Grecję paraliżuje w czwartek pierwszy strajk generalny od czasu dojścia do władzy w styczniu premiera Aleksisa Ciprasa. Sparaliżowany jest sektor publiczny, zwłaszcza usługi transportowe. W ciągu dnia zapowiedziano związkowe demonstracje.
[Aktualizacja 12 XI godz. 10:20]


Agencja EFE informuje, że od północy metro w Atenach jest zamknięte, nie kursują pociągi, a promy i statki zapewniające komunikację między greckimi wyspami stoją zacumowane w portach. Kierowcy autobusów nie pracowali od północy do 8 rano czasu polskiego i mają wznowić strajk wieczorem. Tramwaje kursują tylko od godz. 9 do 15.
W komunikacji lotniczej odwołane są loty krajowe, loty międzynarodowe na razie odbywają się normalnie.
Apteki i gabinety lekarskie są nieczynne, a szpitale zapewniają pomoc tylko w pilnych przypadkach. Muzea i zabytki archeologiczne są zamknięte. Nie działają szkoły. Radio i telewizja ograniczyły swoją działalność do emitowania jedynie programów archiwalnych oraz informacji dotyczących strajku generalnego.
Strajk odbywa się pod hasłami sprzeciwu wobec polityki cięć, oszczędności i zaciskania pasa. Do szeregu tego rodzaju decyzji zostały zmuszone dwa rządy Ciprasa w zamian za pomoc udzieloną Grecji przez międzynarodowych wierzycieli. Ich delegacja znajduje się obecnie w Atenach, aby sprawdzić, jak Grecja wywiązuje się z reform obiecanych w ramach pakietu ratunkowego wartości 86 mld euro ustalonego w lipcu.
Syriza, czyli partia Ciprasa, wezwała Greków do masowego udziału w strajku i protestu wobec "antysocjalnej polityki i neoliberalnego ekstremizmu". Rzeczniczka rządu Olga Gerowasili tłumaczyła, że nie jest to sprzeciw wobec polityki rządu, ale działań, do których rząd Syrizy został zmuszony. "Rząd wdraża porozumienie, które zawiera niesprawiedliwe środki" - powiedziała.
Greckie media piszą, że po raz pierwszy w historii tego kraju rządząca partia wzywa do strajku przeciwko swojej własnym działaniom. Mówią o politycznym paradoksie, a opozycja krytykuje rząd za hipokryzję i dwulicowość. Tymczasem przedstawiciele Syrizy odpowiadają, że partia i związki zawodowe będą walczyć o swoje postulaty niezależnie od tego, kto będzie u władzy. Dodają, że im większy będzie udział społeczeństwa w dzisiejszych manifestacjach, tym lepiej wpłynie to na toczące się negocjacje z wierzycielami.
Apel Syrizy wzywający do strajku wywołał burzę komentarzy na Twitterze. Jego użytkownicy ironicznie pytają, czy podczas manifestacji mają stać po stronie rządu, czy też Syrizy, i czy sam premier Aleksis Tsipras weźmie udział w manifestacji przeciwko własnym reformom? Dodają, że Syriza tęskni za czasami, kiedy organizowała paraliżujące kraj strajki i demonstracje zapominając jednak, że teraz zmieniły się role - to ona tworzy rząd. To tragikomiczne - podsumowują.
PAP/IAR