
Problemy, w które wpadł włoski sektor bankowy, znalazły przełożenie na polski rynek. Sprzedaż pakietu Pekao SA uznać należy za desperacki ruch UniCredit. Sposób przeprowadzenia transakcji potwierdza, że włoska grupa stoi pod ścianą. Jaka przyszłość czeka Pekao?
Zainteresowanie obserwatorów rynków finansowych powoli przesuwa się z Wielkiej Brytanii na Włochy. To właśnie na Półwyspie Apenińskim dostrzeżone zostało potencjalne źródło nowego kryzysu. Wskaźnik złych kredytów sięga w Italii aż 18%, co odpowiada ok. 360 mld euro. Dla porównania, w USA w przededniu kryzysu z 2008 roku wskaźnik wynosił jedynie 5%.
Włosi już musieli ratować pomniejsze banki - na pomoc Banca Popolare di Vicenza i Veneto Banca wydano już 2,5 mld euro. Teraz wsparcia potrzebować mogą ci, którzy wcześniej ruszali na ratunek. Pierwszym kandydatem jest Monte Paschi di Siena – najdłużej nieprzerwanie funkcjonujący bank na świecie (założony w 1472 r.) – w którym odsetek złych kredytów wynosi blisko 35%.
Włoski gigant potrzebuje kapitału
W nie najlepszej formie jest także włoski gigant – UniCredit. W maju stanowisko stracił prezes spółki. Powodów zwolnienia nie podano, jednak inwestorzy już od kilku miesięcy narzekali na sytuację spółki. Trudne warunki gospodarcze utrudniały akcję kredytową. Jednocześnie w aktywach banku znajduje się 80 mld euro złych kredytów, a jego zabezpieczenia są zbyt słabe.
Problemy włoskiego giganta gołym okiem widać na giełdowym wykresie. Od początku roku UniCredit stracił ponad 60% swojej wartości. W lipcu papiery grupy były najtańsze w historii.
UniCredit potrzebuje kapitału, nawet 9 mld euro. Do celu Włochów poprowadzić ma ewentualna emisja akcji i wyprzedaż aktywów. We wtorek UniCredit poinformowało o sprzedaży 10-procentowego pakietu FinecoBanku. Transakcja przyniosła grupie ok. 328 mln euro. Następnie pod młotek trafił podobny pakiet akcji banku Pekao. W sumie Włosi uzbierali około miliarda euro, a więc ledwie niewielką część potrzebnych pieniędzy.
Pekao, perła w koronie UniCredit
Szczególnie dobrze sytuację Włochów obrazuje transakcja na akcjach Pekao. Do tej pory UniCredit posiadał 50,1% udziałów w polskim banku. Był on swego rodzaju perłą w koronie włoskiej grupy. Polski bank we wtorek był wyceniany na 35,5 mld zł, zaś jego właściciel na 56 mld zł. Statystyka ta jest o tyle ciekawa, że oba banki grają w zupełnie innych ligach. Z aktywami rzędu 160 mld zł Pekao SA nie mieści się nawet w gronie europejskich „średniaków”. Za to UniCredit z sumą bilansową na poziomie 3,9 bln zł jest jednym z europejskich potentatów.

Cały włoski pakiet w Pekao na rynku wyceniany więc był na 17,8 mld zł. Mógłby on więc rozwiązać wiele problemów UniCredit, dlatego o sprzedaży udziałów w polskim banku spekulowano od co najmniej dwóch miesięcy. Teraz transakcja stała się faktem, 1/5 włoskiego pakietu znalazła nowych nabywców za 3,3 mld zł. Cenę, z rynkowego punktu widzenia, należy uznać za zadowalającą, jednak sam sposób przeprowadzenia transakcji jest najlepszym dowodem na finansowe problemy UniCredit.
Magiczne 50%
Włosi podobne pakiety sprzedawali m.in we wspomnianym Fineco, ale również w 2013 roku w Pekao. Transakcje te dokonywane były jednak, gdy UniCredit posiadał sięgające 60% pakiety wspomnianych spółek. Teraz w Pekao Włosi mieli ledwie 50,1% udziałów, a więc nawet niewielki pakiet wypuszczony z rąk oznaczał zejście poniżej poziomu 50%.
- To utrata nie tylko większości na WZA i prawa konsolidacji, ale także premii, którą można uzyskać przy sprzedaży całego pakietu kontrolnego. Ta w tego typu transakcjach szacowana jest na 10-20% wartości całej transakcji, stąd na sprzedaży etapowej UniCredit traci – uważa Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.
Być może Włosi nie mogli znaleźć chętnego na cały swój pakiet udziałów w Pekao, gdyby jednak nie stali pod ścianą, spokojnie mogliby wstrzymać się z transakcją. Sprzedaż etapowa w tym wypadku oznacza utratę potencjalnych korzyści, ciężko więc uwierzyć, by w normalnych warunkach UniCredit zdecydowało się na taki krok. I choć wciąż Włosi rządzą i dzielą w Pekao, to zejście poniżej magicznej bariery 50% sprawia, że każda posiadana przez UniCredit akcja polskiego banku warta jest mniej.
A przecież sprzedaż części udziałów w Pekao to nie koniec procesu zbierania przez Włochów pieniędzy. Włosi potrzebują kolejnych miliardów euro i drogą do ich zdobycia może być dalsze wyprzedawanie Pekao. Akcjonariusze polskiej spółki powinni mieć świadomość tego faktu.
- Za dość prawdopodobne uważam kolejne transakcje sprzedaży akcji Pekao SA ze strony głównego akcjonariusza, co sugerowałby stosunkowo krótki lock-up (90 dni). Wszyscy wiedzą, że UniCredit działa pod presją i że trudno będzie mu uzyskać dobrą cenę - komentuje Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.
Włoskie bail-iny nie sięgną polskich depozytów
Do sprzedaży całościowego pakietu polskiego banku póki co jednak nie doszło i Pekao wciąż pozostaje w grupie UniCredit. Co oznaczałyby w tej sytuacji nagłe problemy włoskiego giganta? Na początku tego roku w życie weszła dyrektywa BRRD, której kluczowym zapisem jest tzw. „reguła bail-in” zakładająca, że środków na pomoc bankom znajdującym się w tarapatach w pierwszej kolejności należy szukać u ich akcjonariuszy, wierzycieli, a nawet deponentów.
W Pekao przekonują jednak, że procedura bail-in dotyczy tylko pojedynczego banku zagrożonego, a depozyty z innych banków grupy kapitałowej nie są nią objęte. Oznacza to, że nawet jeżeli we Włoszech ziściłby się czarny scenariusz, pieniądze klientów Pekao są bezpieczne.
W razie kryzysu zagrożeni będą wszyscy
Bezpieczne wydają się również kapitały zgromadzone przez sam bank. Ryzyko, że UniCredit sięgnie po nie dla ewentualnego ratowania swej płynności, wydaje się niewielkie. - Przelew kapitałów nie jest łatwą sprawą. Potrzeba tutaj przyzwolenia KNF, który raczej by na taki przelew czy nadwyżkową dywidendę nie pozwolił. Dlatego nie widzę tutaj większego zagrożenia. Szczególnie, że Pekao ma jeden z wyższych współczynników kapitałowych na polskim rynku – twierdzi Sobolewski.
Przeczytaj także
Problemy włoskich banków nie powinny więc, poza transakcjami na akcjach, bezpośrednio uderzyć w Pekao. Nie można jednak zapominać, że przeanalizowane zostały tutaj jedynie ryzyka wynikające z faktu posiadania przez Pekao włoskiego właściciela. Jeżeli sytuacja we włoskim sektorze bankowym się zaogni, to jej skutkiem może być kryzys sięgający nie tylko poza granice Włoch, ale także i strefy euro. To jednak nie jest problem wyłącznie samego Pekao, ale także i większości polskich spółek z bankami na czele.
