W styczniu produkcja polskiego przemysłu wzrosła o 9% rdr, a sprzedaż detaliczna podskoczyła oficjalnie aż o 14,3% rdr. Sensacyjnej poprawie uległy nastroje w sektorze wytwórczym, gdzie styczniowy PMI osiągnął najwyższą wartość od lipca i po raz pierwszy od października wskazał na przyszły wzrost produkcji. WIG – czyli główny indeks warszawskiej giełdy – od początku roku urósł o 10,5%. Według GUS średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach w styczniu były o 8,1% wyższe niż przed rokiem.
Nawet z pogrążonej w głębokim kryzysie strefy euro zaczęły nadchodzić lepsze informacje. Lekkiej poprawie uległy wskaźniki PMI, spadły rentowności obligacji krajów PIGS, a indeksy nastrojów w Niemczech (ZEW, IFO) sugerują wręcz początek ożywienia w największej gospodarce Europy.
Półprawdy i statystyka
Oczywiście rosnąca produkcja i świetna koniunktura w budownictwie dają pewne powody do zadowolenia – nawet jeśli ostatecznie okażą się nietrwałe, jak się tego spodziewa wielu ekonomistów. Problem w tym, że oficjalne statystyki na poziomie makroekonomicznym wcale nie muszą się pokrywać nie tylko z odczuciami gospodarstw domowych, ale też z ich faktyczną kondycją finansową.
Wynika to z faktu, że nawet 4-procentowy wzrost gospodarczy w Polsce nie prowadzi do spadku bezrobocia, które od trzech lat uparcie utrzymuje się na zbyt wysokim poziomie. Równocześnie wszelkie podwyżki wynagrodzeń zabiera inflacja, z którą od przeszło roku nie potrafi sobie poradzić Rada Polityki Pieniężnej. W efekcie o pracę jest trudno (zwłaszcza ludziom młodym), a realne płace w gospodarce praktycznie nie rosną.
Problem ten obrazuje sporządzany przez Bankier.pl Indeks Nędzy. Ten prosty wskaźnik, będący sumą stopy bezrobocia i rocznej zmiany kosztów życia (CPI), pokazuje, że od trzech lat sytuacja polskich gospodarstw domowych ulega systematycznemu pogorszeniu. I to pomimo całkiem solidnego wzrostu PKB. Od stycznia 2009 r. do grudnia 2011 r. Indeks Nędzy wzrósł o 42,2%, a w listopadzie osiągnął najwyższą wartość od sierpnia 2006 r.
Dokładnie odwrotnie zachowywał Wskaźnik Dobrobytu publikowany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). Miernik ten bazuje na podobnych danych co Indeks Nędzy i opiera się na oficjalnych statystykach wzrostu cen, wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw oraz zatrudnienia. Im lepsza jest kondycja ekonomiczna społeczeństwa, tym wyższe wartości przyjmuje Wskaźnik Dobrobytu.
Źródło: BIEC.
Jak widać na powyższym obrazku, dobrze już było. Mimo poprawy koniunktury gospodarczej w 2011 roku WD znów zaczął spadać i coraz bardziej oddala się od szczytu sprzed kryzysu. Jeśli ekonomiści mają rację i w tym roku czeka nas spowolnienie tempa wzrostu PKB (do 2-3%), to Wskaźnik Dobrobytu wciąż będzie spadał. Rosnąć może za to Indeks Nędzy, choć oczekiwane ograniczenie skali inflacji powinno sprawić, że pogorszenie sytuacji ekonomicznej Polaków będzie postępować wolniej niż w poprzednich miesiącach.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl






















































