Kartel producentów ropy naftowej nie ograniczy wydobycia, nawet jeżeli cena ropy na światowych rynkach spadnie do 40 dolarów – powiedział arabski minister ds. energii.



- Nie zmienimy naszego zdania ze względu na to, że ceny spadną do 60 lub 40 dolarów. Nie mamy celu w postaci ceny, rynek sam się ustabilizuje – powiedział Suhail Al-Mazrouei reporterom Bloomberga podczas wczorajszego Arabskiego Forum Ekonomicznego w Dubaju. Przedstawiciel władz Zjednoczonych Emiratów Arabskich dodał także, że obecne warunki nie wymagają reakcji OPEC, a jeżeli sytuacja się odmieni, to przed ewentualnym nadzwyczajnym szczytem organizacja ta „odczeka przynajmniej kwartał”.
Pod koniec listopada OPEC podjął decyzję o utrzymaniu produkcji surowca na dotychczasowym poziomie, czyli 30 mln baryłek dziennie. Szczyt odbył się w czasie, w którym ceny ropy sięgnęły czteroletniego minimum. Obecnie baryłka ropy wyceniana jest na 62,91 dolarów – to o 43% mniej niż rok temu.
Podczas tego samego forum w Dubaju, szef OPEC Abdullah al-Badri również potwierdził, że organizacja nie ma wyznaczonej docelowej ceny ropy naftowej, ale ocenił, że obecny spadek ceny surowca idzie dalej niż wynikałoby z czynników rynkowych i zasugerował działanie spekulantów.
Wypowiedzi arabskiego ministra nie dziwią – na Bliskim Wschodzie wydobycie „czarnego” złota jest najtańsze. W całym regionie granicą opłacalności są ceny rzędu 20-40 USD za baryłkę, ze średnią na poziomie 29 dolarów. Tymczasem średni koszt wydobycia w Rosji to 54 USD, na morskich platformach wiertniczych 60 USD, a ze złóż arktycznych nawet 78 USD.
Do OPEC należy obecnie 12 państw, które odpowiadają za 40% światowego wydobycia ropy naftowej: Arabia Saudyjska, Irak, Iran, Kuwejt, Katar, Wenezuela, Libia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Algieria, Nigeria, Angola oraz Ekwador. W przeszłości do organizacji należały również Gabon (1975-1994) oraz Indonezja (1962-2008).
Michał Żuławiński