Była brytyjska premier Liz Truss zapewniła w poniedziałek, że nie żałuje czasu spędzonego na Downing Street, ale nie zamierza zabiegać o powrót na to stanowisko. Wyjaśniła, że teraz chce promować swój program na rzecz wzrostu gospodarczego.


W wywiadzie dla tygodnika "Spectator" - pierwszym udzielonym po rezygnacji, którą złożyła pod koniec października zeszłego roku - zapowiedziała, że zamierza pozostać w Izbie Gmin i będzie wspierać swojego następcę, Rishiego Sunaka. Truss pełniła urząd premiera przez zaledwie 49 dni - najkrócej w brytyjskiej historii - a do rezygnacji zmusiła ją bardzo negatywna reakcja rynków finansowych na ogłoszony przez nią plan szeroko zakrojonych cięć podatkowych, a w szczególności fakt, że miały być sfinansowane poprzez zwiększenie zadłużenia kraju.
Od czasu rezygnacji Truss pozostawała w cieniu, ale w ostatnich dniach, w związku z niezadowoleniem części posłów Partii Konserwatywnej z faktu, że rząd Sunaka nie planuje na razie obniżek podatków, pojawiły się spekulacje, iż może chcieć spróbować powrócić na Downing Street. Truss zresztą sama je podsyciła publikując w niedzielę obszerny tekst w "Sunday Telegraph", w którym powiedziała m.in., że jej plany zostały utrącone przez "lewicowy establishment gospodarczy".
Zapytana przez "Spectator", czy chce być jeszcze kiedyś premierem, Truss odparła: "Nie", po czym dodała: "Zdecydowanie chcę pozostać posłanką. Jestem pozytywnie nastawiona do przyszłości Wielkiej Brytanii. Jestem pozytywnie nastawiona do przyszłości Partii Konserwatywnej. Myślę, że musimy zacząć budować więcej silnej bazy intelektualnej. Ale nie jestem zdesperowana, aby wrócić pod Numer 10 (Downing Street) teraz".
Z kolei zapytana, czy żałuje, że w ogóle objęła to stanowisko, zapewniła: "Nie. Nie żałuję".

Podatkowy rozkład jazdy i wskaźniki kadrowo-płacowe na 2023. Ściąga dla przedsiębiorcy
Od stycznia 2023 r. zmieniły się wskaźniki kadrowo-płacowe. Prezentujemy najważniejsze zmiany. I zachęcamy do pobrania pliku pdf. Pobierz e-book bezpłatnie lub kup za 20 zł.
Masz pytanie? Napisz na marketing@bankier.pl
Truss przyznała, że zniesienie najwyższej, 45-procentowej stawki podatkowej dla najlepiej zarabiających - co z całego jej planu wzbudziło największe kontrowersje - było "być może krokiem za daleko" i nie doceniła politycznego efektu tej zapowiedzi. Ale powiedziała, że nadal wierzy, iż "jest to właściwa rzecz dla Wielkiej Brytanii".
"Myślę, że jeśli wszyscy mają niższe podatki, kraj staje się bardziej prosperujący i myślę, że to jest argument, którego zasadniczo nie wygraliśmy" - wyjaśniła. Jak dodała, jej argumenty, że niskie podatki "napędzają wzrost gospodarczy, który przyniesie korzyści wszystkim, nie padły na szczególnie żyzny grunt" w ministerstwie finansów.
Zapowiedziała, że teraz skupi się na "budowaniu silnej bazy intelektualnej" dla "agendy prowzrostowej", którą rozpoczęła pełniąc urząd premiera.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński