Pryszczycy nie ma w Polsce, ale jest nadzwyczajna mobilizacja - powiedział w środę w Sejmie minister rolnictwa Czesław Siekierski. Skala zagrożenia jest duża, więc należy zastanowić się nad konsekwencjami ewentualnego wystąpienia tej choroby w naszym kraju - dodał.


Minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski w środą w Sejmie przedstawiał posłom informację w sprawie prewencyjnych działań resortu związanych z przeciwdziałaniem wystąpieniu wirusa pryszczycy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Powiedział, że "pryszczycy nie ma w Polsce", ale jest "nadzwyczajna mobilizacja".
Przypomniał, że ostatni przypadek pryszczycy w Polsce miał miejsce w 1971 roku.
"Pryszczyca stanowi zagrożenia dla łańcuchów żywnościowych, przynosi straty ekonomiczne. Nie jest moim celem wywołanie nadmiernego niepokoju, ale skala zagrożenia jest naprawdę duża" - zaznaczył minister.
Siekierski przekazał, że we wtorek rząd słowacki oszacował, iż odbudowa stad hodowlanych już zaatakowanych pryszczycą może potrwać nawet parę lat i pochłonąć 60 mln euro. "I nie wiemy, co dalej się wydarzy, jak wzrosną koszty. W takiej sytuacji należy zastanowić się nad konsekwencjami wystąpienia tej choroby w Polsce" - stwierdził szef MRiRW.
Rygorystyczne kontrole
W związku z zagrożeniem pryszczycą wprowadzone zostały rygorystyczne kontrole weterynaryjne na południowej granicy kraju - poinformował w środę w Sejmie minister rolnictwa Czesław Siekierski. Na 10 przejściach granicznych służby weterynaryjne prowadzą dyżury, rozstawiono bramki i maty dezynfekcyjne.
"Wprowadziliśmy rozporządzenia o uszczelnieniu granicy, jeszcze przed wprowadzeniem decyzji wykonawczych przez Komisję Europejską. Pozwoliło to nam na rozpoczęcie rygorystycznych kontroli granicznych w województwach: podkarpackim, opolskim, śląskim i małopolskim" - powiedział Siekierski w wystąpieniu na temat prewencyjnych działań resortu związanych z przeciwdziałaniem wystąpieniu wirusa pryszczycy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Jak przekazał szef resortu, wzmocnione została współpraca inspekcji weterynaryjnej ze strażą graniczną, policją i strażą pożarną. "Na 10 przejściach prowadzimy dyżury służb weterynaryjnych w systemie 24-godzinnym, z wykorzystaniem systemu monitorującego przemieszczanie się zwierząt. Ustawiono bramki dezynfekcyjne i maty" - wyjaśnił minister.
Na początku stycznia br. niemieckie służby weterynaryjne poinformowały o stwierdzeniu pierwszego od 37 lat przypadku pryszczycy; gospodarstwo, w którym wystąpiła choroba znajdowało się ok. 70 km od granicy z Polską. W ubiegłym tygodniu polska Inspekcja Weterynaryjna poinformowała, że potwierdzono drugie ognisko pryszczycy na Węgrzech w pobliżu styku granic austriackiej, czeskiej i słowackiej. Natomiast w niedzielę słowackie służby poinformowały o wykryciu piątego ogniska pryszczycy w tym kraju. W związku z pryszczycą słowacki rząd wprowadził stan nadzwyczajny w całym kraju.
Według informacji przekazanych przez Siekierskiego, wszystkie zwierzęta, które wcześniej trafiły do Polski ze Słowacji, są badane i objęte monitoringiem. "24 godziny na dobę działa laboratorium w Zduńskiej Woli, wykonując ponad tysiąc badań tygodniowo. W przyszłości wraz z powstającym laboratorium w Puławach możliwości diagnostyczne wzrosną do 10 tys. badań tygodniowo" - poinformował minister rolnictwa.
Siekierski przekazał, że MRiRW otrzymało w środę informację o dwóch kolejnych ogniskach pryszczycy na Węgrzech. "Choroba objęła w tym kraju w sumie blisko 8 tys. sztuk zwierząt, a na Słowacji 6,5 tys. sztuk" - wskazał. Zaapelował do rolników, by nie korzystali z tzw. okazji rynkowych i nie kupowali zwierząt i pasz po zaniżonych cenach, ponieważ wiąże się to z ryzykiem zawleczenia pryszczycy. (PAP)
gkc/ awy/ pad/

























































