Do końca roku zostało jeszcze trochę sesji na GPW, ale już widać, że ubiegłoroczny branżowy lider hossy boleśnie spadł z piedestału. Giełdowa budowlanka odwzorowuje nastroje ważnego sektora polskiej gospodarki, który zmaga z się z licznymi trudnościami.


WIG-Budownictwo skupia w swoim portfelu obecnie akcje 34 spółek – najwięcej z pozostałych indeksów branżowych. Wśród nich legitymował się także największą stopą zwrotu w 2023 r., kiedy wzrósł o zawrotne 87 proc. W tym roku jest już jednak na minusie, bo traci ponad 7,8 proc. Pod kreską znalazł się w drugiej połowie października i na razie w ostatnich tygodniach tylko pogłębia straty.


Budownictwo w trudnym okresie
Można powiedzieć, że inwestorzy reagują na to, co dzieje się w realnej gospodarce, gdzie branża budowlana przeżywa kryzys. Na potwierdzenie tej tezy przytoczmy za dr. Damianem Kaźmierczakiem, głównym ekonomistą Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB), kilka danych, które przypomniał w swoim wpisie na LinkedIn.
- Produkcja budowlano-montażowa od stycznia do września br. zaliczyła trzeci najgłębszy spadek od 2004 r. (-7% w porównaniu do spadków rzędu 15% w latach 2013 i 2016; po uwzględnieniu inflacji).
- Liczba decyzji o pozwoleniu na budowę wydanych przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego spadła do poziomu niecałych 70 tys. w I poł. 2024 r., podczas gdy w pierwszych półroczach od 2006 r. wynosiła 85–105 tys.
- 7 z 8 największych spółek budowlanych notowanych na GPW zanotowało w I poł. 2024 r. Spadek przychodów o 5-20% w porównaniu do roku poprzedniego.
„Nie jestem optymistycznie nastawiony co do perspektyw sektora budownictwa w najbliższych miesiącach. Choć nadchodzące obniżki stóp proc. w Polsce oraz dalsze łagodzenie polityki pieniężnej w strefie euro mogą pozytywnie wpłynąć na poziom inwestycji, sądzę, że prawdziwe problemy tradycyjnych gałęzi europejskiego przemysłu mogą być dopiero przed nami. Obecna sytuacja globalna jest tak niestabilna, że trudno prognozować rozwój wydarzeń w światowej gospodarce (…) To nie sprzyja nowym inwestycjom” – skomentował na LinkedIn ekspert PZPB.
Ten sam przekaz płynie od lidera polskiego sektora i największej polskiej spółki budowlanej, której akcje ważą 57 proc. w indeksie WIG-Budownictwo. Prezes Budimeksu Artur Popko na ostatniej konferencji wynikowej powiedział, że 2025 r. będzie okresem dalszej stagnacji, o ile nie poprawi się sytuacja związana z przyspieszeniem procesów przetargowych.
Słabszy okres dla branży widać w wynikach budowlanego giganta, który po trzech kwartałach miał przychody niższe o blisko 7 proc., a zysk netto spadł tylko nieznacznie o 0,7 proc., dzięki lepszej rentowności. To właśnie reakcja na wyniki Budimeksu i przecena kursu o 11 proc. w ciągu trzech dni zdecydowała w największym stopniu o ostatnich większych spadkach WIG-Budownictwo.
W tym roku kurs branżowego lidera traci już 15 proc., a sytuację indeksu stabilizuje druga największa spółka w portfelu, czyli Mirbud, której kurs w tym roku jest na 43 proc. plusie, ale dzięki wzrostom z pierwszej połowy roku. Stopa zwrotu za trzy ostanie miesiące to już spadek o ponad 7 proc. straty Słabo idzie kursowi legendarnej Śnieżki, który w tym roku traci już ponad 8 proc. Do tego dochodzą takie firmy jak Erbud (YTD -16 proc.), Pekabex (YTD -8 proc.), Selena FM (YTD -8 proc.) czy Polimex-Mostostal (YTD -48 proc.). Z większych firm na plusie w tym roku są np. Torpol (YTD 50 proc.) czy Elektrotim (YTD 130 proc.).
„Jedyna nadzieja w inwestycjach publicznych zlecanych przez państwo i samorządy. Nowe projekty powinny być realizowane zgodnie z harmonogramem transferu środków unijnych do Polski, które wreszcie zaczynają do nas napływać” – zauważa dr Damian Kaźmierczak z PZPB.
Liczne problemy wskazane w raporcie nt. polskiego budownictwa
W raporcie „Przyszłość budownictwa w Polsce”, za którym stoją właśnie PZBP i „Polityka Insight”, wskazano, że mamy obecnie okres, kiedy pierwsze nabory wniosków na znaczną część projektów infrastrukturalnych przewidzianych w ramach unijnej perspektywy 2021-2027 ruszyły dopiero pod koniec 2023 r. Jednak przetargi na nie mają rozpocząć się dopiero w nadchodzących kwartałach.
Do tego dochodzi kwestia opóźnionych środków z KPO, które dopiero zaczęły płynąć do Polski. Autorzy raportu zauważają, że przy rewizji KPO nie zostały zaktualizowane terminy ukończenia wielu inwestycji, co stwarza duże ryzyko opóźnień. „Ostateczny termin rozliczenia inwestycji realizowanych w ramach KPO upływa z końcem 2026 r., co daje wykonawcom maksymalnie dwa lata na przeprowadzenie prac” – czytamy w raporcie.
Unijne pieniądze są z kolei kluczowe dla takich segmentów budownictwa jak ten dotyczący np. infrastruktury kolejowej, gdzie aż 80 proc. środków w Krajowym Programie Kolejowym pochodzi z budżetu UE. To uzależnienie powoduje, że „ten segment łatwiej wpada w dołek, gdy PKP PLK nie zleca nowych przetargów, bo firmy nie mają alternatywnych źródeł” – zauważają autorzy raportu. Dla porównania w programie budowy dróg krajowych fundusze unijne odpowiadają tylko za niespełna 10 proc. finansowania.
Wybrzmiewa jeszcze problem inflacji i rosnących kosztów, a tym samym konieczności waloryzacji podpisanych wcześniej kontraktów. Co prawda podniesiono limit waloryzacji umów zlecanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad z 10 do 15 proc., ale „nawet 15-procentowa zmiana wyceny nie nadąża za wzrostem kosztów” – czytamy w raporcie. Dla kontraktów kolejowych limit waloryzacji wynosi 10 proc.
"Niestabilność koniunktury na rynku budowlanym prowadzi do sytuacji, w której podczas spadku popytu firmy budowlane bardzo agresywnie rywalizują o zamówienia" – czytamy w raporcie. Jako przykład podano przetarg na jedną z obwodnic na Śląsku, gdzie o dość mały kontrakt wartości 72 mln zł oferty złożyło aż 15 firm. I podsumowano:
Duża konkurencja, w tym o niewielkie zamówienia, prowadzi do drastycznego zaniżania stawek, co z kolei osłabia rentowność firm budowlanych.
Wśród innych bolączek, jakie poruszono w obszernym raporcie o branży budowlanej, jest rosnący problem rąk do pracy, a przede wszystkim wykwalifikowanych pracowników, planowanie rządowe dużych projektów maksymalnie do 10 lat, chociaż branża wolałby przedstawienia jeszcze bardziej dalekosiężnych planów.
Dochodzi także ekspansja firm spoza Unii Europejskiej na polskim rynku czy pozacenowe kryteria przetargach publicznych, które, chociaż mogą ważyć nawet 40 proc., a są zbyt ogólne, przez co często wszyscy oferenci dostają za nie maksymalną pulę punktów i de facto znów decyduje tylko cena. Mamy także tak prozaiczne problemy jak brak regularnych konsultacji władz publicznych z firmami budowlanymi.
Silne budownictwo wzmacnia inne sektory gospodarki
W zaleceniach napisano, że państwo powinno zwiększyć nacisk na konsekwentną politykę planowania inwestycji infrastrukturalnych. Większej interwencji państwa, rozumianej jako nasilone inwestycje publiczne w okresie dekoniunktury oraz promowanie innych form finansowania przedsięwzięć np. publiczno-prywatne lub całkowicie prywatnych.
Nie zapomniano także wspomnieć o przejrzystości procedur oraz minimalizowaniu ryzyka zachowań korupcyjnych u wszystkich interesariuszy, zwłaszcza między klasą polityczną a przedsiębiorcami. Kluczowym wyzwaniem jest zwiększenie atrakcyjności zawodów ściśle związanych z budownictwem, aby na lokalnym rynku dostępny był odpowiednio duży zasób dobrze wykwalifikowanych pracowników.
"Silna branża budowlana, m.in. za sprawą wzajemnego oddziaływania, ułatwia utrzymanie potencjału produkcyjnego w wielu dziedzinach przemysłu i gospodarki, takich jak produkcja materiałów budowlanych, wyrobów stalowych i aluminiowych, produkcja chemii budowlanej, transport oraz logistyka. Stabilnie działający sektor budowlany wzmacnia też inne pokrewne dziedziny gospodarki, np. zarządzanie projektami, energetykę, inżynierię środowiska czy architekturę" - napisano w podsumowaniu.