Coś się dzieje na rynku stóp procentowych
Nie wiem, czy warto o tym wspominać, ale coś właśnie zaczęło się dziać na rynku stóp procentowych. Zmiany zaszły zarówno na rynku dolarowym, "eurowym" jak i złotowym. W naszym przypadku nastąpił wzrost rentowności krótkoterminowych papierów skarbowych oraz lokat na rynku międzybankowym. Oznaczać to może odwrót od papierów o krótszym okresie do wykupu. Dzisiejszy przetarg na bony potwierdza tę prawidłowość. W przypadku bonów 13-tygodniowych zanotowano wzrost rentowności aż o 20 punktów bazowych w porównaniu z przetargiem z przed tygodnia. Popyt na te bony był znikomy i mało brakowało, by MF po raz kolejny nie sprzedało w całości wystawionych na sprzedaż papierów. Lepiej było w przypadku bonów 52-tygodniowych. Tutaj popyt nadal utrzymuje się na dość wysokim poziomie - trzykrotnie przewyższającym podaż. Rentowność tych bonów nie uległa zmianie w porównaniu z poprzednim przetargiem.
Odwrotna sytuacja zapanowała na rynku dolarowym i eurowym. Na obydwu doszło dziś do sporego spadku stóp procentowych. Większy spadek zanotowano jednak w przypadku stóp procentowych na dolara. Tym samym różnica pomiędzy oprocentowaniem lokat 3 miesięcznych (mój ulubiony wskaźnik nastrojów) znowu zrobiła się bardziej ujemna. Tak więc na razie nici z odwróceniem koniunktury na rynkach akcji. Pamiętacie bowiem mój wykres, na którym w długim horyzoncie czasu ustalenie się ekstremum lokalnego na krzywej (różnica w oprocentowaniu lokat 3 miesięcznych dolarowych i nominowanych w euro) było zwiastunem zmiany trendu na rynkach akcji. I co ciekawe ten zwiastun pojawiał się na 2-3 miesiące przed ustaleniem ekstremum na rynkach akcji. To by znaczyło, że do końca obecnej fali bessy za Atlantykiem mamy jeszcze co najmniej 2-3 miesiące. Niezbyt to pocieszające.
Tak więc podczas gdy posiadacze akcji ze zgrozą patrzą na topniejący kapitał, posiadacze papierów skarbowych o stałej stopie procentowej ze starych emisji zacierają ręce. Ich kapitał rośnie, a hossa na rynku obligacji rozwija się w najlepsze.
Wypadałoby powiedzieć kilka słów na temat rynku walutowego. No cóż u nas sprawy wyglądają tak, jak wyglądają. Po wtorkowym sygnale zamknięcia najbardziej spekulacyjnych pozycji (przecięcie linii trendu rosnącego) pozostało już tylko trzymanie zasobów strategicznych - czyli tych otwartych z początku lipca, gdy zaczynał się nowy (nadal jeszcze trwający) trend wyższego rzędu. Mówi się, że to efekt oczekiwań inwestorów na napływ walut obcych ze strony MF. Jak wiemy MF otrzyma waluty obce za sprzedaż akcji inwestorom zagranicznym. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że MF pędem pobiegnie do "okienka" i wymieni waluty na złotówki. Potrzeby budżetu (wypłaty pensji dla budżetówki) są nam ogólnie znane. Większego osłabienia złotego oczekuje jednak w okolicach wyborów parlamentarnych. SLD+UP po ukonstytuowaniu nowego rządu przedstawi ogółowi bilans otwarcia nowej władzy. Oczywiste jest, iż lepiej pokazać taki bilans w jeszcze czarniejszych kolorach, niż wynikało to z "czarnej" wizji ministra Bauca. Wtedy może dojść do paniki podobnej do tej z początku lipca. Ale póki co lepiej nie wystawiać długich pozycji ze zbyt dużym lewarem. Można bowiem łatwo zostać podwiezionym przez spekulacyjny kapitał zagraniczny, który może pokazać jeszcze swe harce.
A co na temat rynku EUR/USD? Czy po dzisiejszym dniu jest jeszcze ktoś, kto w pełni rozumie zachowanie tego rynku? Jak czytam wypowiedzi dealerów walutowych, to śmiech mnie ogarnia wielki. Ja nie wstydzę się przyznać, że nie zrozumiałe są dla mnie zmiany zachodzące na tym rynku od dłuższego czasu. Trzymam się więc od niego z daleka i bawię się oglądaniem tylko - jak widz na widowni. Darmowa zabawa... Natomiast większość dealerów walutowych komentując ostatnie zmiany na rynku dolar-euro widzi same logiczne wytłumaczenia. Być może moja logika jest przestarzała? Może tutaj należałoby zastosować teorię logiki rozmytej? Jedno wiem na pewno. Ceny opcji na kurs eur/usd będą szły jeszcze mocno w górę. Warto może pospekulować na tym rynku - ale tylko na samym wzroście ceny opcji wynikającym ze wzrostu zmienności. Nie radzę zajmować pozycji obstawiającej konkretny kierunek kursu walut.
(JM)