REKLAMA

Igrzyska muszą schudnąć

Michał Żuławiński2014-06-11 05:33analityk Bankier.pl
publikacja
2014-06-11 05:33
Igrzyska muszą schudnąć
Igrzyska muszą schudnąć
/ Thinkstock

Od ponad 20 lat "świętym Graalem" wszystkich kandydatów ubiegających się o organizację dowolnej dużej imprezy sportowej jest powtórzenie sukcesu Barcelony. Mało kto już wierzy, że przypadek miasta Gaudiego, piłkarskiej Barcy i ciepłych plaż to reguła, a nie wyjątek. Z każdym rokiem coraz mniej bankrutów chce się bić o to, kto więcej straci na organizacji igrzysk.

Zakochani na co dzień w piłce Brazylijczycy wychodzą na ulice miast, aby protestować przeciwko milionowym wydatkom na mundial. Igrzyska w Sochzi, tak jak wcześniej w Pekinie, służyły głównie potwierdzeniu mocarstwowych ambicji organizatora. Od Lucerny przez Monachium po Kraków obywatele odrzucają IO w referendach. Dwa kolejne mundiale w dziwnych okolicznościach "przehandlowano" Rosji i Katarowi

Tego typu wyliczankę można ciągnąć jeszcze długo. Jak na dłoni widać, że panujący w ostatnich dwóch dekadach model organizacji wielkich i skomercjalizowanych imprez sportowych przeżywa kryzys. Co zrobić, żeby święto sportu nie kojarzyło się z korupcją, marnotrawstwem i promowaniem autorytarnych reżimów?

Lepiej mniej, ale lepiej

Pierwszym, najbardziej naturalnym pomysłem na cięcia w budżetach wielkich imprez jest przycięcie samych imprez. Pierwszymi kandydatami do ostrzału są dyscypliny wymagające drogich i bardzo specyficznych obiektów - torów do kajakarstwa górskiego (ten z IO w Londynie kosztował 50 mln dolarów), skoczni narciarskich czy torów zjazdowych. Sport jednocześnie niszowy i wymagający sporych nakładów to zawsze zmora organizatorów - szczególnie, jeżeli w danym kraju nie ma np. tradycji uprawiania danej dyscypliny.

Z dyscyplin tych nie trzeba rezygnować całkowicie - wystarczy, że zawody olimpijskie zostaną rozegrane na już istniejącym obiekcie, który zostanie "wypożyczony" od innego, najbliższego kraju. Zamiast budować nowy tor w Krakowie, organizatorzy igrzysk wysłaliby kilka ekip na obiekt do Bawarii. Taki manewr jest przerabiany w przypadku żeglarstwa czy windsurfingu, ilekroć letnie IO organizuje miasto pozbawione dostępu do morza - na całe szczęście nie buduje się sztucznego akwenu w pobliżu Monachium, Moskwy czy Pekinu, tylko wysyła część sportowców do Kilonii, Tallina czy Qingdao.

Dała nam przykład UEFA

Od tego pomysłu już tylko krok do idei zaprezentowanej przez UEFA. W 2020 r. piłkarskie mistrzostwa Europy po raz pierwszy odbędą się nie w jednym, lecz w kilku krajach. Ostatecznie w zakochanym w futbolu Starym Kontynencie jest co najmniej kilkadziesiąt miast dysponujących dużymi stadionami, infrastrukturą oraz zdolnych od zaraz przyjąć rzesze turystów. Wystarczy co 4 lata wybierać z ich grona po kilkanaście, a widma "stadionów na 3 mecze", z którymi potem nie wiadomo co zrobić, odejdą już na zawsze.

Z instalacjami do sportów letnich i zimowych historia jest podobna - cały region Europy Środkowo-Wschodniej z marszu mógłby zapewne zorganizować letnie igrzyska, podczas gdy udźwignięcie tej imprezy przekracza możliwości nawet zdecydowanie największej w rejonie Polski.

Złoty medal McDonald's

Komercjalizacja sportu może razić purystów wiecznie odwołujących się do idei barona de Coubertin, lecz ma jeden niepodważalny atut - może zdjąć ciężar z pleców podatników. W czasie igrzysk wciąż rzadko zmieniane są nazwy stadionów. Wzorem innych dyscyplin, sport olimpijski czy piłka nożna może pójść nieco dalej i jeszcze bardziej eksponować nazwy sponsorów, oczywiście za opłatą.

Koszykarska liga NBA do nazwy nagrody dla najlepszego zawodnika dokleiła nazwę producenta samochodów (KIA MVP), sponsorem konkursu wsadów jest marka napoju (Sprite Slam Dunk Contest), a meczu młodych gwiazd bank (BBVA Rising Stars Challenge). Analogicznie do konkurencji olimpijskich można wpuścić znane marki - chociażby te, które od lat sponsorują igrzyska.

Ostatnią redutą - również podobnie jak w NBA, gdzie ten pomysł jeszcze nie został przeforsowany - byłyby reklamy na strojach sportowców. Kilka miliardów telewidzów to łakomy kąsek, a "oklejony" logootypem tej czy innej firmy zawodnik nie będzie przecież notował gorszych występów.

Więcej za mniej

Inna idea zakłada, aby dane miasto otrzymywało prawo organizacji kilku imprez - np. zimowych igrzysk w 2022 r. i 2026 r., a na dokładkę uniwersjady czy mistrzostwa kontynentu. Te same obiekty i infrastruktura mogłyby posłużyć kilkukrotnie, przez co - choć nie ma na to gwarancji - organizatorom łatwiej byłoby przynajmniej wyjść na zero.

Rozwinięciem tego pomysłu byłoby ustanowienie permanentnych "stolic sportu". Kilka miesięcy temu w USA toczyła się debata dotyczącą budowy w Las Vegas wielkiego stadionu futbolowego, na którym już zawsze rozgrywano by mecze Super Bowl. Wokół obiektu mógłby powstać "futbolowy Disneyland", interaktywne muzeum, hala sław itp. co mogłoby - w teorii - uczynić go rentownym. Z letnimi i zimowymi igrzyskami można uczynić to samo - ostatecznie liczą się nie krajobrazy, a sportowa rywalizacja, którą większość kibiców i tak ogląda w telewizji.

Łagodniejsza wersja zakładałaby rotację tych samych kilku miast/państw z kilku kontynentów. Piłkarski mundial zawsze w Niemczech, Brazylii, Korei i Japonii, RPA. Zimowa olimpiada w Vancouver, Nagano i Alpach. Letnia w Sydney, Pekinie, Rio de Janeiro i Londynie itp.

Miś na skalę możliwości

Wszystkie powyższe dywagacje mają sens tylko w jednym wypadku - udanej reformy sportu reprezentacyjnego, który w dużej mierze (chlubny wyjątek to USA), za pośrednictwem długich i chłonnych macek MKOl, FIFA, regionalnych i krajowych związków sportowych etc., żywi się obecnie publicznymi pieniędzmi. Walka z tą hydrą łatwa pewnie nie będzie, jednak jak pokazało krakowskie referendum, nawet w Polsce zorganizowana grupa obywateli może pokrzyżować plany wszelkiej maści działaczom i ministrom kreślącym cudowne plany o generujących chleb igrzyskach.

Jeżeli światowy sport nie schudnie, to co 2 lata mieszkańcy krajów wybranych w głosowaniu zamkniętej grupy osób będą głośniej (w demokracjach) lub ciszej (w pozostałych) pytać, "po co jest ten miś", a członkowie kliki organizatorów będą popijać koniak, ciesząc się z tego, że "im ten miś droższy", tym lepiej dla nich. I chociaż całkowicie sprywatyzowana olimpiada czy mundial to obecnie wizja mało prawdopodobna, to sam sport uczy, że "dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe".

Źródło:
Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (4)

dodaj komentarz
~Marc
Natychmiast powinny zostać skasowane niszowe konkurencje takie jak np. hokej na lodzie kobiet. Obecne są tylko na igrzyskacj tylko dzieki politycznej poprawności. Jeśli chodzi o igrzyska w Krakowie to np. własnie ze względu na hokej kobiet planowano wybudowanie specjalnie w tym celu hali lodowej lub zadaszenie sytadionu Cracovii Natychmiast powinny zostać skasowane niszowe konkurencje takie jak np. hokej na lodzie kobiet. Obecne są tylko na igrzyskacj tylko dzieki politycznej poprawności. Jeśli chodzi o igrzyska w Krakowie to np. własnie ze względu na hokej kobiet planowano wybudowanie specjalnie w tym celu hali lodowej lub zadaszenie sytadionu Cracovii (sic !). Skoki narciarskie (mężczyzn) sa popularne w krajach polnocno europejskich, jest to tradycjna konkurencja i nie widze powodow zeby akurat ja wykreslac z programu igrzysk zimowych.
~and
A nie było by najprościej gdyby FIFA płaciła za organizacje MŚ, MKOL za olimpiade idt itp?
~Daniel
to tak jakby nasz rząd płacił ze swojej kieszeni za emerytury, błędy itp
(usunięty)
(wiadomość usunięta przez moderatora)

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki