Nawiasem mówiąc do sprawy polityki mieszkaniowej należałoby chyba powołać komisję śledczą (mam nadzieje, że tego nikt na serio nie weźmie;-). Wszystkie działania rządu sprzyjały w tym roku deweloperom i handlarzom nieruchomości. Do połowy roku nerwowo kupowano mieszkania, dlatego że utrudniony miał być dostęp do kredytów walutowych. W tym winy rządu nie było. Jednak zapowiedź zniknięcia w 2007 roku ulgi odsetkowej i wprowadzenia 19 procentowego podatku od dochodu ze sprzedaży mieszkania (bez względu na czas posiadania mieszkania) i dziwna niechęć do przyjęcia definicji budownictwa społecznego (bez niej od 1. stycznia 2008 VAT wzrósłby do 22 procent) musiały doprowadzić do gorączkowych zakupów przed końcem tego roku. Kupował każdy, kogo było stać i wielu tych, którzy będą mieli duże problemy z e spłaceniem kredytów. Media zrobiły odpowiedni szum alarmując, że na rynku mieszkaniowym będzie tylko drożej i vòila – ceny mieszkań wzrosły o kilkadziesiąt procent.
Majstersztykiem było jednak wprowadzenie podatku 19 procent od dochodu dla sprzedających mieszkania w czasie 5 lat od ich kupna. Słyszałem (mam nadzieję, że się przesłyszałem), że ma być to broń przeciwko spekulantom. Znowu polecam wzięcie kalkulatora do ręki. Jeśli mieszkanie kupione za 200 tys. podrożeje o powiedzmy 50 tys. to obecnie sprzedający w ciągu 5 lat posiadacz zapłaciłby 25 tys. zł. podatku (10 procent przychodu). Od przyszłego roku zapłaci 9,5 tys. (19 procent od dochodu 50 tys. zł.). Spekulanci tarzają się ze śmiechu.
Śmiesznych wydarzeń było w zeszłym tygodniu więcej. Na przykład zapowiedź zgodnie, z którą giełdowa spółka (PGNiG) ma wypełniać rządowa strategię nie zwracając uwagi na zyski jest tak śmieszna, że udziałowiec tej spółki może ze śmiechu wręcz umrzeć. Ale o tym może innym razem.
Źródło:Xelion. Doradcy Finansowi
























































