Na dane z budownictwa mieszkaniowego nie było co narzekać. Blisko 9-procentowy wzrost liczby rozpoczętych budów i wynik na poziomie 574 tysięcy mieścił się w granicach większości prognoz. Jeszcze lepiej (584 tys.) wypadała liczba wydanych zezwoleń budowlanych. Co prawda to wciąż bardzo niskie wartości, ale ożywienie w amerykańskiej mieszkaniówce napędzane przez rządowe subsydia jak na razie ma się dobrze. Nie dziwi więc, że akcje deweloperów zwyżkowały po 5-6%.
Niepokoju nie wzbudził też rządowy raport o cenach detalicznych. Oficjalnie liczony CPI podniósł się z –0,2% do 1,8%, rosnąc w ujęciu miesięcznym o 0,4%, czyli zgodnie z konsensusem. In plus wypadła inflacja bazowa (0,0% m/m i 1,7% r/r), która pozostała bez zmian względem października, choć ekonomiści spodziewali się wzrostu o 0,1%.
W takich warunkach władze Rezerwy Federalnej podtrzymały swą obietnicę niskich stóp procentowych. Ale komunikat FOMC został odebrany jako raczej „jastrzębi” i nieznacznie umocnił dolara, wzmagając ryzyko odwrócenia wzrostowego trendu na eurodolarze. To z kolei skłaniało do sprzedawania akcji i domykania transakcji carry trade.
W rezultacie sesja zakończyła się tylko kosmetycznymi zmianami głównych indeksów. S&P500 urósł o 0,1%, pozostając w kanale jesiennej konsolidacji. Nasdaq zyskał 0,3%, zaś Dow Jones zakończył dzień minimalnym spadkiem.
Taka słabość rynku może niepokoić optymistów, którzy przed Bożym Narodzeniem liczyli na poprawienie tegorocznych maksimów. A dziś bykom sprzyjała także drożejąca ropa, która powinna zwiększać wyceny spółek naftowych. Ale walory Exxon Mobile potaniały o 1% - inwestorom najwyraźniej wciąż nie podoba się propozycja przejęcia gazowego XTO Energy.
Spadkową serię kontynuowały też walory Citigroup, który w celu spłacenia rządowej pożyczki musi wyemitować nowe akcje rozwadniające kapitał dotychczasowych akcjonariuszy. O przeszło 2% potaniały także papiery Intela, który został oskarżony przez amerykańskie władze o nadużywanie dominującej pozycji rynkowej.
Krzysztof Kolany