REKLAMA

Chińska inflacja oderwała się od prognoz

Krzysztof Kolany2010-12-17 14:30główny analityk Bankier.pl
publikacja
2010-12-17 14:30
Rosnąca inflacja w Chinach „nagle” stała się palącym problemem. Ujawniony w listopadzie szybki wzrost cen dóbr konsumpcyjnych zaskoczył zachodnich ekonomistów i pokazał, że ryzyko dla wzrostu trzeciej gospodarki świata może być znacznie poważniejsze niż oczekiwano.

Według oficjalnych danych chińskiego biura statystycznego w listopadzie indeks cen konsumpcyjnych (CPI) był o 5,1% wyższy niż rok wcześniej, a ceny producentów rosły w tempie 6,1%. Obie te wartości przekroczyły oczekiwania wszystkich rynkowych ekonomistów i były znacznie wyższe od dynamiki odnotowanej w październiku (odpowiednio: 4,4% i 5%). Problem w tym, że oficjalne chińskie statystyki są mało wiarygodne, co w prywatnych rozmowach przyznają nawet chińscy oficjele (niedawno ujawnił to portal WikiLeaks).



Oznacza to, że publikowane przez rząd dane o wzroście cen pokazują tylko część faktycznej inflacji, którą niezależni ekonomiści szacują o kilka punktów procentowych wyżej od oficjalnego wskaźnika CPI. Tak więc władze ChRL zaczynają ujawniać faktyczny stan gospodarki, dla której coraz szybciej rosnące ceny oznaczają poważne kłopoty. Po pierwsze, szybko drożejące artykuły żywnościowe (oficjalnie 11,7% rdr) wywołują coraz większe niezadowolenie społeczeństwa, które większość dochodu przeznacza na jedzenie. Po drugie, rosnące koszty życia nasilają nieobecną dotąd presję płacową, co może znacząco obniżyć konkurencyjność eksportu. Już latem zarządy takich koncernów jak Foxconn czy Honda zgodziły się na podwyżki i to aż o 35-70%. W górę idą także ustalane przez lokalne władze płace minimalne. Na przykład w Pekinie dolny limit miesięcznego wynagrodzenia podniesiono o 20%, do 960 juanów (144 USD).

Jednakże nawet tak silne podwyżki płac nie są prawdziwą przyczyną nagłego wzrostu inflacji. Winny jest galopujący przyrost podaży pieniądza napędzany przez szaloną akcję kredytową chińskich (w większości państwowych) banków. Statystyki dotyczące podaży pieniądza i kredytu wydają się być jedynymi niezafałszowanymi danymi makroekonomicznymi w Państwie Środka. Od początku roku do końca listopada chińskie banki udzieliły kredytów za 7,45 biliona juanów (1,1 mld USD), praktycznie osiągając tegoroczny limit ustalony przez władze (7,5 bln CNY). W ciągu ostatnich dwóch lat wartość udzielonych kredytów wzrosła o 60%, w wyniku czego podaż pieniądza M2 od dwóch lat przyrasta w tempie blisko 20% rocznie. W rezultacie Chińczycy mają już więcej pieniędzy niż Amerykanie: agregat M2 w USA wynosi „zaledwie” 8,7 biliona USD, a w Chinach jest to 71 bilionów juanów, czyli 10,6 bln USD.

Tani kredyt pompuje wszystkie sektory gospodarki, ale jego skutki najlepiej widać w branży motoryzacyjnej oraz w nieruchomościach. Już w zeszłym roku Chiny wyprzedziły Stany Zjednoczone i stały się największym rynkiem motoryzacyjnym świata, ze sprzedażą na poziomie 13,6 miliona pojazdów. W tym roku tylko do końca listopada sprzedano 16,4 miliona nowych samochodów, czyli o jedną czwartą więcej niż w USA.

Jeszcze poważniejsza jest sytuacja na chińskim rynku nieruchomości mieszkaniowych. W ciągu trzech lat ceny mieszkań w 35 największych miastach wzrosły średnio o 80%. W Chinach deweloperzy budują obecnie ok. 20 milionów mieszkań, a władze lokalne stawiają drugie tyle. Tymczasem przez ostatnie 10 lat w Państwie Środka zbudowano ok. 60 mln prywatnych mieszkań. Telewizja CNBC na podstawie liczby liczników energii elektrycznej wykazujących zerową konsumpcję oszacowała, że aż 64,5 milionów mieszkań stoi pustych. Są to nieruchomości albo kupione w celach spekulacyjnych albo pozostające w gestii deweloperów.

Tymczasem pomimo szybko rosnącej inflacji Ludowy Bank Chin boi się w istotny sposób zaostrzyć politykę monetarną. Choć stawkę rezerw obowiązkowych podniesiono w tym roku już sześciokrotnie (do 18,5% wobec 3,5% w Polsce), to główna stopa procentowa (określająca oprocentowanie kredytów) wzrosła tylko raz. W październiku LBC dokonał podwyżki o 25 pb., podnosząc stawkę referencyjną do 5,56%. Ale oprocentowanie depozytów wynosi tylko 2,5% i jest znacznie niższe od nawet oficjalnej inflacji, co tylko zachęca Chińczyków do wydawania pieniędzy i podbijania cen w gospodarce.

Chińskie władze prowadzą zbyt luźną politykę monetarną, ponieważ obawiają się negatywnego wpływu wyższych stop procentowych na uzależnioną od kredytu gospodarkę. Aby stłumić inflację Chiny potrzebowałyby stóp wyższych o przynajmniej 3-5 pkt. proc., co zapewne przebiłoby spekulacyjny bąbel na rynku nieruchomości i pogrążyło kraj w głębokiej recesji (podobnie jak USA w roku 2008). Pekin boi się także nadmiernego napływu spekulacyjnego kapitału, który doprowadziłby do szybszej aprecjacji juana i w konsekwencji zagroziłby konkurencyjności eksportu

Tyle że odwlekając potrzebne decyzje chińskie władze tylko podwyższają koszty przyszłych działań antyinflacyjnych. Być może już w przyszłym roku Państwo Środka stanie przed nieprzyjemną alternatywą: dwucyfrowa inflacja wywołująca bunty społeczne, albo dwucyfrowe stopy procentowe skutkujące krachem w nieruchomościach, recesją w gospodarce i w konsekwencji wzrostem bezrobocia, negatywnie wpływającego na nastroje ludności.

Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (5)

dodaj komentarz
~Harvard z plusem
A ja się odniosę do ostatniego akapitu. Pan Kolany (powinien zmienić nazwisko na Kasandra) dał do wyboru dwie opcje. Ja stawiam, że jeżeli mamy wybierać z tych dwóch, to będziemy mieć do czynienia z pierwszą. Bunty społeczne w Chinach... Tam sobie umieją z tym radzić, poza tym jest to opcja łagodniejsza w skutkach. Z drugą opcją A ja się odniosę do ostatniego akapitu. Pan Kolany (powinien zmienić nazwisko na Kasandra) dał do wyboru dwie opcje. Ja stawiam, że jeżeli mamy wybierać z tych dwóch, to będziemy mieć do czynienia z pierwszą. Bunty społeczne w Chinach... Tam sobie umieją z tym radzić, poza tym jest to opcja łagodniejsza w skutkach. Z drugą opcją raczej by sobie nie poradzili.
~centurion z Galicji
Złe nastroje można skanalizowć.... wojną... Chinom brakuje tylko ... lotniskowców...
Rakiety, czołgi samoloty, wywiad satelitarny i ludzki mają porównywalny z jankeskim.
Chyba, że... zaatakują Rosję... wtedy lotniskowce nie będą potrzebne ...

~Zibi
Skoro jankesi zaczęli drukować dolary to skośni zaczęli temu przeciwdziałać drukując juany, kto przegra w tym wyścigu? Oczywiście reszta.
~endi
Wszysko co najgorsze zawsze przychodziło do nas ze wschodu ...
~KIMDZONGKILL
to już wiemy, skąd przyjdzie krach

Powiązane: Nieruchomości

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki