Mierzący relatywny koszt dóbr w poszczególnych państwach parytet siły nabywczej znajduje się obecnie 22% poniżej poziomu, na którym znajdować się powinien, jak podaje Bloomberg. To z kolei oznacza, że funt szterling jest najtańszy od 10 lat, czyniąc towary brytyjskie relatywnie tańszymi dla mieszkańców innych państw. Być może to pomoże podupadającej gospodarce tego kraju.
Zmartwień brytyjskim politykom przysporzył zwłaszcza piątkowy odczyt wstępnych szacunków PKB kraju za trzeci kwartał 2009. Po ostatnim spadku tego miernika o 0,6% kw/kw, tym razem oczekiwano wzrostu o 0,2% kw/kw. Wskazanie na poziomie –0,4% kw/kw bardzo rozczarowało rynek, powodując przy tym wyprzedaż funta. Jednak dzięki temu bardziej opłacalne stało się importowanie towarów z Wielkiej Brytanii.
Analitycy Goldman Sachs dostrzegają potencjał do wzrostu funta szterlinga. Przewidują oni, że do końca roku brytyjska waluta umocni się o 9% na parze walutowej z euro, wzrastając do poziomu 84 pensów. Pojawia się w tym miejscu kolejny problem, którym jest inflacja CPI. Rośnie ona w Wielkiej Brytanii bardzo szybko i na koniec roku może osiągnąć poziom 2,1%. Jedynym rozsądnym wyjściem wydaje się zaostrzenie polityki monetarnej przez Bank Anglii.
Instytucja ta nie kwapi się do podwyższenia głównej stopy procentowej z obecnego poziomu 0,5%. Niedługo może to jednak stać się konieczne, zwłaszcza po zakończeniu programu skupu aktywów, którego zakres wynosi obecnie 175 miliardów funtów. Analitycy ankietowani przez Bloomberg prognozują na koniec 2009 roku główną stopę na poziomie 1,25%. W poniedziałek przed godziną dziesiątą za jedno euro płacono 0,9232 funta, czyli o 2,6% więcej niż w piątek o tej samej porze, kiedy to euro kosztowało 0,9001 funta.
TW



























































