Meteoryt, który w 2020 r. spadł pod Sztokholmem, należy do znalazców, a nie do właściciela gruntu – rozstrzygnął we wtorek szwedzki Sąd Najwyższy. Precedensowy wyrok ostatecznie kończy głośny kilkuletni spór między trzema mężczyznami.


Najwyższa instancja sądowa w Szwecji orzekła, że meteoryt jest z założenia majątkiem ruchomym, nie zaś częścią nieruchomości, na którą spadł, co wówczas dawałoby prawo własności właścicielowi działki.
W grudniu 2020 r. dwaj geolodzy, Anders Zetterqvist i Andreas Forsberg, znaleźli w lesie pod miastem Enkoeping, około 80 km na zachód od Sztokholmu, ważący 14 kg meteoryt, który spadł tam miesiąc wcześniej. Mężczyźni zlokalizowali to miejsce dzięki amatorskim filmom i zdjęciom od osób, które zauważyły tajemniczy obiekt na niebie. Po nagłośnieniu przez media informacji o znalezisku upomniał się o nie właściciel gruntu, arystokrata Johan Benzelstiern von Engestroem. Gdy geolodzy odmówili, mężczyzna poprzez swoją firmę wniósł do sądu sprawę o przyznanie mu prawa własności do meteorytu.
W grudniu 2022 roku sąd rejonowy w Uppsali postanowił, że prawo do skały przysługuje znalazcom. Od wyroku odwołał się właściciel gruntu, a Sąd Apelacyjny w marcu 2024 r. uznał, że to on jest właścicielem meteorytu. Sędzia potraktował wówczas kosmiczną skałę jak zwykły kamień będący częścią działki.
Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że w Szwecji nie istnieje ustawodawstwo dotyczące meteorytów ani ich znalazców, dlatego sprawa wymagała rozstrzygnięcia w oparciu o przepisy dotyczące tego, co stanowi składniki nieruchomości, na którą spadł.
Meteoryt został przekazany w depozyt do Muzeum Historii Naturalnej w Sztokholmie.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)
zys/ akl/

























































