Współczesny klient co jakiś czas żąda czegoś nowego (produktu czy usługi) lub chce skorzystać z usług innej firmy. Chce zawsze mieć wybór lub przynajmniej chce mieć wrażenie, że ma jakąkolwiek możliwość wyboru. Dlatego zarząd Google musi ostrożnie podchodzić do działań zmierzających do wyeliminowania konkurencji, już nie tylko na polu wyszukiwarek internetowych. W pewnym momencie może nastąpić przesilenie i klienci mogą szturmem odwrócić się od Google. Mogą im to ułatwić przepisy antymonopolowe, które chronią najważniejszej idei wolnego rynku, czyli możliwości wyboru.
Obserwując ostatnie kroki firmy Google, można odnieść wrażenie, że chce ona zostać liderem w wielu obszarach działalności w Internecie. Biorąc pod uwagę potencjał umysłowy i ekonomiczny Google, można przypuszczać, że to się uda. Objęcie roli monopolisty w wielu obszarach internetowych narzędzi da firmie ogromną przewagę konkurencyjną, a co za tym idzie, większe zyski. Google w ostatnich miesiącach jednocześnie szturmuje kilka obszarów. Rozwija portal społecznościowy Google Plus, udoskonala z wielkim zaangażowaniem usługę pocztową Gmail, poprawia i unowocześnia Google Chrome, na nowo atakuje rynek telewizji, uruchamia swoją „chmurę” Google App Engine. To tylko jedne z najważniejszych działań Google, które jeśli się powiodą, pomogą mu uzyskać pozycję monopolisty w większości obszarów internetowej działalności.
Google Plus atakuje Facebooka
Google w obszarze mediów społecznościowych pierwsze kroki stawiało wiele lat temu. Jednak do niedawna dość niemrawo i bez efektu. Zapewne sukces finansowy Facebooka nieco mocniej zmobilizował specjalistów Google w tym zakresie. Jeden z ostatnich projektów Google to portal społecznościowy Google Plus. Zarząd Google zdaje sobie sprawę, że sukces może mu zapewnić tylko innowacyjne podejście do tematu. Uruchamiając kopię Facebooka, Google mogłoby bezpowrotnie pożegnać się z możliwością zaistnienia na tym polu. Twórcy Google wiedzą, że powinni zaoferować użytkownikom innowacyjne rozwiązania marketingowe w kwestii promocji marki, przy jednoczesnym, dość dużym marginesie swobody w zakresie prowadzenia tych działań.
W chwil obecnej Google Plus to jeszcze portal in statu nascendi (zresztą pomysłodawcy na razie nie nazywają go pomysłem, ale projektem). Na razie co prawda nie ma możliwości zakładania komercyjnych profili, czyli kont firmowych, ale to już tylko kwestia czasu. Wydaje się jednak, że ta wpadka związana z opóźnieniem wprowadzenia rozwiązań dla biznesu, nie wpłynie na dalszą ocenę firm tego portalu. Twórcy Google Plus zapowiadają, że już wkrótce udostępniona będzie możliwość zakładania komercyjnych kont. Marketingowcy mają także otrzymać do dyspozycji ciekawe narzędzia marketingowe. Christian Oestlien, menedżer Google Plus poinformował, że liczba ochotników do testowania rozwiązań biznesowych przerosła ich oczekiwania. Przyznał, że to olbrzymie zainteresowanie nowym portalem wpłynie na przyśpieszenie prac związanych z pełnym otwarciem portalu dla biznesu.
Jak wskazują eksperci, Google Plus to na razie zestaw narzędzi, które w niedalekiej przyszłości utworzą kompleksowy portal społecznościowy zintegrowany z pozostałymi produktami Google (m.in. Google AdWords, Google Places). Połączenie wszystkich produktów Google będzie zapewne jednym z głównych argumentów przemawiających za przejściem z FB na Plusa. Ułatwi to firmom wszelką aktywność oraz zmniejszy koszty promocji. Z jednego poziomu będzie można kierować działaniami marketingowymi na wielu platformach Google. Wygoda i oszczędność czasu będzie miała tutaj decydujący wpływ. Tego nigdy nie zapewni FB.
W przypadku projektu Google Plus, firma zdaje się podchodzić z niebywałą atencją. Stara się klientom oferować tylko sprawdzone rozwiązania, już wszechstronnie przetestowane - wypuszczenie niedopracowanych aplikacji wykorzystane zostałoby zapewne przez konkurencję. Z rozwojem Google Plus wiąże duże nadzieje. Dzięki pracom rozwojowym, inżynierowie Google przyznają, że będzie można dopracować wiele innych usług. Jednocześnie zapewniają, że projekt będzie rozwijany zgodnie z oczekiwaniami i potrzebami użytkowników. To oni mają być wyznacznikiem drogi rozwoju.
Wbrew powszechnej opinii, Google Plus wcale nie jest na straconej pozycji. Już po miesiącu funkcjonowania zdobył sobie uznanie 25 milionów internautów na świecie (FB potrzebował na to 37 miesięcy). Eksperci od marketingu, w przeciwieństwie do internautów, z niecierpliwością czekają na rozwój tego portalu. Mają nadzieję, że Google Plus zaoferuje im ciekawe narzędzia w zakresie promocji i reklamy. Oczywiście efekt nowości również odegrał i będzie odgrywał olbrzymia rolę. Wielu użytkowników wiedzionych choćby czystą ciekawością, będzie chciało zobaczyć nowy projekt i skorzystać z jego możliwości.
Najtrudniejszy front Google - programy pocztowe
Google z nieco sporym opóźnieniem postanowiło także powalczyć na froncie programów do obsługi poczty elektronicznej. To dla inżynierów Google zapewne najtrudniejsze wyzwanie, ponieważ tutaj właściwie mamy do czynienia z innym monopolistą, czyli firmą Microsoft. Jednakże w tej potyczce Google ma także kilka atutów.
Usługa Gmail do niedawna była rozwiązaniem nieco uciążliwym i niechętnie wybieranym - nie tylko przez profesjonalistów. W ostatnim miesiącu Google znacząco zwiększyło funkcjonalność tej usługi. Udostępniony został nowy dodatek do przeglądarki. Pozwala on wejść na pocztę Gmail bez dostępu do sieci. Inżynierowie Google zapowiedzieli, że w niedługim czasie Gmail będzie uzupełniony o takie instrumenty, jak kalendarz i dokumenty.
Pracownicy Google, choć zdają sobie sprawę, że w chwili obecnej przewaga Microsoftu na tym polu jest olbrzymia, wcale się nie poddają. Nawet pomimo faktu, że pozycja klasycznych programów sieciowych będzie malała. Związane jest to z rozwojem wszelkiego rodzaju interfejsów sieciowych oraz z postępem Internetu mobilnego.
Trudno jednak przypuszczać, że w niedalekiej przyszłości będzie można porzucić na zawsze klasyczny program pocztowy. Program pocztowy to jeden z najczęściej używanych programów przez każdego użytkownika komputera osobistego. Nie można zaprzeczyć, że Gmail (na dodatek udoskonalony i rozbudowany) jest narzędziem bardzo atrakcyjnym, oferującym pewną swobodę, której brakuje konkurencji. Wydaje się, że jego popularność będzie wciąż rosła.
Google Chrome - mały krok od zwycięstwa
Przeglądarka Google Chrome ma już 3 lata. Jak się chwali firma Google, jest to przeglądarka internetowa, która posiada najwyższy poziom zabezpieczeń. Według twórców, jest ona najczęściej aktualizowana. W chwili wypuszczenia tej przeglądarki, chyba mało kto wierzył, że jest ona w stanie zagrozić potentatom na tym rynku, czyli firmie Microsoft i Mozilla. Google Inc. podaje, że do obecnej chwili Google Chrome zyskało ponad 10 mln aktywnych użytkowników. Według Stat Counter (czerwiec 2011), Google Chrome na świecie zajmuje 3 lokatę (20,65%) za Internet Explorerem (43,58%) i Firefoxem (28,34%). Zresztą ci trzej gracze liczą się tylko na tym rynku. W Polsce zresztą sytuacja wygląda podobnie, z tym, że liderem jest Firefox, a nie Explorer.
Niezależnie od rynku, Google Chrome jest właściwie krok od zwycięstwa w tym wyścigu. Tym bardziej, że z miesiąca na miesiąc przybywa zwolenników Chrome, zaś ubywa ich Explorerowi. Mając na uwadze zaangażowanie pracowników Google w tym obszarze oraz zmęczenie użytkowników obecnymi liderami, można przypuszczać, że za chwilę Chrome będzie liderował w zakresie wspomnianych narzędzi internetowych.
W celu zrealizowania tego planu, Google nie zamierza grać zupełnie czysto. Tak jak wszyscy liderzy, stara się wykorzystywać swoją przewagę konkurencyjną na każdym polu. Korzystanie z „bezsieciowego” Gmaila jest możliwe tylko przy użyciu, przeglądarki Chrome. Pomimo, że to chwyt znany z przeszłości, to jednak skuteczny.
Google TV rusza na podbój Europy
Inżynierowie Google zdali sobie sprawę, że pomimo rozwoju Internetu, telewizja ma przed sobą jeszcze świetlaną przyszłość. Może jej techniczna strona będzie daleko odbiegać od obecnej, to jej zasadnicza forma pod względem treści pozostanie niezmieniona. Ma oddziaływać emocjami na masy. Prezes Google ujawnił, że na początku 2012 roku usługa Google TV będzie aktywna w Europie. W pierwszej kolejności skorzystają z usługi Brytyjczycy. Pracownicy Google na razie zapewniają, że nie chcą konkurować z innymi nadawcami lub dostawcami i twórcami treści. E. Schmidt zapowiedział: - Chcemy wspomóc producentów contentu, dostarczając otwartą platformę dla telewizji nowej generacji. Jednakże to tylko oficjalny komunikat, przesłany prasie dla uspokojenia innych nadawców. Amerykańscy nadawcy nie uwierzyli jednak w te zapewnienia i skutecznie zablokowali Google TV w USA. Trudno ukryć, że Google TV z takim zapleczem technicznym, umysłowym i finansowym jest groźnym konkurentem wszelkiego rodzaju nadawców. Ich strach wynika z przekonania, że większość obywateli na ekranie telewizora zechce oglądać tylko internetowe treści (nie trzeba chyba przypominać, że wszystko to będzie możliwie dzięki przeglądarce Google Chrome). Utrata zysków przez tradycyjne stacje napędza całą kampanię przeciwko Google TV. Nie zmienią tu nic zapewnienia specjalistów Google, że możliwość zaprezentowania swoich materiałów w Internecie to szansa na zdobycie nowych reklamodawców.
Google TV to platforma łącząca treści Internetu z materiałem wideo na ekranie telewizora. To swego rodzaju połączenie nowych mediów ze starymi, a w przyszłości „miękkie” przejście od technologii typowo telewizyjnej do technologii internetowej. Zarząd Google nie chce przegapić tej fuzji, dlatego stara się już zawczasu zdobyć pewne ważne przyczółki. Deklaruje, że to ma być platforma otwarta, jednak to tylko slogan, który niekoniecznie musi być w rzeczywistości wdrażany.
Google próbowało już kilka razy wejść do świata telewizji. Do tej chwili bez większego efektu. Wydaje się jednak, że ostatnia ofensywa może przynieść zamierzone skutki. Właściciele są świadomi, że możliwość nadawania spersonalizowanych komunikatów reklamowych wiąże się z ogromnymi zyskami.
Google App Engine - „chmura” Google już na pełnych obrotach
Specjaliści Google nauczeni błędami z przeszłości, starają się teraz nieco szybciej reagować na oczekiwania klientów i powiew mody. Najnowszym trendem technologicznym są wszelkiego rodzaju miejsca sieciowego składowania swoich danych i wirtualne miejsca pracy, czyli tzw. „chmury”. Google uruchomiło swoją „chmurę” Google App Engine. Od niedawna usługa działa już pełną parą. W chwili obecnej opłaty za korzystanie z Google App Engine są jedyna przeszkodą do opanowania tego obszaru działalności. Jednakże, po chwili oburzenia, zapewne większość użytkowników, ceniących sobie profesjonalizm, będzie skłonna płacić za tę usługę. Oczywiście amatorzy dalej mogą korzystać z tego rozwiązania za darmo. Inżynierowie Google przyznają, że Google App Engine ma w przyszłości być projektem przynoszącym zyski.
Według ekspertów, obecna popularność Google App Engine wzięła się z dość „paskudnego” zagrania. W początkowej fazie ceny za korzystanie z usługi były niewielkie. Po pełnym uruchomieniu, Google postanowiło znacząco podnieść opłaty. Było logiczne, że wielu ludzi z czystego lenistwa nie będzie chciało się przenosić do konkurencji. Szczególnie, że przeprowadzka do konkurencji nie jest zbyt prosta i tania.
Opanowywanie przez Google większości obszarów usług związanych z Internetem musi zmęczyć użytkowników. Pytanie raczej powinno brzmieć: kiedy? W pierwszym stadium monopole mają swoje zalety. Wszystkie sprawy można załatwić w jednej firmie, szybko i taniej niż poprzednio. To może się nawet spodobać firmom. Jednakże z reguły sytuacja po krótkiej chwili zostaje przez monopolistę skrupulatnie wykorzystywana. Usługi drożeją, a to, co miało być prostsze - staje się zmorą. Internautom i firmom w dłuższej perspektywie będzie trudno zaakceptować sytuację, w której Internet będzie opanowany przez usługi jednej firmy. Sytuacja jak z poprzedniej epoki: „mówisz Internet, myślisz Google” jest na dłuższą metę nie do przyjęcia. Komisja Europejska w chwili obecnej już rozpatruje pierwszą skargę dotyczącą praktyk monopolistycznych Google w obszarze wyszukiwarek internetowych. Ironią losu jest, że skargę do Komisji skierował Microsoft, który na polu praktyk monopolistycznych ma swoje niechlubne „osiągnięcia”. Zapewne pojawią się nowe skargi firm, których Google mogłoby zdetronizować.
Największą przeszkodą na drodze Google do stania się globalnym monopolistą jest oczywiście Microsoft, który nie poddaje się łatwo i wciąż rozwija swoje aplikacje. Jednak jak wskazują eksperci, konsekwencja, z jaką Google stara się zbudować swój internetowy „ekosystem” jest olbrzymia. Przyznają, że to może się udać, czego dowodem jest silna dominacja Androida, systemu operacyjnego Google do urządzeń mobilnych.
Mariusz Łukasik, Kierownik Działu Copywritingu Tense.pl
Zobacz też:
» 7 porad, jak pisać skuteczne teksty SEO
» Optymalizacja strony jako podstawa skutecznego pozycjonowania
» Pozycjonowanie serwisu, czyli czym jest SEO?
» 7 porad, jak pisać skuteczne teksty SEO
» Optymalizacja strony jako podstawa skutecznego pozycjonowania
» Pozycjonowanie serwisu, czyli czym jest SEO?