Nie bez powodu w tytule zadałem pytanie o to, czy czas na Infinitywatch, czyli działania monitorujące założycieli i zarząd niedawnego debiutanta Infinity. Spółce poświęciłem kilka notek, raczej w kontekście tworzonego produktu, a raczej w mojej opinii bełkotu, prezentowanego jako innowacyjna idea. Oczywiście jest to wyłącznie moja opinia i gdy za kilkanaście lat cały świat będzie wykorzystywał pomysły Piotra Tymochowicza, a Infinity wykupi spółki stojące za GaduGadu, Naszą Klasą, Facebookiem, Twitterem i co tam jeszcze powstanie obiecuję stanąć na beczce pod budynkiem GPW i dziesięć razy krzyknąć „to jednak ja jestem frajerem”.
Tak jak powiedziałem sprzedaż pomysłu i sam biznes to jedno. Ale sposób jego prowadzenia w formie spółki publicznej to zupełnie inna sprawa. Inwestorzy to nie politycy, ani wyborcy, którym można wszelaki kit wciskać i często nie ponosić za to konsekwencji. Ich tolerancja jest ograniczona kwotami, które są w stanie ryzykować.