

Z ekonomicznego punktu widzenia ta transakcja nie ma żadnego sensu. Państwowa spółka kupiła blisko 5% udziałów w giełdowej spółce i tak już kontrolowanej przez Skarb Państwa. Korzyści w tym nie ma żadnej, a 1,5 miliarda złotych zamiast zasilić budżet państwa lub trafić na inwestycje w infrastrukturę naftową trafiło do kieszeni giełdowych inwestorów – w znacznej mierze podmiotów zagranicznych. I pomogło podbić notowania Orlenu z 65 zł do 90 zł.
Oficjalne uzasadnienie tej transakcji ze strony Ministerstwa Energii jest tak mętne i nielogiczne, że szkoda by było tracić na nie czasu. Byłoby, gdyby nie o jedno zdanie za dużo, które wymsknęło się ministerialnym urzędnikom. „Zarząd, podejmując decyzję o przeprowadzeniu transakcji nabycia aktywów, dał właścicielowi dużo większą elastyczność w zakresie uczestnictwa na WZA PKN ORLEN S.A., co dla wiodącego akcjonariusza jest cennym narzędziem przy konstruowaniu polityki energetycznej” – twierdzi ME.
I tu jest pies pogrzebany. Za 1,5 miliarda złotych rząd kupił blisko 5% głosów na walnym Orlenu. To zwiększa siłę głosu Skarbu Państwa posiadającego obecnie 27,52% akcji płockiej rafinerii. Łącznie z innymi pośrednio kontrolowanymi przez siebie podmiotami (głównie OFE i TFI PKO BP i Pekao SA) rząd będzie dysponował 40,4% głosów w Orlenie. Mniej więcej kolejne 25% znajduje się pod kontrolą OFE, które zgodnie z planami wicepremiera Morawieckiego po likwidacji trafią pod zarząd Polskiego Funduszu Rozwoju. Dzięki tym posunięciom państwo uzyska większość 2/3 w akcjonariacie Orlenu.
Pytanie tylko, do czego jest im to potrzebne? Przecież już teraz Orlen jest firmą w pełni kontrolowaną przez rządzących polityków. Tu można tylko spekulować. Moim zdaniem jednym z powodów może być chęć dokonania zmian w statucie uniemożliwiających wrogie przejęcie Orlenu, które jednak w świetle kondycji przemysłu naftowego w Europie wydaje się zagrożeniem niezbyt realnym. Zwłaszcza że przecież rząd stawia na „elektromobilność” i że z godnie z tymi planami w niedalekiej przyszłości wszyscy będziemy jeździć „narodowymi” pojazdami z napędem elektrycznym.
Po drugie, po ogłoszeniu informacji o „podkupywaniu” Orlenu przez PERN wreszcie wyjaśniło się, skąd to nagłe zainteresowanie posłów PiS zasadami obrotu giełdowego. Teraz jest już jasne, że proponowane ograniczenie obowiązku ogłaszania wezwań jest zmianą skrojoną na potrzeby polityków renacjonalizujących (tj. polonizujących) kolejne sektory polskiej gospodarki.
Tekst jest komentarzem do artykułu pt. „PERN kupił od sierpnia 2016 r. 4,9 proc. akcji PKN Orlen za ok. 1,5 mld zł”.