REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

To koniec wyłączania gier online? Stop Killing Games na ostatniej prostej do UE

Aldona Derdziak2025-07-27 14:00redaktorka Bankier.pl
publikacja
2025-07-27 14:00

Większość gier komputerowych wymaga stałego wsparcia wydawców i aktywnego łącza internetowego. Co jednak, jeśli deweloper zamyka serwery, a gracze tracą dostęp do gry? Taki los spotkał jeden z tytułów Ubisoftu, co stało się podstawą do stworzenia inicjatywy Stop Killing Games. Jej postulaty mają teraz szanse na wysłuchanie przez instytucje unijne.

To koniec wyłączania gier online? Stop Killing Games na ostatniej prostej do UE
To koniec wyłączania gier online? Stop Killing Games na ostatniej prostej do UE
fot. DC Studio / / Shutterstock

Ubisoft wyłączył serwery

W  grudniu 2023 r. Ubisoft ogłosił, że kończy wsparcie dla swojej gry „The Crew” i usunął ją ze swojej platformy, zapowiadając wyłączenie serwerów 31 marca 2024 r. Treści, które do działania wymagały połączenia internetowego, stały się niedostępne dla wszystkich graczy, którym dystrybutor zaczął dodatkowo odbierać licencję na korzystanie z treści (de facto i tak „nieużywalnych” ze względu na nieczynne serwery). Ubisoft wprawdzie zaoferował zwrot osobom, które nabyły grę niedługo przed grudniowym ogłoszeniem, jednak użytkownicy, którzy posiadali ją kilka lat, nie otrzymali żadnej rekompensaty. Dwóch rozgoryczonych graczy z Kalifornii złożyło nawet pozew przeciwko firmie, domagając się odszkodowania, Ubisoft odpiera jednak zarzuty, twierdząc, że klienci nabywali licencję, a nie prawo własności do gry.

Sprawa stała się inspiracją dla Rossa Scotta, Youtubera krytykującego gry-usługi i możliwość ich wyłączania. Po zamknięciu „The Crew” Scott ogłosił start kampanii „Stop Killing Games”, wzywającej deweloperów do zapewniania dostępu do gier po zakończeniu oficjalnego wsparcia, np. w postaci modyfikacji lub prywatnych serwerów stawianych przez graczy. W swoich materiałach Youtuber zachęcał widzów do składania petycji do organów państwowych, m.in. w Wielkiej Brytanii, gdzie zostanie rozpatrzona przez parlament.

Nie dla niszczenia gier

Największy rozgłos zyskała jednak europejska inicjatywa obywatelska „Stop Destroying Videogames”, która wystartowała 19 czerwca 2024 r. i została złożona przez osoby reprezentujące różne państwa członkowskie UE. Twórcy petycji żądają od wydawców gier, aby pozostawiali je w stanie umożliwiającym rozgrywkę po zakończeniu ich wsparcia, nie oczekując przy tym jednak udostępniania dodatkowych zasobów. Na oficjalnej stronie UE czytamy, że inicjatywa ma na celu

zapobieganie zdalnemu blokowaniu gier wideo przez wydawców przed zapewnieniem odpowiednich środków umożliwiających dalsze funkcjonowanie tych gier wideo niezależnie od wydawcy

Autorzy zauważają, że duża część gier wymaga aktywnego łącza internetowego z wydawcą lub producentem, jednak zakończenie wsparcia często wiąże się z zerwaniem tego połączenia, niszczeniem fizycznych kopii i uniemożliwianiem naprawy gry, co w praktyce pozbawia użytkownika jego zakupu. Twórcy inicjatywy twierdzą, że takie praktyki wydawców naruszają prawa konsumentów, a umowy licencyjne omijają istniejące środki ochrony użytkowników, naruszając prawo własności.

W ciągu roku petycja zebrała wymagany milion podpisów obywateli UE, dzięki czemu będzie mogła być rozpatrzona przez Komisję Europejską, a potem omówiona w Parlamencie Europejskim. Głosy zostaną wcześniej zweryfikowane, dlatego aby zapobiec ich utracie, organizatorzy zwiększyli wymagany próg do 1,4 mln zgłoszeń, który został osiągnięty 20 lipca 2025 r.

Protest wydawców

Stop Killing Games od startu kampanii i inicjatywy europejskiej wzbudza emocje zarówno po stronie graczy, jak i wydawców. Poparcie wyrazili Youtuberzy publikujący treści gamingowe oraz aktywiści zajmujący się prawami konsumenta. Wśród osób wspierających ideę znalazł się nawet wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, Nicolae Ștefănuță, który podpisał petycję i w relacji na Instagramie stwierdził, że „gra, raz sprzedana, należy do konsumenta, a nie do firmy”.

Po drugiej stronie sporu znajdują się deweloperzy i wydawcy, którzy krytykują inicjatywę, zarzucając jej nierealistyczne cele i szkodzenie branży gier wideo. Video Games Europe, zrzeszające wydawców takich jak Electronic Arts, Nintendo czy Ubisoft, oświadczyło, że utrzymywanie zamkniętych gier jest nieopłacalne, a tworzenie prywatnych serwerów przez graczy mogłoby narazić właścicieli praw na odpowiedzialność związaną np. z nielegalnymi treściami.

Sam Ubisoft, którego działania zapoczątkowały cały ruch, do tej pory wstrzymywał się od komentarzy, ale w lipcu podczas spotkania dla inwestorów został wprost zapytany o inicjatywę graczy. Prezes spółki tłumaczył, że Ubisoft dokłada starań, aby zapewniać wsparcie dla gier 24 godziny na dobę, ale utrzymywanie treści online to problem dla wszystkich wydawców. Oburzenie graczy wzbudziły jednak słowa o tym, że wsparcie dla zakupionych gier nie może trwać wiecznie - w odpowiedzi zwracano uwagę, że Stop Killing Games chodzi o zapewnienie dostępu do normalnej rozgrywki po zamknięciu serwerów, a nie nieograniczonego wsparcia ze strony wydawców.

Oskarżenia o ukryty sponsoring

Ross Scott oznajmił w lipcu, że europejska petycja została oskarżona o ukrywanie informacji o sponsorach, których wkład przekracza 500 euro. Na stronie inicjatywy istotnie nie wskazano źródła finansowania kampanii, ale skarżący winy dopatruje się właśnie w inicjatorze całego ruchu, który mimo że nie jest Europejczykiem, to wspiera petycję i jej twórców. Anonimowy autor skargi oparł się na wypowiedziach Scotta, w których mówił on o zachęcaniu do składania podpisów nawet przez 12-14 godzin dziennie, co po przeliczeniu na widełki płacowe dla podobnych zleceń dało kwoty od 63 do 147 tysięcy euro.

Taka wartość w ocenie składającego zażalenie dowodzi ukrytego sponsoringu, jednak Ross Scott odparł zarzuty, argumentując swoją działalność wolontariatem, który zgłoszeniu nie podlega, i zaprzeczając otrzymywaniu środków finansowych od kogokolwiek. Twórcy europejskiej inicjatywy konsultowali wcześniej wkład Youtubera w kampanię, upewniając się, że jest to zgodne z prawem, oskarżenia zatem powinny zostać odrzucone, ale w świetle wypowiedzi przedstawicieli branży gier wideo skarga może być uznana za próbę zdyskredytowania petycji i osłabienia jej popularności.

Najpierw weryfikacja, potem rozmowy

Po zakończeniu zbierania podpisów organizatorzy w ciągu 3 miesięcy muszą je podzielić według obywatelstwa i przekazać odpowiednim organom w poszczególnych krajach UE, które przez kolejny kwartał będą sprawdzać poprawność zgłoszeń. Dopiero po otrzymaniu potwierdzeń od wszystkich krajów twórcy inicjatywy będą mogli wyłożyć swoje racje Komisji Europejskiej, na co mają kolejne 3 miesiące.

Po złożeniu dokumentów KE rozpocznie badanie inicjatywy, spotykając się z jej organizatorami, którzy będą mogli także zaprezentować petycję publicznie w Parlamencie Europejskim. Efektem może być debata PE nad tematem i przyjęcie rezolucji.

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (2)

dodaj komentarz
tomitomi
Psychiatrii wróżę duży i szybki rozwój w tym kraju !

Powiązane: Gry komputerowe

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki