Rosyjska inwazja na Ukrainę wywołała panikę na europejskich giełdach, ale na Wall Street nie wywarła większego wrażenia. Brak dotkliwych sankcji na Rosję oraz spekulacje względem reakcji Fedu sprawiły, że S&P500 i Nasdaq zakończyły czwartkową sesję na plusie.


W czwartek przed świtem Rosja zbrojnie najechała Ukrainę, rozpoczynając regularną wojnę w Europie. Na Starym Kontynencie inwestorzy reagowali momentami panicznie. Spadki na głównych rynkach europejskich sięgnęły 4%, choć w trakcie dnia przekraczały i 5%. Cena ropy Brent wzrosła do 102 USD za baryłkę, by później spaść do 95 USD. Podobnie zachowało się złoto, które w południe były wyceniane nawet na 1975 USD/oz., by pod wieczór kosztować o 90 USD/oz. mniej.
Mimo wielkich słów zachodni liderzy nie zrobili zbyt wiele, aby powstrzymać rosyjską ofensywę. Prezydent USA Joe Biden wręcz wprost powiedział, że „amerykańscy żołnierze nie będą walczyć na Ukrainie”. Nowe amerykańskie sankcje mają uderzyć w rosyjskie banki , ale nie zostaną one odcięte od sieci SWIFT, czemu sprzeciwiły się niektóre państwa europejskie (nieoficjalnie Niemcy i Włochy). Nie ma też mowy o wprowadzeniu embarga na dostawy rosyjskiej ropy naftowej i gazu.
I to wystarczyło, aby nowojorskie indeksy zaczęły odrabiać straty. S&P500 rozpoczął czwartkową sesję od spadku o 2,6% i zakończył ją wzrostem o 1,49% i na poziomie 4 288,61 pkt. W ten sposób S&P500 przerwał trwającą od czterech sesji spadkową serię. Długi dolny cień na dziennej świeczce indeksu S&P500 może sugerować, że rynek obroni się na linii wsparcia wyznaczanej przez minima ze stycznia i października.
Jeszcze mocniej odreagował Nasdaq, który poszedł w górę aż o 3,34 %, choć jeszcze na otwarciu sesji na rynku kasowym tracił 3,4%. Była to niesamowita metamorfoza: od głębokich spadków i niemal rocznych minimów do solidnego wzrostu i próby obrony wsparcia. W ostatniej chwili spod kreski wykaraskał się Dow Jones, który zamknął czwartkową sesję na poziomie 33 223,21 punktów, co oznaczało wzrost o 0,28%.
Drugim niebagatelnym czynnikiem, który przysłużył się giełdowym bykom, była redukcja oczekiwań na podwyżki stóp procentowych w USA. Wall Street spekuluje, że Fed wystraszony gospodarczymi skutkami rosyjskiej inwazji może opóźnić lub osłabić oczekiwane podwyżki stopy funduszy federalnych. Dziś już mało kto oczekuje ruchu o 50 pb. na marcowym posiedzeniu FOMC, choć jeszcze dwa tygodnie temu takie oczekiwania były dość powszechne. Obniżył się także wyceniany przez rynek terminowy poziom stóp na koniec 2022 roku.
W dół poszły także rynkowe stopy procentowe w USA. Rentowność 2-letnich obligacji skarbowych obniżyła się o 4 pb., do 1,5677%, schodząc z najniższych poziomów od dwóch lat. Dochodowość 10-letnich Treasuries obniżyła się jedynie o 2 pb., do 1,9750%.
Na koniec warto dodać, że czwartkowy pogrom na rynkach finansowych miał miejsce dokładnie dwa lata od rozpoczęcia covidowego krachu w lutym 2020 roku. Zbieżność tych dat jest zapewne przypadkowa (albo może i nie jest). Dwa lata temu rynkowy krach kulminował się dopiero trzy tygodnie później, a odbicie i postcovidowa hossa rozpoczęła się po miesiącu od jego rozpoczęcia.
Krzysztof Kolany