

Choć do meczu Polska-Japonia, na który mamy bilety, jest jeszcze sporo czasu, przybyliśmy już do Rosji, by - korzystając z Mistrzostw Świata - zwiedzić przynajmniej część tego ogromnego kraju. Mundial wydatnie to ułatwia.
Nasz redaktor Adam Torchała udał się do Rosji na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Będziemy publikować jego zapiski, w których pokazuje mundial z perspektywy turysty i kibica.
Mając bilet na mecz, mamy bowiem FanID, czyli kartę umożliwiającą wjazd do Rosji w czasie mistrzostw. Nie trzeba wizy, wystarczy FanID - nic tylko zwiedzać. Przygodę rozpoczynamy oczywiście od Moskwy.
Ta przywitała nas prawdziwym chaosem. Wychodząc z lotniska Wnukowo, widzimy ogromny korek i ludzi wijących się między samochodami. Policja niby kieruje ruchem, ale rządzi prawo klaksonu. Te słyszymy średnio co kilka sekund, dwukrotnie w ciągu krótkiego spaceru jesteśmy świadkami tego, jak kierowcom puszczają nerwy, wychodzą z samochodów i zaczynają się kłócić. Korek tworzą głownie taksówkarze liczący na turystyczne żniwa związane z mundialem. Klaksony urozmaicane są syrenami i dźwiękami odlatujących co chwila samolotów. Przy tym akompaniamencie przychodzi nam spędzić pierwszą noc.
Tak przywitala nas Moskwa. Lotnisko Wnukowo i taksowkowy chaos. Klaksony i syreny. Obok korek po horyzont, a przeciez jest polnoc. Ruchem kieruje policja #mundial2018 pic.twitter.com/jYAnNJ2byA
— Adam Torchała (@atorchala) 23 czerwca 2018
Tak, śpimy przy lotnisku. Nasz hostel to barak z wielkim wspólnym pokojem, który dzielimy z innymi podróżnikami. Dlaczego tak? Nie mieliśmy innego wyjścia. Do Moskwy przylecieliśmy ok. 23:00 tutejszego czasu. Było już zbyt późno, by zdążyć do kolegi mającego mieszkanie w oddalonej o ok. 2,5 godziny jazdy pociągiem Dubnej.
A nocleg w Moskwie to z kolei poważny wydatek. Na mundialu chce zarobić każdy, ceny poszybowały więc w kosmos. Znalezienie noclegu dla 3 osób w szeroko pojętym centrum poniżej 1000 zł to prawdziwy sukces. Podobnie jest zresztą w wielu innych miastach-gospodarzach (sprawdziliśmy czwórkę, którą odwiedzamy: Moskwa, Wołgograd, Samara i Kazan). Ceny zwalają z nóg.
Z kolei serwisy takie, jak Booking.com czy Airbnb na 2-3 miesiące przed mundialem pełne były ogłoszeń nie tylko hoteli, hosteli i innych gospód, ale i ofert od zwykłych Rosjan szukających grosza. Nazwy bardzo wielu ofert zaczynały się od slow "world cup". Opinii czy recenzji wcześniejszych gości - brak. Bierzesz więc kota w worku. A i jakość nie powala. Szczytem była dobudówka z pustaków, którą ktoś postawił przy swoim domu w Wołgogradzie. Cena w dniu meczu Polska-Japonia? 600 zł dla 4 osób. Tanio, ale raczej jest to oferta dla odważnych. My nie ryzykujemy. Nocleg kupujemy w pobliskim Wołżsku. Dojechać do centrum łatwo, a ceny kilkukrotnie niższe niż w Wołgogradzie, gdzie na zwykły hotel musielibyśmy wspólnie wydać czterocyfrową sumę. To jeden z patentów na mundialową drożyznę - spać możliwie najdalej od stadionu.
Pierwszy nocleg w Moskwie juz za nami. Ceny noclegow poszybowaly w zwiazku z mudialem w kosmos, wiec poszukalismy tanszej alternatywy, niz centrum :) #mundial18 #MundialoweDzienniki pic.twitter.com/SW3y2rOIST
— Adam Torchała (@atorchala) June 24, 2018
Wołgograd to jednak melodia przyszłości, do meczu z Japonią jest jeszcze kilka dni. Teraz naszym miejscem jest Wnukowo i hostel w przylotniskowym baraku. Śpi się wygodnie, mimo upału. Budzimy się jednak przy akompaniamencie wspominanych już samolotowych silników i samochodowych klaksonów. Ten korek jest chyba wieczny... Korki nam jednak niestraszne, w planach mamy bowiem zwiedzanie jednego z największych miast świata - Moskwy. Przy okazji sprawdzamy, ile warte były deklaracje Putina dotyczące ułatwień dla kibiców. Gdy w maju bylem na Białorusi i oglądałem rosyjską telewizję, zachwalano darmowe pociągi dla posiadaczy FanID. Tych w rzeczywistości było jednak ledwie kilka i miejsca szybko się skończyły. Trzeba wiec było kupić zwykle bilety, a to, przy rosyjskich odległościach, kolejny spory wydatek. Darmowa miała być także komunikacja publiczna, szybko okazało się jednak, że chodzi tylko o dni meczowe. W internecie pojawiały się zresztą różne wersje dotyczące przejazdów.
Oficjalny sklep #WorldCup w moskiewskiej strefie kibica. Maly pluszak? 120 zl. Nieco wiekszy: 180 #Mundial2018 #mundialowedzienniki pic.twitter.com/MLXh5UVQbv
— Adam Torchała (@atorchala) 24 czerwca 2018
My chcieliśmy dowiedzieć się u źródła i poszliśmy do punktu informacyjnego FanID na wnukowskim lotnisku. Cóż, 2 na 3 osoby znały angielski, to i tak spory sukces. Jedna z nich nie miała jednak w zasadzie pojęcia o FanID. Druga coś nam niby tłumaczyła, ale w sumie wyszło, że też do końca nie wie, jak to jest z tym transportem. Ot, taki to punkt informacji.
Dzienny bilet na metro to na szczęście tylko 12 zł, system jest zaś ogromny i pozwala swobodnie zwiedzać Moskwę. Same stacje zachwycają także wykonaniem, niektóre to prawdziwe atrakcje turystyczne. Dodatkowo eksplorowanie moskiewskiego metra to tym większa frajda, gdy przerobiło się smutną wizje Moskwy z 2033 roku autorstwa Dmitrija Głuchowskiego.
Sama Moskwa to jednak temat na oddzielny artykuł. Mam nadzieję, że trzy następne dni dostarczą na niego materiału. Oczywiście trzy dni to mało jak na tak wielkie miasto, Rosja wymaga jednak kompromisów. Jej ogrom sprawia, że turystycznych tematów jest tu na kilka lat zwiedzania, my zaś mamy tylko 10 dni.