W trakcie wtorkowej sesji notowania akcji Orange (dawna Telekomunikacja Polska) osiągnęły najniższy kurs w swej giełdowej historii – 5,36 zł. To przypadek pokazujący, że nawet inwestycja w największą i najbardziej defensywną spółkę może przynieść straty.


Akcje państwowego monopolu telekomunikacyjnego – Telekomunikacji Polskiej SA – zadebiutowały na GPW w idealnym momencie – w listopadzie 1998 roku. Tuż po bankructwie Rosji, tuż przed przystąpieniem Polski do NATO i na nieco ponad rok przed szczytem bańki internetowej. To były piękne, optymistyczne czasy, gdy polska gospodarka rosła w tempie 5-7%, ropa kosztowała 10 dolarów za baryłkę, a nasi odwieczni wrogowie albo leżeli na łopatkach (Rosja), albo deklarowali się jako nasi najwięksi przyjaciele i sojusznicy (Niemcy).
Piękne czasy internetowej bańki
W tym pięknym, wspaniałym świecie akcje TP SA błyskawicznie drożały; z 15,40 zł w grudniu ’98 do absolutnie rekordowych 40,30 zł w lutym 2000 roku – czyli tuż przed szczytem bańki internetowej. Był to czas, gdy inwestorzy płacili wszystkie pieniądze za każdą spółkę, która miała „.com” w nazwie i deklarowała jakikolwiek biznes internetowy. Ekonomiści, eksperci i media wmawiali nam, że teraz nastała „nowa gospodarka” bazująca na wirtualnej sieci, a „stara gospodarka” ze swoimi kopalniami, elektrowniami i fabrykami to przeżytek.
A co z tym wszystkim wspólnego miała TP? Dla młodszych czytelników może to być szokująca informacja: pod koniec XX wieku aby skorzystać z Internetu, trzeba było mieć w domu końcówkę kabla od „Telekomuny”. Choć cały naród solidarnie klął na jakość usług „narodowego operatora”, to tylko poprzez jego numer dostępowy mógł się „wdzwonić” do internetu.
Rzeczywistość szybko rozliczyła się z mitami piewców „nowej gospodarki”. Napompowane balony „dotcomów” pękały jeden po drugim, ich wyceny leciały na łeb, na szyję: pomiędzy marcem 2000 a wrześniem 2001 przepełniony technologicznymi spółkami giełdowy indeks Nasdaq spadł z 5 217 pkt. od 1 388 pkt. Dopiero w lipcu 2015 (po 15 latach!) Nasdaq powrócił – i to na zaledwie kilka tygodni – do poziomów ze szczytów internetowego bąbla.
Dwa dywidendowe krachy
Na początku XXI wieku wraz z Nasdaqiem nurkowały także notowania akcji Telekomunikacji Polskiej: z ponad 40 zł do zaledwie 9,90 zł w lipcu 2002 roku. Rynek bardzo boleśnie obszedł się ze spółką, która przecież nadal miała stabilny biznes (i praktycznie żadnej konkurencji) generujący regularne dochody. Ponadto TP SA nie przespała ani internetowej, ani komórkowej rewolucji i pozostała jednym z największych graczy zarówno na polu GSM, jak i usług sieciowych.
Inwestorzy wynagrodzili to zwiększeniem wartości spółki o 175%, licząc od internetowego kaca do szczytu kredytowej hossy w roku 2007. Aż do jesieni 2012 roku akcje TP SA były traktowane niemal jak obligacja stałokuponowa: nie rosły, ale też nie spadały. Ale przede wszystkim oferowały regularną i dość wysoką stopę dywidendy, w kwocie 1,50 zł na akcję.
Tak było aż do pamiętnego (przynajmniej dla akcjonariuszy TP) 17 października 2012 roku, gdy z powodu słabych wyników finansowych zarząd zaproponował obniżenie dywidendy z 1,50 do 1,00 zł. Kurs popularnej „Tepsy” tąpnął o 20%. Drugie uderzenie nadeszło w lutym 2013 roku, gdy zarząd TP SA postanowił ponownie ściąć dywidendę: tym razem z 1 zł do 50 groszy. Tego już było dla inwestorów za wiele i akcje telefonicznego giganta w jeden dzień przeceniono o 30%, do najniższego (wówczas) poziomu w historii: 8,12 zł.
„Były monopolista na rynku telekomunikacyjnym obecnie znajduje się w tarapatach. Rosnąca konkurencja doprowadza do spadku cen i przejmuje coraz większą rzeszę klientów, co wpływa na znaczny spadek przychodów. Koszty są niestety dużo mnie elastyczne i ich ograniczenie trwa znacznie dłużej – utrzymanie wcześniejszej rentowności biznesu było więc niemożliwe” – napisał wówczas na łamach Bankier.pl Marcin Świerkot.
Choroba malejących przychodów
Mimo przebrandowania firmy z TP SA na Orange Polska diagnoza sprzed ponad trzech lat pozostała aktualna. Na silnie deflacyjnym rynku usług telekomunikacyjnych dotychczasowi monopoliści przegrywali z młodą i bardziej dynamiczną konkurencją. Najlepiej widać to na przychodach ze sprzedaży Orange Polska, które w ubiegłym roku zmalały do 11,84 mld złotych wobec 14,1 mld zł odnotowanych w roku 2012. Przy wysokich kosztach stałych zysk operacyjny bez kosztów odsetek, podatków i amortyzacji (EBITDA) zmalał z 4,84 mld zł do 3,44 mld zł.
Cena akcji Orange była pochodną coraz słabszych wyników finansowych. Papiery, za które w październiku 2014 roku płacono ponad 10 złotych, dziś są warte 5,40 zł. Przez ostatnie 12 miesięcy akcjonariusze dawnej TP stracili prawie 40%, podczas gdy w tym samym okresie WIG odnotował spadek o 17,3%.
Rok, za który wypłacono dywidendę |
Dywidenda brutto na jedną akcję |
Całkowita wysokość dywidendy |
---|---|---|
1999 |
0,05 zł |
70 000 000 |
2000 |
Spółka nie wypłacała dywidendy |
|
2001 |
Spółka nie wypłacała dywidendy |
|
2002 |
0,10 zł |
140 000 000 |
2003 |
0,12 zł |
168 000 000 |
2004 |
0,33 zł |
462 000 000 |
2005 |
1,00 zł |
1 400 000 000 |
2006 |
1,40 zł |
1 960 000 000 |
2007 |
1,50 zł |
2 053 159 862 |
2008 |
1,50 zł |
2 003 473 532 |
2009 |
1,50 zł |
2 003 473 532 |
2010 |
1,50 zł |
2 003 473 532 |
2011 |
1,50 zł |
1 968 536 219 |
2012 |
0,50 zł |
656 178 740 |
2013 |
0,50 zł |
656 178 740 |
2014 |
0,50 zł |
656 178 740 |
2015 |
0,25 zł |
328 089 370 |
Razem |
10,50 zł |
16 528 742 263 |
W ten sposób w ciągu 15 lat inwestycja w jedną z największych i najstabilniejszych spółek notowanych na GPW okazała się spektakularną klapą. I to nawet wliczając w to dywidendy, które telekomunikacyjna spółka wypłaca regularnie od 2002 roku i których skumulowana wartość stanowi przeszło dwukrotność obecnej ceny akcji Orange Polska.


Prognozy analityków dla Orange Polska nie są zbyt optymistyczne. Od początku roku w bazie Bankier.pl pojawiło się sześć rekomendacji, w tym tylko jedna „kupuj”. Pozostałe brzmiały „trzymaj” (trzy) lub „sprzedaj” (dwie). Ceny docelowe wahały się od 4,80 zł do 8,30 zł ze średnią na poziomie 6,20 zł. Przed inwestowaniem w akcje Orange PL, do wtorku 14 czerwca, przestrzegał nawet program antywirusowy, uznając stronę internetową relacji inwestorskich spółki za „szkodliwą”. Jednak po naszym artykule spółka poradziła sobie z tym problemem i program antywirusowy uznaje już stronę relacji inwestorskich Orange PL za bezpieczną. Według przedstawicieli spółki, strona ta była identyfikowana jako "szkodliwa" przez F-Secure omyłkowo.