Inwestorzy niedługo świętowali przytłaczające zwycięstwo torysów w wyborach w Wielkiej Brytanii. Kurs funta powrócił już do poziomów sprzed czwartkowego głosowania. Wszystko z powodu nieoficjalnych planów Borisa Johnsona, który chce krótkiego okresu przejściowego po wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej pod koniec stycznia.
Rynki bardzo ciepło przyjęły zdecydowane zwycięstwo Partii Konserwatywnej w czwartkowych wyborach na Wyspach - po ogłoszeniu sondażowych wyników funt umocnił się do innych walut o ponad 2 proc. "Kabel" przebił 1,35 - poziom niewidziany od maja ubiegłego roku, natomiast na parze ze złotym kurs podskoczył momentalnie aż o 12 groszy, do 5,17 zł, ostatnio notowanego na początku 2017 r. Inwestorzy z ulga przyjęli rezultat porządkujący brytyjską scenę polityczną i nareszcie dający nadzieję na krok naprzód ws. brexitu i innych problemów trawiących Wyspiarzy.
Teraz okazuje się, że może być to krok w przepaść, przynajmniej na szterlingu. Brytyjskie media informują, że premier Johnson zamierza uniemożliwić przedłużanie okresu przejściowego po wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. Ma się on zakończyć wraz z końcem 2020 r. Szef torysów chce zapewne "wyrwać się spod władzy Brukseli" i uniknąć powtórki z rozrywki - data brexitu była już wielokrotnie przekładana, podobnie może być z okresem przejściowym. Samą wspólnotę Wyspiarze mają opuścić z końcem stycznia 2020 r.
Londynowi zostanie zatem zaledwie 11 miesięcy na wynegocjowanie relacji (m.in. handlowych) z UE po brexicie. A to może się okazać niewystarczające, więc rośnie ryzyko twardego brexitu.
W efekcie notowania funta tąpnęły. Kurs GBP/USD nurkuje o 0,7 proc., do poziomu niecałych 1,32 - notowanego jeszcze w czwartkowe przedpołudnie
Podobnie wygląda sytuacja na parze ze złotym. Za funta płaci się obecnie 5,03 zł, o niemal 5 groszy mniej niż rano i najmniej od blisko dwóch tygodni.
MKa

























































