Polityka po raz kolejny dała o sobie znać na notowaniach spółek energetycznych. Tym razem chodzi o PGE i potencjalne zaangażowanie grupy w węglowy projekt w Ostrołęce.


- Polska Grupa Energetyczna, w odpowiedzi na zaproszenie Energi i Enei, rozpoczęła rozmowy mogące skutkować zaangażowaniem grupy w projekt budowy bloku o mocy 1.000 MW w Ostrołęce, który realizowany jest obecnie przez Energę i Eneę - podała PGE w komunikacie.
Ta informacja nie spodobała się akcjonariuszom PGE, akcje spółki tanieją bowiem na wtorkowej sesji o przeszło 3 proc. Wcześniej grupa nie była wiązana z finansowym angażowaniem się w Ostrołękę, teraz może się okazać, że do projektu dołączy. Tymczasem Ostrołęka to nic innego jak polityczny "miś". Budowy nowego bloku nie uzasadnia ani rachunek ekonomiczny, ani obecne trendy na rynku energii.


Wystarczy tylko powiedzieć, że obecny problem związany z kosztem produkcji energii oraz cenami prądu to pokłosie właśnie silnego uzależnienia polskiej energetyki od węgla. Tymczasem Ostrołęka to również projekt węglowy, zamiast rozwiązywać problem, zostanie on więc pogłębiony. Odczują to nie tylko spółki, które wyłożą na ten projekt pieniądze, a potem będą musiały go przez lata utrzymywać, ale także Polacy, którzy przez węgiel płacą wyższe rachunki za prąd. Oczywiście można narzekać, że cena prądu z węgla jest sztucznie śrubowana przez unijne pozwolenia na emisję CO2, rząd jednak zna sytuację i mimo wszystko dalej brnie w węgiel. To polityka skrajnie nieodpowiedzialna.
W swoim raporcie Fundacja Inicjatyw Strategicznych Instrat nazwała Ostrołękę C"ostatnią węglową elektrownią w Europie" i wyliczyła, że jego wartość bieżąca netto to -2,3 mld zł, co oznacza, że nigdy się on nie zwróci. Przede wszystkim przez kwestię CO2. Oczywiście w raporcie poczynionych zostało sporo założeń, które nie muszą się spełnić, jednak ciężko uwierzyć, by UE nagle zrobiła zwrot o 180 stopni i odstąpiła od polityki klimatycznej. 6 mld zł wydawane na Ostrołękę można byłoby spożytkować lepiej. Szczególnie, że projekt prawdopodobnie będzie droższy, dojdzie bowiem wspomniane utrzymanie nierentownej Ostrołęki.


Z tego punktu widzenia strach akcjonariuszy PGE nie dziwi. Spółka po raz kolejny angażowana jest w polityczny projekt, podczas gdy pieniądze mogłyby zostać spożytkowane na modernizację starawego miksu energetycznego spółki (o zapomnianych już dywidendach nie wspominając). Cieszą się z kolei akcjonariusze Energi i Enei, których akcje na wtorkowej sesji idą w górę. Do tej pory obie spółki miały być zaangażowane w projekt po 50 proc., teraz może okazać się, że PGE je nieco odciąży.
Adam Torchała