoby się uniknąć na skalę masową zwykłych błędów ludzkich" - powiedział Hreniak. Zaznaczył, że "takie błędy i niejasności w przepisach Kodeksu wyborczego odnośnie łączenia wyborów byłyby bardzo poważną podstawą do kwestionowania ich wyniku".
"Dziś, w sytuacji, gdzie za wschodnią granicą mamy wojnę, podważanie wyników wyborów parlamentarnych byłoby dla Polski groźne" - zaznaczył poseł. Dodał, że trzeba "zrobić wszystko, by zachować spokój społeczny i nie dać argumentów do tego, by podważać legalność władz i wynik wyborczy wyborów do Sejmu i Senatu". "W interesie Polski jest to, by te wybory rozdzielić. Unikamy w ten sposób wielu problemów, które byłyby podstawą do podważania wyników wyborczych i tym samym legalności władzy" - podkreślił.
Według Hreniaka, rozdzielenie wyborów samorządowych i parlamentarnych pozwala uniknąć m.in. problemów organizacyjnych oraz tych związanych z rozliczaniem kampanii kandydatów. "Nikt nie wie, jak należałoby ją prawidłowo rozliczyć, byłoby to pole do poważnych nadużyć. Na przykład jak rozliczyć kampanię wyborczą w ramach dwóch limitów nakładających się kampanii tej samej osoby, która startuje na wójta i posła?" - wskazał. Ocenił, że w takiej sytuacji "utrzymanie przejrzystości kampanii wyborczych byłoby bardzo trudne czy wręcz niemożliwe".
Jak zauważył poseł, w tym kontekście pojawia się również wątek równych szans kandydatów. Podkreślił, że kandydaci startujący w wyborach parlamentarnych i samorządowych z całą pewnością mieliby większe szanse i możliwości związane z limitami finansowymi kampanii.
Poseł PiS dodał także, że proponowany zmieniony kalendarz wyborczy z jednej strony zakłada "najszybsze możliwe po zimie terminy, tak, by w warunkach wczesnej wiosny można było prowadzić kampanię wyborczą, a z drugiej strony nie nałożyć ich na wybory do PE". "Należy też zaznaczyć, że zmiany w Kodeksie wyborczym przeporowadzamy na ponad rok przed wyborami, więc dotrzymujemy wszelkich terminów" - zaznaczył.
Drugie czytanie projektu zaplanowane jest jeszcze w środę wieczorem.(PAP)
autor: Mateusz Mikowski
mm/ par/