Rozwój turystyki – tanie loty, bogata baza noclegowa – wpłynął na rosnącą liczbę osób, które podróżują do najpopularniejszych miejsc w różnych zakątkach świata. Turystów przyciągają słynne plaże, starożytne budowle czy cuda natury. Władze niektórych miast postanowiły ograniczyć ich liczbę nie tylko ze względu na ich bezpieczeństwo, ale także w celu ochrony środowiska.
Z roku na rok przybywa miejsc, które wprowadzą limity turystyczne. Najczęściej są to miasta oraz kraje, które żyją z turystyki. Jednak mimo to ich władze są zmuszone do podjęcia takich kroków ze względu na coraz większą liczbę osób, która ich odwiedza. Tłumy turystów to nie tylko tłok, korki oraz utrudnienia w codziennym funkcjonowaniu dla miejscowych, ale również zagrożenie dla zabytków czy środowiska naturalnego. Wprowadzane limity regulujące liczbę napływających turystów są zatem niezbędne, pomimo że mogą oznaczać straty finansowe dla miast. Z drugiej jednak strony, jeśli nie zostałyby ustanowione, stan zabytków oraz atrakcji znacznie by się pogorszył w wyniku ich dewastacji, co ostatecznie również wpłynęłoby na zmniejszenie liczby osób zainteresowanych ich obejrzeniem.
Miasta, które mówią "dość"
Jedna z najchętniej odwiedzanych wysp greckich przeżywała co roku istne oblężenie. Władze Santorini, bo o niej mowa, w związku z rosnącymi utrudnieniami dla mieszkańców postanowiły wprowadzić limity turystyczne, które mają na celu ograniczenie liczby osób odwiedzających wyspę, głownie w sezonie letnim. Miejscowi skarżyli się na tłok, brak miejsc parkingowych i odpowiedniej infrastruktury. Padały również zarzuty odnośnie bazy hotelowej, która powiększała się kosztem przestrzeni miejskiej. W związku z tym w 2017 r. władze wprowadziły limity dotyczące osób, które przypływają na wyspę statkami (rejs na wyspę to jedna z najpopularniejszych wycieczek fakultatywnych turystów wypoczywających na Krecie) – maksymalnie do 8 tys. turystów dziennie.
Kolejnym miastem, które wytoczyło wojnę turystom, jest Dubrownik. Ograniczenia zostały wprowadzone w czerwcu 2017 r., kiedy UNESCO ostrzegło, że jeśli tłumy zwiedzających nie zostaną ograniczone, to miasto zostanie wypisane z listy światowego dziedzictwa. Władze w tym celu zainstalowały kamery, których zadaniem jest zliczanie liczby gości, którzy górna granica została ustalona na 8 tys. dziennie.
|
Miejsca z limitami dotyczącymi liczby turystów |
|
|---|---|
|
Dubrownik, Chorwacja |
8 tys. dziennie |
|
Galapagos |
100 tys. rocznie |
|
Machu Picchu, Peru |
2,5 tys. dziennie |
|
plaża Cala Biriola, Włochy |
300 jednocześnie |
|
plaża Maya Bay, Tajlandia |
zamknięta 06-09.2018 r. |
|
Santorini, Grecja |
8 tys. dziennie |
|
Skellig Michael, Irlandia |
15 tys. rocznie |
|
Tadż Mahal, Indie |
40 tys. dziennie turystów krajowych |
|
Lord Howe, Australia |
400 jednocześnie |
|
Źródło: opracowanie własne Bankier.pl |
|
W związku ze wzrostem zainteresowania turystów irlandzką wyspą Skellig Michael również tamtejsze władze postanowiły działać. Chcąc objąć należytą ochroną środowisko naturalne, ustanowiono sztywne limity, zgodnie z którymi wyspę może odwiedzić rocznie maksymalnie 15 tys. turystów.
Coraz trudniej o nocleg
Miasta w celu ograniczenia liczby turystów, oprócz limitów nakładanych na odwiedzających, wprowadzają również utrudnienia w wynajmie noclegu. Przykładem są hiszpańskie wyspy – Majorka oraz Ibiza, których władze podjęły decyzję o ograniczeniu miejsc noclegowych. Nowe przepisy nakładają limit na poziomie ok. 623 tys. łóżek, jednak w planach jest redukcja do 120 tysięcy. W celu zwiększenia kontroli nad oferowanymi noclegami władze zdecydowały również, że gospodarze udostępniający swoje nieruchomości w takich serwisach jak Airbnb czy Homeaway, będą musieli uzyskać licencję. Natomiast za jej brak zapłacą grzywnę w wysokości do 400 tys. euro.
Podobne ograniczenia wprowadziła Barcelona, która w trosce o mieszkańców zapowiedziała nie tylko ograniczenie liczby biletów wstępu do katedry Sagrada Familia czy parku Gaudiego, ale również wstrzymanie wydawania pozwoleń tworzenia nowych miejsc noclegowych i wynajmu krótkoterminowego. Należy przypomnieć, że w ubiegłych latach władze wydały polecenie usunięcia 256 mieszkań z platform, które zajmowały się ich wynajmem w tym z Airbnb.
Również władze Berlina już w czerwcu 2016 r. wytoczyły wojnę napływającym turystom. Wprowadziły zakaz wynajmowania przez internet całych mieszkań osobom, które w Berlinie zatrzymują się tylko na kilka dni. Możliwy jest wyłącznie wynajem części mieszkania np. jednego pokoju. Decyzja władz była podyktowana wzrastającymi cenami nieruchomości oraz brakiem wolnych mieszkań do wynajęcia na rynku berlińskim, co hamowało rozwój miasta. Właściciele woleli bowiem wynajmować cały lokal turystom na kilka dni, niż podpisać długotrwałą umowę wynajmu, np. na rok.
|
Miejsca z limitami dotyczącymi liczby noclegów |
|
|---|---|
|
Majorka, Ibiza |
623 tys. łóżek, obowiązkowa licencja |
|
Barcelona |
rejestracja mieszkań |
|
Berlin |
zakaz wynajmowania całych mieszkań dla turystów zatrzymujących się w mieście na kilka dni |
|
Paryż |
rejestracja mieszkań |
|
Źródło: opracowanie własne Bankier.pl |
|
Za przykładem Berlina poszedł Paryż, gdzie wprowadzono ograniczenia wynajmu mieszkań poprzez Airbnb. Główną przesłaną ku takiemu działaniu były wzrastające ceny oraz ograniczana dostępność lokali dla mieszkańców miasta. W związku z tym władze wprowadziły nakaz rejestracji mieszkań, które są wynajmowane oraz limit ilości dni w roku, przez które paryżanie mogą wynajmować pokój bądź całe mieszkanie – maksymalnie przez 120 dni.
Walka o tożsamość popularnych miejsc
Tłumy turystów mogą doprowadzić do poważnej degradacji środowiska naturalnego, czego przykładem jest słynna plaża Maya Bay. W lutym br. podjęto decyzję o jej zamknięciu na okres trzech miesięcy – od czerwca do września – czego powodem było zniszczenie rafy koralowej w wodach Tajlandii, które osiągnęły poziom krytyczny z powodu masowego napływu turystów.
Cala Biriola to pierwsza plaża we Włoszech, na której zostały wprowadzone limity dotyczące liczby turystów, którzy mogą się na niej relaksować – do 300 osób jednocześnie. Ograniczenie zostało wprowadzone przede wszystkim z myślą o środowisku. Dodatkowo Sardynia ustanowiła regulację prawną, która nakłada kary na turystów (od 500 do 3 tys. euro), którzy wyniosą z plaż piasek, kamyki czy muszle.
Coraz więcej limitów jest ustanawianych w trosce o zachowanie pierwotnego środowiska naturalnego oraz w obawie przed niszczejącymi zabytkowymi miejscami. Z tego właśnie powodu australijskie władze wprowadziły limit osób przebywających jednocześnie na wyspie Lord Howe, który wynosi 400 turystów. Wyspa jest bowiem częścią ekosystemu dla rzadkich zwierząt oraz roślin. Podobne działania zostały podjęte na Galapagos, który może odwiedzić maksymalnie 100 tys. turystów rocznie.
Innym miejscem, które wprowadziło limit odwiedzających, jest mauzoleum Tadź Mahal w Indiach. Jednak w tym przypadku ograniczenie dotyczy wyłącznie krajowych turystów, których liczba nie może przekroczyć 40 tys. dziennie. Natomiast cudzoziemcy zapłacą wyższą cenę za bilety wstępu (Hindusi za wstęp płacą 40 rupii, obcokrajowcy – 1000). Ograniczeniu ma podlegać również czas zwiedzania - do trzech godzin, zgodnie z propozycją Archeologicznego Nadzoru Indii, którą rozważa indyjskie ministerstwo ds. turystyki. Z limitem również muszą liczyć się turyści planujący odwiedzić Machu Picchu w Peru. Zgodnie z decyzją władz miasto Inków odwiedzić może 2,5 tys. turystów dziennie.
W planach kolejne limity
Władze we Włoszech planują ograniczyć liczbę turystów wypoczywających na jednej z piękniejszych plaż wpisanych na światową listę dziedzictwa UNESCO – Cinque Terre. W tym celu chcą wprowadzić system biletów dla odwiedzających podlegający limitowaniu. Nad Cinque Terre leży pięć miejscowości, których mieszkańcy apelują o wprowadzenie ograniczeń w trosce o zachowanie charakteru tego miejsca. W planach jest wprowadzanie rocznego limitu wynoszącego 1,5 mln osób.
Natomiast przewodnicy z francuskiego Chamonix i lokalna prefektura rozważają ograniczenie liczby turystów wchodzących na Mont Blanc. Jest to wynik licznych wypadków, których liczba podwoiła się w stosunku do wcześniejszych lat. W planach jest rozmontowanie infrastruktury na dole góry, tj. poręczy ułatwiających wejście, co zmusi chętnych do wspinaczki do przejścia podstawowego kursu wspinaczki wysokogórskiej.
Wenecja jest jednym z najpopularniejszych miast w Europie. Co roku ściągają do niej miliony turystów, którzy chcą podziwiać architektoniczne cuda i zabytki. Największy tłok widać szczególnie przy okazji organizowanych imprez czy karnawałów. Po rekordowym oblężeniu, jakie Wenecja przeżyła w styczniu br. na jednym z pierwszych wydarzeń tegorocznego karnawału, władze miejskie stanęły wobec konieczności rozważania wprowadzenia limitu dla uczestników zabaw. Chodzi przede wszystkim o ograniczenie liczby osób wpuszczanych na najważniejsze place i wszędzie tam, gdzie odbywać się będą karnawałowe spektakle, pokazy, parady i koncerty. Jednak to nie jedyny pomysł przepełnionej Wenecji. Władze zamierzają również monitorować liczbę turystów wchodzących na Plac Świętego Marka. Planowane rozwiązania nie mają jednak na celu uniemożliwienie wstępu do miasta, a uregulowanie napływu turystów przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa.
Problem z turystami ma w planach również rozwiązać Islandia. W trosce o zachowanie naturalnego piękna krajobrazu rząd rozważał już różne rozwiązania, tj. wprowadzenie dodatkowych opłat dla biur podróży czy operatorów turystycznych, wyższe podatki za noclegi, opłata za oglądanie najważniejszych atrakcji. Jest to sprawa nagląca zważywszy na szkody, jakie powstały przez rosnącą liczbę turystów. Agencja Ochrony Środowiska jako obszary najbardziej zagrożone wskazuje Geysir oraz wodospad Skógafoss, cypel Dyrhólaey, wodospad Gullfoss, Dverghamrar oraz popularny szlak turystyczny w dolinie Reykjadalur, który kilka dni temu został tymczasowo zamknięty z powodu zniszczeń.
Masowa turystyka jest zagrożeniem dla tożsamości miejsc, które z powodu olbrzymiego obłożenia mogą utracić swój unikalny charakter. W tym celu władze najbardziej popularnych miast oraz krajów wprowadzą limity, które mają na celu ograniczenie liczby zwiedzających je osób. Nie chodzi o całkowity zakaz przyjmowania turystów, bo przecież w większości przypadków są głównym źródłem dochodów mieszkańców, ale o kontrolowanie ich liczby. W związku z rozwojem turystyki można przypuszczać, że lista miejsc z limitami systematycznie będzie się powiększać. Niepodjęcie działań może bowiem mieć negatywne skutki nie tylko dla środowiska naturalnego, ale również dla miejscowych.
Katarzyna Rostkowska


























































