Zgodnie z ustawą o Radzie Dialogu Społecznego, jest w niej rotacyjne przewodnictwo, które zmienia się co roku według modelu: rząd, związki zawodowe, pracodawcy. Teraz zakończyła się kadencja związków zawodowych; przewodnictwo w RDS obejmuje strona pracodawców.
Pod koniec sierpnia br. stanowisko przewodniczącego Rady zaproponowano szefowi organizacji Pracodawcy RP Andrzejowi Malinowskiemu. W środę Malinowski objął przewodnictwo w Radzie.
W rozmowie z PAP Dorota Gardias, przewodnicząca RDS, której kadencja właśnie się skończyła powiedziała, że "nie ma uprawnień do wskazywania, kto jest dzisiaj szefem Rady. Jeszcze nigdy w Radzie Dialogu, przez cztery lata jej funkcjonowania nie było takiej sytuacji, żeby któraś ze stron - czy to pracodawców, czy rządu czy związków zawodowych - nie ustaliła wspólnie jednego kandydata na szefa Rady. Sytuacja jest taka, że cztery organizacje pracodawców wskazały Andrzeja Malinowskiego, jedna - Związek Przedsiębiorców i Pracodawców - jest przeciwna" - powiedziała Gardias.
Pod koniec września przewodnicząca RDS Dorota Gardias zwróciła się do Kancelarii Prezydenta z wnioskiem o przedstawienie stanowiska w kwestii obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych przez członków Rady.
Dera powiedział PAP, że przepisy nie kwalifikują członków Rady Dialogu Społecznego jako tych, którzy są zobowiązani do składania oświadczeń lustracyjnych. W związku z tym - Malinowski nie musiał złożyć takiego oświadczenia, by objąć przewodnictwo w RDS.
"Z ostatnich pism wynika, że jest wola ku temu, żeby oni składali oświadczenia lustracyjne. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zmienić ustawę i poddawać lustracji te osoby" - powiedział Dera.
Jak pisał na początku br. w tygodniku "Do Rzeczy" Piotr Woyciechowski, Andrzej Malinowski miał być w latach 1983–1990 niejawnym współpracownikiem Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego (AWO) o pseudonimie "Roman".
Według artykułu "Do Rzeczy", Malinowski "w okresie swojej siedmioletniej niejawnej współpracy z wywiadem wojskowym PRL (do 1990) odbył co najmniej 32 spotkania operacyjne z czterema oficerami prowadzącymi". Dodano, że wszyscy oni byli "zaufanymi towarzyszy radzieckich". Jak podała gazeta, nie wiadomo, czy po 1990 r. Malinowski kontynuował współpracę z WSI, ale "możemy przypuszczać, że pozostawał w zainteresowaniu operacyjnym służby". "Ostatnie adnotacje o Malinowskim pochodzą z 16 września 1992 r. i dotyczą jego miejsca pracy w biurze handlowym Kulczyk Holding. W lutym 2001 r., tuż przed przekazaniem materiałów współpracownika "Romana" do IPN, jego teczka została utajniona przez mjr. Zbigniewa Grzeca z WSI" - czytamy w tygodniku.
W następnym numerze "Do Rzeczy" opublikowano oświadczenie Malinowskiego, który zaprzeczył ustaleniom gazety i stwierdził, że jego teczka została sfabrykowana przez PRL-owskie służby. "Artykuł umożliwia mi zwrócenie się do Sądu i Instytutu Pamięci Narodowej o autolustrację. O wynikach poinformuję niezwłocznie, a do tego czasu nie zamierzam więcej komentować tej sprawy" - pisał wtedy Malinowski.
Autor materiału w tygodniku "Do Rzeczy" złożył do naczelnika Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia zbrodni komunistycznej przez oficerów II Zarządu Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Woyciechowski wnioskował do pionu śledczego IPN m.in. o przesłuchanie Andrzeja Malinowskiego, zabezpieczenie teczki personalnej "Romana" oraz powołanie biegłego, który wykona ekspertyzę w celu oceny wiarygodności dokumentów znajdujących się w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.
"Wydałem oświadczenie w tej sprawie i nie mam nic więcej do dodania. Wiem, że IPN prowadzi stosowne postępowanie, w którym mam status pokrzywdzonego" - podkreślił w rozmowie z PAP szef Pracodawców RP.(PAP)
autorki: Aleksandra Rebelińska, Monika Witkowska
reb/ mowi/ mhr/