Firmy szukające gazu w skałach łupkowych czeka trudny test — będą odpisy i ucieczki. Branża może nie przetrwać zderzenia z ponurą rzeczywistością.



Żaden inwestor nie odważył się jeszcze na oficjalne stwierdzenie: „to koniec marzeń o polskich łupkach". Nie zdobył się na to też żaden przedstawiciel rządu. Nieoficjalnie o fatalnych nastrojach w branży mówią jednak chętnie. Kiedy zagrają w otwarte karty? Okazje się zbliżają.
Dobrą sposobnością mogą być odpisy. Skoro żadna z firm nie uzyskała dotychczas takich przepływów gazu, które dawałyby nadzieję na opłacalność wydobycia, to znaczy, że dotychczasowe odwierty są nieudane. A ich wartość... zerowa. Z perspektywą odpisów będą się musiały zmierzyć państwowe spółki giełdowe — prowadzące w liczbie odwiertów.
— Inwestorzy powinni się spodziewać odpisów związanych z utratą wartości odwiertów wykonanych przez PGNiG i Orlen w ramach poszukiwań węglowodorów niekonwencjonalnych. Pojawią się w tym lub przyszłym roku w raportach rocznych lub półrocznych [bo te podlegają audytowi — red.]. Wstępnie szacuję, że nie przekroczą 1 mld zł dla obu spółek łącznie — mówi Tomasz Kasowicz, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK.
Trudno wyliczyć ich dokładną wartość, bo spółki nie wyszczególniają, ile wydały na odwierty niekonwencjonalne. Można to oszacować, mnożąc liczbę wykonanych odwiertów (17 w przypadku PGNiG i 11 w przypadku Orlenu) przez ich średni koszt, wynoszący w tym okresie 10-15 mln USD. Niewykluczone, że odpisy skłonią zarządy PGNiG i Orlenu do ogłoszenia „końca łupków w Polsce".
Więcej w dzisiejszym "Pulsie Biznesu"