Podjęliśmy wspaniałą decyzję, wysyłając Gwardię Narodową do Kalifornii w odpowiedzi na brutalne zamieszki - oświadczył w poniedziałek prezydent USA Donald Trump. Dodał, że władze Kalifornii powinny mu dziękować.


"Gdybyśmy tego nie zrobili, Los Angeles zostałoby całkowicie unicestwione" - napisał Trump w sieci społecznościowej Truth Social.
Zarzucił gubernatorowi Kalifornii Gavinowi Newsomowi i burmistrzyni Los Angeles Karen Bass niekompetencję i uznał, że powinni powiedzieć: "Dziękujemy, panie prezydencie Trump, jest pan tak wspaniały. Bez pana bylibyśmy niczym".
Jednak - kontynuował prezydent - zamiast tego Newsom i Bass "wolą okłamywać mieszkańców Kalifornii i Ameryki, mówiąc, że (gwardziści) nie byli potrzebni i że to są +pokojowe protesty+".
"Jedno spojrzenie na zdjęcia i nagrania z tej przemocy i zniszczenia mówi wszystko, co trzeba o tym wiedzieć" - dodał.
Zamieszki w Los Angeles eskalują. Szeryf: Sytuacja w mieście pogarsza się
Poziom przemocy ze strony niektórych uczestników protestów w Los Angeles, które wybuchły po zatrzymaniu imigrantów, jest "odrażający", a sytuacja w mieście eskalowała - powiedział szeryf Los Angeles Jim McDonnell na konferencji prasowej. Na poniedziałek zaplanowane są kolejne demonstracje.
Trump odniósł się także do publicznej wymiany gróźb między swoim doradcą i Newsomem podczas spotkania z dziennikarzami po powrocie do Białego Domu z Camp David.
"Na miejscu Toma bym to zrobił. To byłoby świetne. Gavin lubi rozgłos" - powiedział Trump. Jak stwierdził, szef władz Kalifornii wykonuje "okropną robotę", choć osobiście go lubi i uważa za "miłego faceta".
"Ale jest strasznie niekompetentny, wszyscy to wiedzą" - dodał.
Jest to reakcja na wypowiedź Homana, który jeszcze w sobotę groził, że wszyscy, którzy przeszkadzają w działaniach zatrzymywania nielegalnych imigrantów - w tym Newsom i burmistrzyni Los Angeles Karen Bass - zostaną aresztowani. Urzędnik Białego Domu stwierdził wówczas jednak, że politycy ci nie "przekroczyli jeszcze tej linii". Odpowiadając na te słowa w poniedziałek, Newsom - który oskarżał Trumpa o celowe podsycanie napięć poprzez niepotrzebne jego zdaniem wysłanie żołnierzy Gwardii Narodowej do Los Angeles - zachęcał Homana, by zrealizował swoją groźbę.
"[Skoro] on jest takim twardzielem, to dlaczego tego nie zrobi? Wie, gdzie mnie znaleźć" — powiedział Newsom w wywiadzie dla MSNBC. "Taka gadanina jest męcząca. Więc, dalej Tom, aresztuj mnie" - prowokował polityk Demokratów. Razem z Bass krytykował on masowe naloty agentów ICE na zakłady pracy zatrudniające nielegalnych imigrantów w Los Angeles, jak również odpowiedź Białego Domu na protesty przeciwko ICE. Policja z Los Angeles również odmówiła współpracy z agentami federalnymi w akcjach przeciwko imigrantom. Newsom twierdził, że miejscowe organy ścigania są w stanie odpowiednio skontrolować sytuację, zaś obecność wojska tylko prowokuje do dalszych starć.
Trump stwierdził też, nie przytaczając żadnych dowodów, że za zamieszkami w Los Angeles stoją "profesjonalni agitatorzy" i "podżegacze", którzy powinni trafić do więzienia. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy zamierza powołać się na ustawę o buncie (Insurrection Act), co umożliwiłoby mu użycie regularnego wojska do tłumienia protestów. Wcześniej taką możliwość sugerował szef Pentagonu Pete Hegseth.
Newsom jest jednym z najbardziej prominentnych polityków Demokratów, od dawna rozpatrywanym jako potencjalny kandydat na prezydenta. Z Trumpem łączą go trudne relacje; choć prezydent wielokrotnie chwalił go i mówił o sympatii do niego, kiedy indziej ostro go krytykował, przezywając go "Newscum" ("scum" to "szumowina").
W sobotę prezydent zarządził wysłanie 2 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej do Los Angeles w odpowiedzi na protesty, które wybuchły tam dzień wcześniej po zatrzymaniu przez agentów federalnych 44 imigrantów. W niedzielę Dowództwo Północne USA powiadomiło, że do miasta skierowano ok. 300 członków Gwardii. Decyzję skrytykowały władze miasta i stanu Kalifornia, którym zarządza polityk Partii Demokratycznej. Gubernator zapowiedział, że skieruje przeciwko administracji Trumpa sprawę do sądu.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ mms/

























































