Aktualne problemy sektora bankowego na świecie pokazują, że banki centralne nie mogą podnosić stóp procentowych na dowolnie wysoki poziom - uważają uczestnicy XXX debaty PAP Biznes "Strategie rynkowe TFI". Zdaniem zarządzających, nie można z pewnością stwierdzić, że inflacja globalnie została opanowana.


W XXX debacie "Strategie rynkowe TFI" zorganizowanej przez PAP Biznes udział wzięli przedstawiciele Eques Investment TFI, Opoka TFI, Pekao TFI, TFI PZU oraz Skarbiec TFI.
"Marzec pokazał, że są bezpieczniki, które wydają się teraz zapalać, gdy podwyżki stop procentowych (…) zaczynają docierać do różnych obszarów i wywierać negatywny wpływ na sytuację sektora bankowego. Nie jest tak, że stopy procentowe w skrajnie zalewarowanej gospodarce światowej można podnosić bez granic, czy w sposób zupełnie dowolny. Ciekawe jest też to, że stopy proc. w ciągu ostatniego roku w gospodarce światowej wzrosły w sposób bezprecedensowy, więc nie ma modelu, który mógłby przewidzieć skutek podwyżek tych stóp na gospodarkę" - uważa Radosław Cholewiński, członek zarządu Skarbiec TFI.
"Na pewno zbliżamy się do końca cyklu podwyżek stóp. Być może zobaczymy jeszcze dostosowanie, ale każdej kolejnej decyzji Fed będzie towarzyszyła dyskusja, czy to już ostatni ruch. (…) Długoterminowe realne stopy są na plusie. Zacieśnienie zostało zrealizowane. Przynajmniej dla Fed konieczności dalszych dostosowań w górę być może nie ma. Ale nie wiemy co dalej z bankami, czy zaraz się nie okaże, że Fed musi jednak obniżać stopy, bo sektor nie jest w stanie funkcjonować przy tak wysokich stopach" - dodał.
Piotr Dmuchowski, wiceprezes zarządu TFI PZU, zwrócił uwagę, że w związku z problemami amerykańskich banków pojawia się pytanie o rolę Fed jako ich regulatora, po poluzowaniu regulacji dla banków regionalnych przez administrację Donalda Trumpa. Dodał, że w kontekście wysokich stóp procentowych Fed musi więc brać pod uwagę, że dalsze problemy w sektorze bankowym mogą też obciążać jego konto.
Dmuchowski jest zdania, że arsenał narzędzi banków centralnych do walki z ewentualnym kryzysem bankowym jest dużo szerszy niż wcześniej.
"Banki centralne mają dużo szerszy zakres narzędzi niż w przeszłości. Dużo częściej stosują rozwiązania, o których wcześniej byśmy nie pomyśleli. W przypadku SVB stworzono instrument, który pozwala bankom „podstawić” obligacje o wartości nominalnej i pozyskiwać pod to finansowanie. W przypadku ECB, jeżeli kryzys będzie postępował, to o ile sytuacja nie będzie bardzo dramatyczna, to bank będzie operował bardziej celowanymi narzędziami, niekoniecznie samą stopą procentową" - dodaje wiceprezes TFI PZU.
Piotr Grzeliński, dyrektor Zespołu Zarządzania Akcjami Rynku Krajowego w Pekao TFI, wskazuje, że obecne problemy sektora bankowego trudno porównywać do 2008 r. i upadku Lehman Brothers.
"System bankowy jest dużo bardziej uregulowany i dokapitalizowany i to co odróżnia obecną sytuację od 2008 r. to bardzo proaktywne zachowanie Fed czy innych instytucji państwowych m.in. podstawienie linii na finansowanie przez banki wypłat depozytów. Banki są w stanie odsprzedać, czy podstawić jako zastaw obligacje skarbowe do Fed dzięki temu są w stanie otrzymać kredyt i nie muszą dokonywać odpisu na wartości tego portfela obligacji. (…). Mówi się także o tym, żeby gwarantować wszystkie depozyty powyżej 250 tys. USD obecnie. To jeszcze nie jest pewne, ale te działania są dużo szybsze i bardziej efektywne niż kilkanaście lat temu" - powiedział.
Grzeliński ocenia, że kolejny kanałem, który może zaszkodzić mniejszym bankom w USA mogą być ewentualne problemy sektora nieruchomości komercyjnych.
"Banki regionalne w USA mają nawet do 70 proc. swojej ekspozycji portfelowej na ten sektor. To będzie trzeba śledzić w najbliższym czasie. Natomiast jeśli chodzi o ogólną stabilność systemu finansowego, to jest ona wyższa niż 2008 r." - dodaje.
Tomasz Korab, prezes zarządu Eques Investment TFI zauważa, że sprowadzenie inflacji do celu przez banki centralne nadal stoi pod znakiem zapytania, w otoczeniu, w którym problemy sektora bankowego świadczą o ograniczeniach polityki pieniężnej.
"Jest pytanie, czy inflacja spada zgodnie ze ścieżką oczekiwaną przez banki centralne. Czy inflacja zaczęła spadać i osiągnęła szczyt w większości gospodarek? Raczej tak. Czy inflacja będzie spadać dalej – to jest prawie pewne na najbliższe miesiące w przypadku zasadniczego wskaźnika CPI. Ale inflacja bazowa w niektórych gospodarkach nie spada albo wręcz rośnie, jak w Polsce, albo spada bardzo powoli, więc tu nie ma sukcesu" - powiedział Korab.
"Rynek pracy okazał się odporny we wszystkich gospodarkach (…). To dobrze dla gospodarki, ale to też bardzo silny czynnik profinflacyjny. Żeby przerwać spiralę płacowo-cenową trzeba schodzić rynek pracy. (…) To nie nastąpiło, a obecne problemy sektora bankowego pokazują ograniczenia polityki banków centralnych" - dodał.
Wiceprezes TFI PZU Dmuchowski również zwraca uwagę na problem uporczywej inflacji.
"Mimo spadku inflacji rynek pracy jest niezwykle mocny, co daje do myślenia, czy długoterminowo inflacja spadnie. Cały czas oczekiwania podwyżkowe, również w Polsce, są relatywnie wysokie. Polska była pierwsza w całym cyklu gospodarczo-monetarnym: inflacja pojawiła się u nas pierwsza, szybciej dokonywane były też podwyżki stóp (…) Jeżeli Polska miałaby być wyznacznikiem (…) to inflacja jest bardziej lepka niż się wydawało. To może powodować, że banki centralne nie będą chciały tak szybko obniżać stóp i najpierw uciekać się do innego rodzaju rozwiązań i obniżać stres w systemie bankowym" - powiedział.
Dodał, że banki centralne na pewno będą chciały uniknąć pojawienia się zjawiska credit crunch jak w 2008 r., co miało długoterminowe reperkusje.
Zdaniem Tomasza Tarczyńskiego, prezesa zarządu Opoka TFI, światowa gospodarka operuje obecnie w modelu długoterminowego impulsu inflacyjnego, natomiast rynki historycznie właściwie pokazywały amerykańskiemu bankowi centralnemu, gdzie powinny znajdować się stopy procentowe.
"Co do oczekiwań jeśli chodzi o rynek, to można skonstruować wykresy 2-letniej stropy procentowej do wykupu i jak zachowuje się stopa Fed. Na końcu okazuje się, że 2-letnia stopa procentowa w USA jest „mądrzejsza” (niż Fed – PAP). Ona pokazuje, że stopy proc. powinny być niższe, co trudno traktować z optymizmem, bo to raczej oznacza negatywne oczekiwania rynku" - uważa Tarczyński.
Jego zdaniem otoczenie wysokiej inflacji w połączeniu z otoczeniem wysokiej zmienności premiuje aktywne zarządzenia portfelem.
"Model długoterminowy jest niestabilny i w ramach tego modelu skupianie się teraz, że wynik wyborów będzie X, a giełdy zrobią Y jest bezproduktywne. Ale zmienna geopolityka, podziały w społeczeństwie i impuls inflacyjny pokazują, że trendy, które się pojawiają, będą krótsze i bardziej gwałtowne, co premiuje aktywne zarzadzanie" - powiedział Tarczyński.
Polska gospodarka będzie pod wpływem słabnącego popytu konsumentów
Zacieśnienie polityki pieniężnej i spadek realnych płac będą miały negatywny wpływ na siłę nabywczą i popyt polskich konsumentów, czyli ważnego czynnika napędzającego do tej pory krajową gospodarkę. Na GPW jest nadal sporo atrakcyjnie wycenionych spółek, ale konieczne jest selektywne podejście do rynku - uważają uczestnicy XXX debaty PAP Biznes „Strategie rynkowe TFI".
Zdaniem panelistów, znaczące podniesienie stóp procentowych, i to w tak krótkim czasie, będzie miało wpływ na realną gospodarkę.
"Mamy cały czas wysoką dynamikę płac, ale ta dynamika po odjęciu inflacji jest ujemna – w ujęciu realnym płace spadają. Gospodarstwa domowe, konsumenci, mogą sobie +pozwolić+ na coraz mniej" - powiedział Radosław Cholewiński, członek zarządu Skarbiec TFI.
"Silnik naszej gospodarki, który był silnikiem konsumpcyjnym, wyraźnie gaśnie. Wydaje mi się, że prędzej, czy później, efekty zacieśniania polityki pieniężnej zaznaczą się, będą miały swój wpływ i nasza gospodarka będzie funkcjonowała przy dużo niższym tempie wzrostu. Myślę, że w I kwartale tego roku to tempo może być ujemne" - dodał.
Piotr Grzeliński, dyrektor Zespołu Zarządzania Akcjami Rynku Krajowego w Pekao TFI ocenił, że największym wyzwaniem polskiej gospodarki będzie słabnąca siła nabywcza konsumentów.
„Patrząc na ostatnie dane widać, że konsument zaczyna nieco oszczędzać, nieco bardziej konserwatywnie podchodzić do swoich zakupów. Na to też wskazują ostatnio same spółki" - powiedział Grzeliński.
"To czynnik, który ewidentnie może mieć wpływ na zachowanie makro Polski w najbliższym czasie, ale również będzie miał wpływ na zachowanie warszawskiej giełdy. Sektory, które mogą korzystać na zjawisku przechodzenia konsumenta do konsumpcji dóbr o nieco niższej cenie, teoretycznie mogą w takim otoczeniu zyskać. Łącznie, może to być pewne wyzwanie dla spółek, które swoje wyniki opierają o konsumpcję klienta indywidualnego" - dodał.
Zdaniem Tomasza Koraba, prezesa Eques Investment TFI jest pewne, że dojdzie do silnego spowolnienia polskiej gospodarki i wiele na to wskazuje, że gospodarka będzie blisko recesji.
„Konsumpcja będzie pod presją. Płace ujemne to nowe zjawisko (…) płaca w Polsce zaczęła być ujemna — gospodarstwa domowe z pewnym opóźnieniem zaczną podejmować decyzje. Efekty ujemnych realnych płac zobaczymy w najbliższych miesiącach, kiedy gospodarstwa domowe zaczną dostosowywać swoją konsumpcję do tego zjawiska" - powiedział Korab.
Zwrócił uwagę, że rok wyborczy może zwiększyć transfery socjalne przed samymi wyborami.
"Wydaje się, że konsument doszedł do progu +znoszenia+ dzielnie podwyżek cen i w związku z tym powinna być presja na marże w firmach. Nie będzie tak łatwo przerzucać podwyżek cen. Marże powinny spadać" - powiedział Korab.
Piotr Dmuchowski, wiceprezes zarządu TFI PZU ocenił, że w strategiach nabywczych konsument coraz bardziej kieruje się ceną, a coraz mniej zwraca uwagę na aspekty środowiskowe związane z produktami.
„Szerokie podejście do konsumenckiego ESG pewnie będzie miało przed sobą trudniejszy okres” – powiedział Dmuchowski.
Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI ocenił, że na warszawskiej giełdzie jest nadal sporo atrakcyjnie wycenionych spółek.
„Niezależnie od naszych oczekiwań co do koniunktury, jeśli widzimy dobry model biznesowy, który jest atrakcyjnie wyceniony, to powinno się go kupić” - powiedział Tarczyński.
„W Polsce koncentrujemy się na poszczególnych spółkach” - dodał.
Na selektywne podejście do rynku zwracał również uwagę ekspert Skarbiec TFI.
"Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, to wydaje mi się, że nie będzie tak lekko i nie przejdziemy suchą stopą przez otoczenie spowolnienia gospodarczego na świecie. Patrząc na ostatnie dane, widać wyraźne hamowanie w realnej gospodarce” – powiedział Cholewiński.
"W przypadku polskiej giełdy ciąży nad nią fakt, że jesteśmy krajem przyfrontowym. Istotne jest selektywne podejście do rynku" - dodał.
Wiceprezes TFI PZU zwrócił uwagę, że sektor małych i średnich spółek zachowuje się dużo lepiej niż duże spółki.
"Jesteśmy albo w etapie recesyjnym, albo spowolnienia. Wydaje się, że w tym kwartale, czy kolejnym, powinniśmy mieć dobry obraz tego, jak nasze spółki radzą sobie ze spowolnieniem" - powiedział Dmuchowski.
"Widzimy powrót zainteresowania za granicą sektorem średnich spółek” – dodał.
Ocenił, że krótkoterminowo niskie wyceny na krajowej giełdzie stwarzają okazje do zakupów atrakcyjnych spółek, a dużo "złych" informacji jest już w cenach.
„Jeżeli globalne rynki będą pod presją to trudno się spodziewać, by nasza giełda była w super pozytywnych nastrojach, ale są spółki, sektory, które powinny zachowywać się nieźle i to jest okazja, by tego typu inwestycji powoli dokonywać” – powiedział Dmuchowski.
Zdaniem Grzelińskiego czynnikiem, który mógłby pomóc rynkom w 2024 roku byłyby środki z KPO i związany z nim ewentualny impuls inwestycyjny.
„To czynnik, który mógłby wesprzeć sektor budowlany” – powiedział Grzeliński.
Podał, że wskaźnik cena do zysku liczona na prognozach na koniec tego roku dla spółek z indeksu WIG wynosi około 7, czyli jest dużo niższa niż w poprzednich okresach.
„Wydaje się, że dużo z tych ryzyk jest już w wycenach, dużo premii za ryzyko znajduje się w rynku. Wydaje się, że to może być ciekawa opcja do zwiększenia ekspozycji na krajowy rynek akcji z horyzontem średnim i długoterminowym” – powiedział Grzeliński. (PAP Biznes)
seb/ pr/ gor/