Są coraz bardziej zmęczeni chaosem i zwiększoną liczbą obowiązków. Do tego dochodzą pretensje klientów zirytowanych ograniczonymi godzinami otwarcia placówek, długimi kolejkami i listami, które dochodzą za późno – to ostatnio codzienność pracowników Poczty Polskiej.


Od listopada ubiegłego roku załoga Poczty Polskiej zmniejszyła się o blisko 6,3 tys. osób. Efektem tego są skrócone godziny pracy urzędów, mniejsza liczba listonoszy i pracowników okienkowych, a co za tym idzie – coraz dłuższe kolejki, w których klienci nie kryją swojego zdenerwowania.
– Przychodziłam tu już trzy razy, żeby odebrać przesyłkę. Za każdym razem miałam nadzieję, że ta kolejka będzie choć trochę krótsza. Ostatecznie musiałam odstać swoje, czyli dokładnie pół godziny, a nie jestem już młodą osobą – żali się Bankier.pl Beata Lewandowska z Wrocławia.
– Gdy okazało się, że moja przesyłka nie dotarła do mnie w odpowiednim terminie, przyszedłem sprawdzić na pocztę, co się z nią dzieje. Pani, która poszła jej szukać, wróciła dopiero po 20 minutach. Takie mają teraz zamieszanie – opowiada Bankier.pl Piotr Arendarczyk z Gdyni.
Szczery do bólu prezes Poczty Polskiej: Będę mówił paczkomat, a listonosze nie powinni odchodzić na emeryturę
Bazarki na Poczcie Polskie, zatrudnienia firm znajomych, intratnych obietnicach zatrudnienia i zemście za ich niezrealizowanie, konkursowych "dupokrytkach" i sympatii do Rafała Brzoski - to tylko część rewelacji pojawiających się w wywiadzie prezesa Poczty Polskiej Sebastiana Mikosza w Wirtualnej Polsce. Jak sami dziennikarze przyznają: za te odpowiedzi zostanie odwołany.
Listonosze „padają na twarz”
Ze zmian w organizacji pracy nie są też zadowoleni listonosze. – Nigdy nie było łatwo, ale od kilku miesięcy jest wyjątkowo ciężko – mówi Bankier.pl listonosz z Wrocławia. – Dotychczas miałem swój rejon, który obsługiwałem. Znam tam już mieszkańców, więc choć praca nie jest lekka, to przynajmniej była miła. Teraz swoją pracę muszę dzielić na dwa rejony, bo kolega z tego drugiego dobrowolnie odszedł z pracy. Oznacza to również, że w obu listy są dostarczane rzadziej, a odbiorcy coraz bardziej się złoszczą. To i nam dostaje się po głowie. Niestety nic nie mogę na to poradzić, bo nie mam wpisanego miejsca pracy w umowie.
Również na forach internetowych pracownicy poczty wylewają swoje żale. Jedna z listonoszek napisała: „Nawet sobie nie wyobrażacie, ile mamy pracy. Myślicie, że mamy tylko zwykłe listy? Mamy też setki listów poleconych i paczek. Padam na twarz po tym tygodniu. Ach! Zapomniałam o płatnościach! Ponad 100 przekazów przez 2 dni w tym tygodniu. […] Nie mamy nawet najniższej krajowej.”
Klienci nie przebierają w słowach
Na chaos i nadmiar obowiązków narzekają też panie pracujące w okienkach pocztowych.
– To już trzecie miejsce, w którym pracuję w tym miesiącu – żali się Bankier.pl pani Agnieszka, pracownica poczty w jednym z wrocławskich urzędów. – Nikogo nie obchodzi, że muszę teraz jechać do pracy przez całe miasto. W dodatku w każdej placówce wszystko jest inaczej rozmieszczone. Za każdym razem trzeba się od nowa uczyć, gdzie co leży. To nie ułatwia pracy.
– Wcześniej były u nas czynne trzy okienka, a teraz tylko jedno – mówi Bankier.pl pani Marzena z jednego z gdyńskich urzędów pocztowych. – To sprawia, że cały czas jest dość spora kolejka, a nie wszyscy klienci wykazują się zrozumieniem. Często obrzucają nas niezbyt miłymi epitetami. Przez to atmosfera jest raczej napięta.
Za mało ludzi, za dużo pracy
O nadmiarze pracy pocztowcy piszą też w social mediach.
„Na tych samych stanowiskach dokłada się cały czas roboty i odpowiedzialności. Zaraz pracownicy nie będą w stanie wykonać jej rzetelnie i będą zwalniani za niedopełnienie obowiązków służbowych” – pisze jedna z osób zatrudnionych w urzędzie pocztowym.
Ktoś inny dodaje: „Przestawianie wystawek, robienie kącików, miski dla psów, a na okienkach dalej jeden pracownik i kolejka od otwarcia do zamknięcia od drzwi do drzwi”
Na brak odpowiednio licznej kadry narzekają też pracownicy sortowni.
„Jak przychodzą przesyłki, to najważniejsze są "priorytety" i paczki. Reszty i tak nie zdążymy zrobić, aby listonosze dostali tak do 9:35/10:00 godziny” – pisze jeden z nich.
Premia na osłodę?
Poczta Polska poinformowała, że w drugiej połowie roku, pracownikom zostaną wypłacone premie roczne o łącznej wartości 200 mln zł. W przeliczeniu na ok. 45 tys. zatrudnionych daje to średnio 4800 zł brutto na osobę.
Na bonus ten mają szansę wszyscy objęci Zakładowym Układem Zbiorowym Pracy, którzy pracują w spółce od 1 października 2024 r. i nie odejdą co najmniej do 30 września 2025 r. Jej wysokość uzależniona będzie m.in. od liczby faktycznie przepracowanych dni w tym okresie. Oznacza to, że czas pozostawania na zwolnieniu lekarskim nie zostanie uwzględniony podczas wyliczania jej wysokości.
– Poczekamy aż wpłynie na nasze konta. Lepiej nie cieszyć się na zapas – twierdzi jeden z wrocławskich listonoszy.


















































