Najstarsza niemiecka firma, która ogłosiła, że jest niewypłacalna, ma 170 lat. To producent mydła Kappus. Pozostałe, ponad 100-letnie, należą do różnych branż: spożywczej, budowlanej i motoryzacyjnej. Wszystkie mówią jednym głosem - nie wytrzymały wzrostu kosztów prowadzenia działalności.


Jak zaznaczał minister finansów Niemiec podczas spotkania w Waszyngtonie z przedstawicielami Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jego kraj ma większe problemy z obecnym kryzysem niż wiele krajów uprzemysłowionych - informował PAP.
Wzrost niemieckiej gospodarki za ten rok to około 1,5 proc. – oszacowali ekonomiści MFW. W 2023 roku Niemcy może czekać nawet recesja, a gospodarka skurczy się o 0,3 proc. - bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju, oprócz Rosji. Widać to niestety już teraz.
Zamówienia są, ale...
Niemiecka firma Wolff musi ogłosić upadłość po 125 latach. Firma z Saarbrücken borykała się w ostatnich miesiącach z licznymi problemami. Wśród nich dyrektor zarządzający Martin Herrmann wyliczał w Chip.de m.in. gwałtownie rosnące ceny drewna, plastiku, stali, zbyt długi czas oczekiwania na dostawy materiałów budowlanych i ogromne braki kadrowe.
Obecnie w kasie "brakuje" około 20 mln euro. Jak zapowiedział zarządca masy upadłościowej, działalność firmy na razie będzie normalnie kontynuowana, a zatrudnienie nie zostanie zredukowane. Światełko w tunelu stanowi fakt, że do upadłości nie przyłożyła ręki zbyt mała liczba zamówień. W tej chwili bowiem Wolff pracuje nad 30 dużymi projektami. W związku z tym jest szansa na porozumienie się z wierzycielami i restrukturyzację.
Zbyt wiele drogiego cukru w cukierkach
Ich cukierki eukaliptusowe cieszą się dużym zainteresowaniem także i w Polsce. Producent słodyczy i drażetek Bodeta po 130 latach "słodzenia" okazał się niewypłacalny. W poniedziałek firma złożyła wniosek o wszczęcie postępowania upadłościowego w Magdeburgu.
Sprawcą są... rosnące ceny energii, które w przypadku tak energochłonnej produkcji są wprost "zabójcze" ekonomicznie. Jak na razie, produkcja będzie kontynuowana. Oprócz kosztów energii, na decyzję o upadłości miały wpływ także ceny surowców - wyjaśnia w Focus.de rzecznik firmy. Z rachunków wynika, że cukier podrożał o 100 proc., a glukoza - o 200 proc. A słodycze trzeba w coś włożyć - tutaj firma także ma pod górkę, bo gwałtownie wzrosły ceny opakowań. Od 1 października 2022 roku wzrosła także płaca minimalna, co doprowadzi do dalszego pęcznienia kosztów. Pensje dla 110 pracowników zostały zabezpieczone do końca listopada przez Federalną Agencję Pracy. Ratunkiem dla firmy będzie pozyskanie silnego partnera - informuje dyrektor zarządzający Markus Letsch. Na razie jeszcze się taki nie znalazł.
Koniec rodzinnego biznesu?
Pięć pokoleń pracowało przez 156 lat w firmie Borgers produkującej komponenty tekstylne do aut tj. panele, izolacja do samochodów oraz produkcją tłumików. Mieli oni filie w Europie (m.in. Polsce), Chinach i USA. Grupa na koniec 2020 roku zatrudniała 6166 pełnoetatowych pracowników. Sprzedaż w tym samym roku spadła o 204 mln euro w porównaniu z rokiem przedkoronawirusowym. Latem tego roku Borgers odchudzł firmę, sprzedając dział inżynierii mechanicznej wraz z firmami Olbricht i R+S Automotive amerykańskiej Matthew Internatonal Corporation. Właściciele zapowiedzieli już, że działalność będzie prowadzona nadal, zachowując wszelkie opcje umożliwiające całościową restrukturyzację. - Trudne do policzenia
I oni musieli ogłosić upadłość. Nic dziwnego - nad branżą motoryzacyjną jeszcze od czasu COVID-19 wisiał topór. Do tego doszły teraz wysokie koszty energii i surowców. - tym samym zniweczono sukcesy restrukturyzacyjne ostatnich miesięcy. Koszty doprowadziły także do nadzwyczajnych krótkoterminowych strat - wyjaśniał zarząd na łamach Heidelberg 24. Jak zaznacza syndyk masy upadłościowej Borgers, "będę pracował w interesie wierzycieli i pracowników, aby wypracować przyszłość dla tej tradycyjnej firmy. Tym bardziej że wielu klientów chce kontynuować współpracę" - dodaje.
To już druga upadłość w ich trzywiekowej historii
Najstarsza, bo licząca sobie 170 lat, firma mydlarska Kappus (założona notabene w rok Wiosny Ludów, bo 1848) złożyła wniosek o upadłość w sądzie we Fryburgu. Firma uspokoiła przy tym pracowników, że pensje dla 181-osobowej załogi są zabezpieczone do końca roku. Powody są takie same, jak w przypadku trzech poprzednich, a więc galopujące koszty materiałów, zatrudnienia i wąskie gardła dostaw. Do tego latem doszły znacznie wyższe rachunki za energię, które tylko częściowo można było przerzucić na klientów, a i tak uczyniono to z opóźnieniem. Co zaskakujące, i w tym przypadku zamówień nie brakuje. Ponad 260 mln kostek mydła (lub żeli), w tym także wegańskich, opuszcza co roku trzy fabryki. Są one eksportowane do 30 krajów.
Zarząd Kappus kierowany przez Axela Buchholza opracował już plan restrukturyzacji i poprawy konkurencyjności Kappusa - informuje Merkur.de. Ruszyły także poszukiwania dodatkowego finansowania. - Rozpoczęły się rozmowy z kilkoma poważnymi inwestorami, ale nie udało się jak na razie dojść z nimi do porozumienia. Są one jednak kontynuowane z nadzieją na ustalenie konsensusu - informuje Hans Konrad Schenk, prawnik firmy.
To nie pierwszy kryzys, z jakim zmaga się firma mydlarska. We wrześniu 2018 roku po raz pierwszy w historii musiała złożyć wniosek o upadłość. Już wtedy gwałtowny wzrost cen surowców i duża presja cenowa doprowadziły do perturbacji. W 2020 roku po restrukturyzacji sprzedano skonsolidowaną grupę spółek monachijskiemu inwestorowi Ad Astra.
Wszystkie te wiadomości ogłoszono w ciągu jednej doby. Czy to dopiero początek i przyjdzie się pożegnać także z tradycyjnymi polskimi markami?
aw