REKLAMA
SPRAWDŹ

Gowin przejmuje szkolnictwo wyższe. Co go czeka?

Łukasz Piechowiak2015-11-11 06:00główny ekonomista Bankier.pl
publikacja
2015-11-11 06:00

Jarosław Gowin zostanie wicepremierem i ministrem nauki i szkolnictwa wyższego. W nowoczesnej i innowacyjnej gospodarce szkolnictwo wyższe jest podstawą do rozwoju gospodarczego kraju. Ostatnie lata pokazują, że w tym obszarze nie mamy zbyt wielu sukcesów. Pod wodzą nowego ministra znajdzie się ponad 460 szkół wyższych, 1,4 mln studentów i 93 tys. nauczycieli akademickich. Na szkoły wyższe przeznaczamy mniej niż 1% PKB Polski – niecałe 15 mld zł rocznie.

Gowin przejmuje szkolnictwo wyższe. Co go czeka?
Gowin przejmuje szkolnictwo wyższe. Co go czeka?
fot. Jacek Bednarczyk / PAP /

Jarosław Gowin zastąpi prof. Lenę Kolarską-Bobińską. Nie ma łatwych resortów do zarządzania, a już szczególnie nie jest nim Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wiecznie niedofinansowane uniwersytety, które z jednej strony pragną coraz większej autonomii, a z drugiej potrzebują „centralnych programów” i silnego wsparcia ze strony rządu, w najbliższych latach będą częściej rozliczane nie tylko z liczby absolwentów, ale z faktycznych osiągnięć naukowych, które miejmy nadzieję,  będą miały realne przełożenie na rozwój gospodarczy kraju. Innymi słowy, jeśli Jarosław Gowin poważnie myśli o polskim szkolnictwie wyższym, to musi być jednocześnie elastyczny i bardzo efektywny.

Na szkolnictwo wyższe wydajemy mniej niż na armię. Na naukę przekazujemy niecały 1% PKB – mniej niż 15 mld zł rocznie – od 2007 roku wydatki te zwiększyły się o 5 mld zł. Wyraźnie odstajemy do Finów czy Duńczyków, którzy na szkolnictwo wyższe wydają większą część swojego PKB, ale jednocześnie nie odstajemy od innych państw znanych z bardzo dobrych uniwersytetów, np. Włoch, które na publiczne szkoły wyższe przeznaczają 0,8% PKB czy Wielkiej Brytanii, w przypadku której wskaźnik ten wynosi 0,7%.

fot. bostylfoto / / FORUM

W 2014 roku przychody szkół wyższych w Polsce wyniosły łącznie 22 mld zł, z tego 19,5 mld zł przypada na szkoły publiczne. Najlepiej radzą sobie szkoły techniczne, które wypracowały zysk na poziomie 184 mln zł. Uniwersytety zarobiły 115 mln zł, a uczelnie ekonomiczne tylko 7,5 mln zł. Ze szkół publicznych, tylko uniwersytety medyczne zakończyły rok pod kreską (-1,6 mln zł), ale wynika to z kosztownych i dużych inwestycji w infrastrukturę uczelni. Z danych GUS-u wynika, że problem mają uczelnie niepubliczne, które w zeszłym roku łącznie straciły prawie 24 mln zł (przy łącznych przychodach na poziomie 2,5 mld zł).

W 2006 roku w Polsce było prawie 2 mln studentów, a obecnie mamy już ich tylko 1,46 mln (434 tys. na uniwersytetach, 319 tys. na politechnikach, 187 tys. na uczelniach ekonomicznych). Uczy ich 90 tys. nauczycieli akademickich, w tym 22 tys. z tytułem profesorskim.

Reklama

Jednostkowy koszt kształcenia zależy od kierunku studiów i profilu uczelni – waha się on od 11 tys. na uczelniach ekonomicznych do 39 tys. na uczelniach o profilu artystycznym – o dziwo, wykształcenie artysty jest droższe niż lekarza – jednostkowy koszt kształcenia na uniwersytetach medycznych wynosi 30 tys. zł , a na technicznych 16 tys. zł.

Ciemna materia między teorią a praktyką

Osiągnięcia poprzedniego rządu są, ale trudno je zauważyć, bo wciąż mamy problem z przekuciem teorii na praktyczny sukces. Na ten moment odchodzący rząd chwali się zmianą finansowania szkolnictwa wyższego, efektywniejszym wykorzystaniem środków unijnych, wdrożeniem systemu monitorowania karier absolwentów, a także umiędzynarodowieniem polskich uniwersytetów, co należy rozumieć poprzez dwukrotny wzrost cudzoziemców wybierających się na studia do naszego kraju. Jednak, jeśli przyjrzymy się wszystkiemu bliżej, to okazuje się, że zmiana sposobu finansowania nie wpłynęła specjalnie na wzrost zarobków kadry akademickiej czy wzrost stypendiów naukowych.

Niektóre budynki poważnych wydziałów w dalszym ciągu bardziej przypominają bunkry z czasów okupacji, a część domów studenckich standardem nie odbiega od najpodlejszych noclegowni. Wielki sukces, jakim teoretycznie jest umiędzynarodowienie oznacza, że w Polsce uczy się coraz więcej studentów z Ukrainy, Białorusi i innych państw byłego ZSRR – studenci z Europy Zachodniej przyjeżdżają do nas tylko na Erasmusa, gdy chcą mieć rok przerwy i zaoszczędzić trochę pieniędzy ze stypendiów.

Głos uczelni jest niesłyszany

W dalszym ciągu nie wykorzystuje się też potencjału naukowego, nawet podczas debat publicznych dotyczących ważnych elementów gospodarki – naukowcy dalej piszą głównie na półki, a ich prace kurzą się w bibliotekach. Czy ktoś widział, by naukowcy oprotestowali publicznie niektóre populistyczne wypowiedzi polityków (nawet tych, którzy legitymują się tytułem profesora)?. Niestety, gdy przychodzi co do czego, to politycy uciekają w stronę populizmu, podczas gdy gotowe rozwiązania omawiane są tylko na nudnych (?) konferencjach naukowych.

Na uczelniach technicznych i medycznych sprawy mają się trochę lepiej, ale wciąż najlepsze pomysły polskich naukowców częściej odnajdują zachodni inwestorzy niż polscy.

Wyraźnie brakuje nam czynnika sprawczego, pewnego rodzaju elementu inicjującego pewne procesy – prawdopodobnie na poziomie systemowym jego wdrożenie jest po prostu niemożliwe. Uniwersytety i inne publiczne szkoły wyższe twierdzą, że ich głównym zadaniem jest kształcenie – słusznie, ale jako instytucje o dużej renomie potencjale muszą też być bardziej skore do wychodzenia naprzeciw oczekiwaniom biznesu, nawet jeśli ten początkowo nie jest tym zainteresowany. Wbrew pozorom to na nich spoczywa duża część odpowiedzialności za rozwój Polski innowacyjnej i nowoczesnej. Zwłaszcza, że malejąca liczba studentów nie pozostawia im innego wyjścia.

Źródło:
Tematy
Otwórz konto firmowe mBiznes Standard w mBanku wraz z kartą firmową np. Mastercard i zyskaj 350 zł premii

Otwórz konto firmowe mBiznes Standard w mBanku wraz z kartą firmową np. Mastercard i zyskaj 350 zł premii

Komentarze (47)

dodaj komentarz
~tryton
Zmienić to trzeba tych wykładowców, co niektórzy mają po 70lat, albo więcej nawet czasem i uczą, oraz wymagają od studentów wiedzy która jest dawno nieaktualna. To samo dużo wykładowców zamiast uczyć rzeczy potrzebnych ,ważnych, to myślą tylko jak uwalić studenta szczególikami na egzaminach, a wiem naprawdę o czym piszę,
~Leon
Z tym czynnikiem sprawczym trafna uwaga. Jest trochę nieuchwytny.
Jak firmy o nowoczesnym profilu produkcji/usług uzyskają wsparcie swiadomej polityki
państwo same zaczną poszukiwać inowacji i kontaktów z odpowiednimi instytucjami
lub uczelniami
~nauczyciel
Najważniejsze to powstrzymać idiotyczny tryb awansów szczególnie habilitacji bo niedługo już sprzątaczki będą profesorami
~january
Dokładnie, na uczelniach pełno profesorów i doktorów, którzy kompletnie nie powinni nigdy nimi zostać, często awansują po znajomości, bo jak się robi doktora na uczelni na której się pracuje, a w komisji są "koledzy z pracy", albo rodzina często nawet to o czym tu mówić.
~Pablo
Przede wszystkim należy podnieść skandalicznie niskie pensje. Jako nauczyciel akademicki języka ang mam pensje 2002zł netto!!! I proszę nie pisać, ze etat to tylko 18h. Ja po pracy wieczorami muszę się przygotowywać do zajęć (prezentacje PPT, itp.), poprawiać testy, eseje itp.
~harry_callahan
A kto cie trzyma, wyjedz do USA czy UK albo innego kraju anglojezycznego, pojdz do pracy i bedziesz zarabial wiecej. Albo w PL zmien prace idz do przemyslu i bedziesz zarabiac 15-20 tys brutto . ale wiem w czym tkwi problem, jak sie nic nie umie to najlepiej wychodzi nauczanie.
Aha jako ze znasz biegle angileski szybko sie
A kto cie trzyma, wyjedz do USA czy UK albo innego kraju anglojezycznego, pojdz do pracy i bedziesz zarabial wiecej. Albo w PL zmien prace idz do przemyslu i bedziesz zarabiac 15-20 tys brutto . ale wiem w czym tkwi problem, jak sie nic nie umie to najlepiej wychodzi nauczanie.
Aha jako ze znasz biegle angileski szybko sie zintegrujesz
~tom
Na jednej z uczelni publicznych najpierw córeczka a następnie po około roku później syneczek profesora z byłych WSW robili doktoraty, przy czym syneczek zaledwie rok po ukończeniu studiów a właściwie po załatwieniu studiów przez tatusia. To trzeba zmienić szybko boleśnie dla takich karierowiczów, którzy myślą, że będą dziedziczyć Na jednej z uczelni publicznych najpierw córeczka a następnie po około roku później syneczek profesora z byłych WSW robili doktoraty, przy czym syneczek zaledwie rok po ukończeniu studiów a właściwie po załatwieniu studiów przez tatusia. To trzeba zmienić szybko boleśnie dla takich karierowiczów, którzy myślą, że będą dziedziczyć tytuły przez całe pokolenia. Powiedzenie tego szpicla z WSW to wykładowców w czasie sesji - pamiętajcie, że mój syn odziedziczył inteligencję po tatusiu.
~Tom
Co jego czeka, to jego osobista sprawa. I to mało ważne np. dla środowiska akademickiego. Wazniejsze co czeka środowisko adkademickie przy kolejnym ministrze z sektora prywatnych uczelni, czy raczej prywatnych komercyjnych szkół pomaturalnych używających bardziej lub mniej zasłużenie nazwy Szkoła Wyższa.
Jesli będzie reprezentował
Co jego czeka, to jego osobista sprawa. I to mało ważne np. dla środowiska akademickiego. Wazniejsze co czeka środowisko adkademickie przy kolejnym ministrze z sektora prywatnych uczelni, czy raczej prywatnych komercyjnych szkół pomaturalnych używających bardziej lub mniej zasłużenie nazwy Szkoła Wyższa.
Jesli będzie reprezentował i wyróżniał z całą swoją przemądrzałością i uporem stanowisko szkół komercyjnych prywatnych, czego się należy spodziewać po tego typu człowieku, który już pokazał, że kiepsko toleruje odmienne poglądy, to będą to kolejne lata kiedy to środowisko będzie musiało samo zadbać o swoją rolę.
~Hilek
Żeby było przełożenie wyników badań na sukcesy gospodarcze kraju musi być STRATEGIA i POLITYKA GOSPODARCZO-PRZEMYSŁOWA PAŃSTWA, a TAKOWEJ NIE MA, czyli nadal będzie "wishful thinking" w rodzaju "jak nie wiem jak to przynajmniej coś zmienię - i się ode mnie odczepią na pewien czas". PiS tez jej nie wyartykułuje Żeby było przełożenie wyników badań na sukcesy gospodarcze kraju musi być STRATEGIA i POLITYKA GOSPODARCZO-PRZEMYSŁOWA PAŃSTWA, a TAKOWEJ NIE MA, czyli nadal będzie "wishful thinking" w rodzaju "jak nie wiem jak to przynajmniej coś zmienię - i się ode mnie odczepią na pewien czas". PiS tez jej nie wyartykułuje bo nie ma do tego specjalistów.
~htr
Wierzę że Pan Minister ostro zabierze się do pracy i sprywatyzuje większość przechowalni dla starych ramoli co to kasę biorą za zasługi (głównie z budżetu Państwa) i po obstawiali różne stołki swoimi rodzinkami, konkubinami, kochankami....
Na jednego nauczyciela akademickiego przypada 15 studentów a to ciekawe?

Powiązane: Rząd Beaty Szydło

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki