Uchwała PKW jest wewnętrznie sprzeczna i niespójna - ocenił szef MSWiA Tomasz Siemoniak, odnosząc się do podjętej przez Państwową Komisję wyborczą uchwały dot. przyjęcia sprawozdania finansowego komitetu PiS. Na tej podstawie minister finansów nie ma żadnego powodu, żeby działać - podkreślił.


Tomasz Siemoniak, zapytany w czwartek wieczorem w TVN24 o to, czy minister finansów po uchwale Państwowej Komisji Wyborczej powinien wypłacić subwencję PiS, powołał się na podjętą przez Radę Ministrów dn. 18 grudnia uchwałę w sprawie "przeciwdziałania negatywnym skutkom kryzysu konstytucyjnego w obszarze sądownictwa".
"Jest uchwała Rady Ministrów z 18 grudnia, (…) ja nie mam tu żadnej wątpliwości, że na tej podstawie minister finansów nie ma żadnego powodu, żeby działać" - podkreślił, dodając, że "sama uchwała PKW jest dziwna, wewnętrznie sprzeczna i niespójna".
Siemoniak zaznaczył, iż uchwała Rady Ministrów została jednomyślnie przyjęta przez rząd, więc "nie ma tutaj powodu prawnego do tego, żeby minister (finansów) te pieniądze wypłacił".
"Straszenie ministra finansów, straszenie rządu, nie podziałają" – podkreślił szef MSWiA.
Dopytywany, kto, kogo straszy, odparł, że to politycy PiS i "różne osoby z tamtej strony sceny politycznej ścigają się w wygłaszaniu różnych oświadczeń, po prostu próbując straszyć ministra finansów". Szef MF "nie da się w tej sprawie zastraszyć" - mówił Siemoniak.
Pytany o to, czy podziela stanowisko premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że na jego oko "tych pieniędzy (dla PiS) nie ma i nie będzie", odparł, że "oko premiera jest czujne i wnikliwe".
PKW w sierpniu odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych z roku 2023, wykazując - jak podano - poparte dowodami nieprawidłowości w wydatkowaniu funduszy na kampanię w kwocie 3,6 mln zł. Skutek tej decyzji to pomniejszenie jednorazowej dotacji dla tej partii, tzw. zwrotu za wybory (prawie 38 mln zł) o trzykrotność zakwestionowanej kwoty, czyli o ok. 10,8 mln zł, oraz pomniejszenie blisko 26-milionowej rocznej subwencji z budżetu państwa na działalność partii o 10,8 mln zł. Konsekwencją jest też zwrot do Skarbu Państwa zakwestionowanej sumy, czyli 3,6 mln zł. PiS zaskarżył tę decyzję do Sądu Najwyższego, a Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uznała skargę 11 grudnia.
Izba ta - wprowadzona ustawą o SN z grudnia 2017 r. - jest właściwa do rozpatrywania skarg na uchwały Państwowej Komisji Wyborczej oraz protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów. Powołane zostały do niej osoby na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy także z grudnia 2017 r.
Zarówno tak ukształtowana KRS, jak i sędziowie przez nią nominowani są od początku kwestionowani przez ówczesną opozycję, a obecnie koalicję rządzącą, i część środowiska sędziowskiego. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar stwierdził wprost, że w myśl wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN "nie jest sądem".
Jeszcze w styczniu 2020 r. została podjęta uchwała trzech izb SN, zgodnie z którą nienależyta obsada sądu jest wtedy, gdy w jego składzie znajduje się osoba wyłoniona przez KRS po 2017 roku. Także TSUE - ostatnio w listopadzie 2024 r. - uznaje, że pytania prejudycjalne wysłane do niego przez sędziego SN mianowanego po 2017 r. są niedopuszczalne z uwagi na to, że zostały „skierowane przez skład orzekający nieposiadający statusu niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego uprzednio na mocy ustawy”. Status Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN jest podawany w wątpliwość także przez część członków PKW. (PAP)
mir/ mow/