Najnowsze badanie SII pokazało, że inwestor giełdowy się starzeje. Świeżej krwi brakuje jednak także po drugiej stronie. Przez rynek pierwotny przeszła w ostatnich miesiącach fala nieudanych IPO.


Najnowsze Ogólnopolskie Badanie Inwestorów pokazało, że do 8,9% spadła liczba inwestorów poniżej 25 roku życia. Dla porównania, w 2009 roku stanowili oni aż 1/4 wszystkich inwestorów. Rośnie także giełdowy staż przeciętnego gracza. Cztery lata temu inwestorzy ze stażem poniżej 5 lat stanowili 67,9% ogółu, dziś to ledwie 36%. Na rynku brakuje więc świeżej krwi. To jednak nie są jedyne zmartwienia giełdy. Bardzo słabo prezentują się również statystyki dotyczące napływu spółek. Rok 2015 może być jednym z najgorszych okresów dla rynku IPO (Initial Public Offering - z ang. pierwsza oferta publiczna).
Od początku 2015 roku na GPW pojawiło się już 20 podmiotów. Dokładnie połowa z nich to jednak transfery z NewConnect, spółkową świeżą krew stanowi grono ledwie 10 podmiotów. Tak słabego rynku pierwotnego nad Wisłą nie było od dawna. W ciągu ostatniej dekady najgorzej pod względem liczby debiutów wypadł rok 2009, wtedy przy Książęcej pojawiło się tylko 12 nowych spółek (bez transferów z NC), a więc o dwie sztuki więcej niż obecnie.


Niewiele lepiej prezentuje się bieżący rok po uwzględnieniu wielkości ofert. Wprawdzie ich suma jest już wyższa niż przed rokiem, jednak to niewielkie pocieszenie, ponieważ rok 2014 był najsłabszym rokiem ostatniego dziesięciolecia, a póki co szanse na dorównanie drugiemu najsłabszemu pod tym względem okresowi (rok 2012) wydają się niewielkie. Budowana przez ponad trzy kwartały suma musiałaby zostać podwojona w ledwie dwa miesiące. Wprawdzie w zaawansowanej fazie znajduje się obecnie oferta Wittchena, jednak jeżeli nawet okaże się ona sukcesem, to w niewielkim stopniu odmieni postrzeganie 2015 roku.


Dlaczego z IPO jest źle? Winne m.in. OFE
Wytłumaczeń jest wiele, z małą atrakcyjnością GPW w ostatnim czasie na czele. Słaba płynność, boczny trend i demontaż OFE, który znacząco ograniczył wielkość strony popytowej podczas potencjalnych ofert to bodaj trzy najważniejsze elementy, które stanowią ogromną rysę na wizerunku GPW, jako idealnego miejsca do pozyskiwania kapitału.
Tezę tę zdają się potwierdzać dwa wnioski, które można wyciągnąć z zaprezentowanych wcześniej wykresów. Po pierwsze historycznie giełda najmocniej przyciąga nowe spółki podczas hossy, szczególnie w końcowych jej okresach. Nic dziwnego, do rynku lgną bowiem wówczas również i nowi inwestorzy, a wyśrubowane wyceny innych spółek dodatkowo podwyższają szansę na sprzedaż akcji po możliwie najlepszej cenie. Po drugie dwa najgorsze wyniki ostatniej dekady nastąpiły po demontażu OFE.
GPW przegrywa na dwóch frontach
Oczywiście należy także zauważyć, że od czasu oferty Energi (grudzień 2013) brakowało spektakularnych debiutów państwowych gigantów, które podbiłyby statystyki. To jednak nie jest najlepszy trop, zapaść widać bowiem także w wolumenach, a nie tylko w wartości ofert. Dodatkowo chętnych do debiutów nie brakuje, po prostu ciężko im na rynku uzyskać satysfakcjonującą cenę.
Dowodzi tego fala zawieszonych IPO, która w tym roku przeszła przez rynek. Swoje oferty rozpoczynali m.in. Etos (właściciel marki Diverse), Bank Pocztowy, EnterAir, Pfleiderer czy Lokum Deweloper, wszystkie one zakończyły się jednak fiaskiem. Każda decyzja o zawieszeniu IPO miała oczywiście swoją specyfikę, taka seria jednak wyraźnie wskazuje na głębszy problem całego rynku pierwotnego. Potwierdzają to także problemy Idea Banku, który na GPW wprawdzie zadebiutował, jego IPO jednak ciężko uznać za sukces.
Giełda przekonuje, że wciąż stara się pozyskać nowych graczy - zarówno inwestorów, jak i emitentów. Wspomniany w pierwszym akapicie raport SII oraz kiepska kondycja rynku pierwotnego wskazują jednak, że władze GPW póki co w walce tej przegrywają. I to na obu frontach, brakuje bowiem zarówno nowych inwestorów, jak i nowych spółek. Polska giełda kuleje więc na obie nogi.