Prezydent Bassirou Diomaye Faye opowiedział się za tym, by Francja nie miała w Senegalu baz wojskowych. W wywiadach dla francuskich mediów zapewnił zarazem, że nie chodzi o zerwanie z Paryżem, który - jak podkreślił - pozostaje dla Dakau ważnym partnerem handlowym.


"Wkrótce nie będzie już żołnierzy francuskich w Senegalu" - powiedział Bassirou Diomaye Faye w wywiadzie dla dziennika "Le Monde", który ukazał się w piątek. Wcześniej, w rozmowie z agencją AFP powiedział, że obecność obcych baz wojskowych jest sprzeczna z suwerennością kraju. Zapowiedział przy tym, że nie chodzi o "zerwanie" z Paryżem, lecz o "odnowione partnerstwo" z dawną potęgą kolonialną.
"Dziś Chiny są naszym pierwszym partnerem handlowym pod względem skali inwestycji i wymiany handlowej. Czy Chiny są w Senegalu obecne wojskowo? Nie. I czy przy tym mówi się o zerwaniu? Nie" - podkreślił Faye.
Deklaracje te padły w czasie, gdy stosunki z Francją zrywają bądź obniżają ich rangę inne kraje regionu, które w przeszłości były francuskimi koloniami, jak Czad, Niger, Burkina Faso, czy Mali. Władze Senegalu przygotowują się do niedzielnych obchodów 80. rocznicy masakry w Thiaroye. Senegalski przywódca poinformował, że w skierowanym do niego liście prezydent Emmanuel Macron użył słowa "masakra" na określenie tragedii, a Pałac Elizejski potwierdził treść dokumentu. Prezydent Senegalu nazwał tę deklarację "ważnym krokiem".
Zapewnił też, że Francja pozostaje dla jego kraju ważnym partnerem ze względu na inwestycje i obecność francuskich firm.
Masakra w obozie wojskowym Thiaroye, na przedmieściach stolicy Senegalu to jedna z najbardziej bolesnych ran w historii dwustronnych stosunków. Około 1600 senegalskich strzelców, którzy walczyli we francuskiej armii podczas II wojny światowej, trafiło tam po uwolnieniu z niemieckich obozów jenieckich. Rozpoczęli protest domagając się zapłaty należnego żołdu. 1 grudnia 1944 roku otoczyli ich żołnierze francuskiej armii i otworzyli ogień. Oficjalnie zginęło 35 weteranów, ale według historyków liczba zabitych jest znacznie wyższa.
W wywiadzie dla "Le Monde" prezydent Faye wyraził nadzieję na dostęp do francuskich archiwów i podkreślił, że wciąż nie wiadomo, gdzie pochowano ofiary masakry. Niedzielne obchody będą miały międzynarodowy charakter; władze w Dakarze zaprosiły na nie przywódców kilku państw afrykańskich.
Latem br. agencja AFP podała, powołując się na francuskie źródła rządowe i rozmówcę z kręgów wojskowych, że Paryż chce zmniejszyć obecność wojskową w krajach Afryki. Francja miałaby utrzymać około stu żołnierzy w Senegalu i tylu samo w Gabonie (obecnie w każdym z tych krajów jest ich 350 - PAP). Liczba francuskich wojskowych w Wybrzeżu Kości Słoniowej miałaby się zmniejszyć z 600 do stu. W Czadzie Francja chciała pozostawić 300 żołnierzy, podczas gdy dotąd było ich 1000. Zerwanie współpracy wojskowej oznacza, że wszyscy francuscy wojskowi będą musieli opuścić ten środkowo afrykański kraj.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ piu/