Sondaż opinii 30 tysięcy Brytyjczyków wskazuje, że im mniej mają do czynienia z imigrantami, tym bardziej są nastawieni antyimigracyjnie. To wniosek z pionierskich badań porównawczych przeprowadzonych we wszystkich 632 okręgach wyborczych w Wielkiej Brytanii.
Badacze z uniwersytetów w Durham i Norwich zadali wszędzie te same trzy pytania: o stosunek do państwa opiekuńczego, do Unii Europejskiej i do imigracji.
Niechęć do redystrybucji dochodu narodowego okazała się najsilniejsza w zamożnej południowej Anglii, jednak w Londynie i okolicach nie szła w parze z niechęcią do imigracji. Była ona za to najsilniejsza w dużo uboższej wschodniej i północnej Anglii, mimo że imigrantów jest o wiele mniej niż w Londynie.
Paradoks jest pozorny- twierdzą badacze- bo im większy krąg osobiście znanych obcokrajowców, tym mniejsza skłonność do ulegania stereotypom. Nie zaskakuje też, że sprzeciw wobec imigracji szedł w parze z pragnieniem wystąpienia z Unii Europejskiej.
Badania ujęte w książce "Seks, kłamstwa i urna wyborcza", niewątpliwie będą dla brytyjskich polityków przedmiotem wnikliwych analiz przed wyborami w maju przyszłego roku. Rzetelność tego studium potwierdziło już zwycięstwo kandydata antyimigracyjnej i antyeuropejskiej partii UKIP w okręgu Clacton we wschodniej Anglii. W sondażach wypadł on jako epicentrum niechęci do imigracji i angielskiego eurosceptycyzmu.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)Grzegorz Drymer,.Londyn/dyd