- Jeżeli Polska chce się wyrwać z pułapki średniego dochodu, a mamy na to szansę, to nie kapitał jest problemem, tylko praca, a dokładniej ilość osób, które będą znikały z polskiego rynku pracy i w związku z tym trzeba ich zastąpić - mówi Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte Consulting.


Anna Drozd: Jaki może być wpływ imigrantów z Ukrainy na sektor budowlany w Polsce?
Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte Consulting: Wykonaliśmy pewną analizę w oparciu o model ekonometryczny, który pozwala nam prognozować, choć oczywiście ta wartość prognostyczna musi zostać sprawdzona w pewnych założeniach. Kluczowym założeniem w tym wypadku jest - ile osób w Polsce będzie w wieku produkcyjnym czy tzw. mobilnym - od 25 do 40 lat - bo to są osoby, które się przenoszą, zmieniają miejsca pracy.
Z prognozy GUS-u wiemy, że ta liczba ludności będzie gwałtownie spadała do 2050 roku, bo społeczeństwo będzie ulegało procesowi starzenia. W związku z tym wiemy, że budując taki model prognostyczny, co się będzie działo na rynku budownictwa mieszkaniowego, w takim zagregowanym sensie, czyli nie patrzymy na cenę mieszkania, tylko na to, jak będzie kształtowała się wartość całego rynku w dłuższym okresie czasu, to wiemy, że ta zmienna ilości osób poszukujących mieszkań ma znaczenie.
Dlatego wzięliśmy pod uwagę scenariusz, który przedstawialiśmy już w innym raporcie - mówiącym o pułapce średniego rozwoju w Polsce. Ten raport zajmował się m.in. czynnikami produkcji. Jednym z czynników produkcji jest oczywiście siła robocza, czyli liczba ludności w wieku produkcyjnym. I pokazaliśmy w tym raporcie, że jeśli chcemy wyrwać się z pułapki średniego dochodu, a mamy na to szansę, to nie kapitał jest problemem, tylko praca, a dokładniej ilość osób, które będą znikały z polskiego rynku pracy i w związku z tym trzeba ich zastąpić.
Luka na tym rynku pracy, w perspektywie do 2050 roku, będzie wynosiła ok 10 mln. Potrzebujemy co najmniej 4,3 mln pracowników z imigracji. Najchętniej w Polsce są widziani pracownicy z Ukrainy. Dynamika w ostatnich latach wskazuje, że ta liczba, która obecnie jest na poziomie - skromnie, ale dość konserwatywnie liczonym - ok. 350 tys osób, pracujących i pochodzących z Ukrainy, może rosnąć do poziomu 4,3 mln.
Ma to znaczenie dla rynku mieszkaniowego. W scenariuszu optymistycznym, te osoby wchodzące na rynek pracy w Polsce, to są osoby produktywne, które szukają pracy i są potem w stanie płacić za mieszkanie. Powoduje to, że wartość rynku mieszkaniowego w perspektywie do 2050 roku może się różnić o ponad 20% w porównaniu ze scenariuszem bazowym, w którym zakładamy, że nie będzie imigracji, a polskie społeczeństwo będzie się starzeć. 20% - bo to jest różnica między 1,7 biliona złotych, a 2,1 biliona złotych w cenach nominalnych w 2050 roku. To jest bardzo dużo. Na tym też polega szansa tego sektora, ale pod warunkiem, że polityka migracyjna będzie mądra, celowa i nakierowana na ściąganie osób produktywnych - mówi Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte Consulting.
Rozmawiała Anna Drozd



























































