Czy byli Państwo kiedyś w Ugandzie? A w Ekwadorze? A może obserwowaliście start rakiety w Gujanie Francuskiej? Nie? A to szkoda. Posłowie obecnej kadencji byli nie tylko tam.


Zwiedzanie świata przeciętnemu Polakowi uniemożliwiają dwa ograniczenia – budżetowe i czasowe. Nawet jak ktoś z trudem odłoży na wycieczkę życia, to jeszcze musi znaleźć na nią czas w napiętym kalendarzu zawodowym. Problemów tych nie mają posłowie, którzy jeżdżą w czasie pracy i nie za swoje pieniądze. Często w dosyć niespodziewane miejsca.
„Afera madrycka” z udziałem trzech posłów PiS zmusiła Sejm do opublikowania danych dotyczących zagranicznych wojaży wybrańców narodu [PDF]. Ich analiza podsuwa wiele ciekawych wniosków.
Kliknięcie w mapę otwiera jej pełnoekranową, interaktywną wersję
Chociaż od prowadzenia polityki zagranicznej mamy już premiera, MSZ i prezydenta, na podróże posłów w obecnej kadencji polski podatnik wydał 8,65 mln zł. W rozbiciu na poszczególne partie wygląda to tak:
W oficjalnym zestawieniu wykazano 791 wizyt. Trudno je jednak traktować identycznie – w końcu wyjazd do Grodna to co innego niż tournée Rabat-Amman-Ramallah-Tel Awiv (wszystko wpisane w jedną rubrykę!), którego trudy znosić musiał Tadeusz Iwiński z SLD. Z tego względu wizyta wizycie nie równa pod względem finansowym. Adam Szejnfeld z PO bawił w Meksyku (w składzie delegacji MSZ) za 27 529,35 zł. Nie wnikam, skąd wzięła się ta horrendalna suma – Sejm wykazał wydatek, więc pieniędzy tych z pewnością już nie ma. Zdarzają się także przeciwieństwa – w rubrykach kilku wyjazdów, przede wszystkich tych na czyjeś zaproszenie, widnieje okrągłe zero.
W trakcie obecnej kadencji polscy posłowie odwiedzili 82 kraje. Z oczywistych względów (Strasbourg i Bruksela) na podium znajdują się Francja i Belgia, które przedzieliła, głównie za sprawą konfliktu, Ukraina, gdzie rzesze polskich posłów jeździły a to do mieszkających tam Polaków, a to w roli obserwatorów OBWE, a to wreszcie, aby „zapoznać się z aktualną sytuacją”.
Posłowie jeździli także na Zachód i to nie tylko na posiedzenia rozmaitych ciał NATO, UE czy Rady Europy. Anna Grodzka pojawiła się na Paradzie Równości w Dublinie, jednak akurat ta podróż nie kosztowała polskiego podatnika ani złotówki. Nie można tego powiedzieć o wyjeździe tej samej posłanki do Berlina na obchody 75. Rocznicy wybuchu II wojny światowej, gdzie same koszty transportu wyniosły 4092 zł! Posłowie Ryszard Galla (niezależny) i Marek Krząkała (PO) musieli być widocznie w jakimś innym Berlinie na innych obchodach, ponieważ w ich przypadku transport kosztował 1335 zł i 1225 zł.
Szerokie spojrzenie na mapę świata budzi nieco wątpliwości. Indie, Bangladesz czy Pakistan omijamy szerokim łukiem. Afryka – tylko szczątkowo i to głównie za sprawą posłów Johna Godsona i Killiona Munyamy. Dobre choć to, że do Ugandy na 126. sesję Unii Międzyparlamentarnej oraz spotkanie Stowarzyszenia Sekretarzy Generalnych pojechali Bożena Bukiewicz (PO), Ryszard Kalisz (SLD), Beata Mazurek (PiS), Franciszek Stefaniuk (PSL), Marzena Wróbel (SP) i Wanda Nowicka (TR). Średnio za 17 tys. za osobę.
Pamiętne zdjęcie Donalda Tuska w peruwiańskiej czapce oraz Order Słońca Peru wyraźnie wystraszyły polityków przed odwiedzaniem Ameryki Południowej. Brazylia –
regionalne mocarstwo, gdzie nie brak osób o polskich korzeniach – przyciągnęło tylko
Dorotę Niedzielę z PO, a i jej wizyta odbyła się pod egidą ONZ. Obecność
polskich parlamentarzystów w Ameryce Południowej uratowała nieco międzypartyjna
eskapada Bożeny Bukiewicz (PO), Ryszarda Kalisza (SLD), Beaty Mazurek (PiS),
Wandy Nowickiej (niez.), Damiana Raczkowskiego (PO) i Franciszka Stefaniuka
(PSL) do Ekwadoru na ... 128 Sesję Unii Międzyparlamentarnej oraz Spotkanie
Stowarzyszenia Sekretarzy Generalnych. Koszt? Średnio 22,5 tys zł. na głowę. Gdyby to kogoś nurtowało - 127. sesja odbyła się w Kanadzie. Tak, Ryszard Kalisz i spółka też tam byli.
Nie można nie wspomnieć o dwóch posłach, którzy reprezentowali Polskę nie tylko na półkuli południowej, ale niemalże w kosmosie. W Gujanie Francuskiej gościli Tadeusz Iwiński (o nim jeszcze za chwilę) oraz Bożena Szydłowska (PO), którzy obserwowali starty rakiet z tamtejszego kosmodromu ( tu drobna uwaga - na naszych mapach Gujana Francuska jest traktowana jako część Francji). Posłanka została oddelegowana zapewne ze względu na uczestnictwo w Polsko-Francuskim Seminarium Kosmicznym (8 posłów, 20 tys. zł). Poseł Iwiński poleciał zapewne dlatego, że jeszcze go tam (czyt. w Gujanie i kosmosie) nie było.
Ano właśnie, o sejmowych podróżach nie można mówić bez poświęcenia szczególnej uwagi posłowi Iwińskiemu. Ten znany z licznych wojaży sejmowy poliglota (podobno zna 10 języków) w tej kadencji podróżował aż 72 razy.
Prześledźmy jego podróże. Uwaga, start: Francja, Francja, Rosja, Kazachstan, Francja, Rosja, Rosja, Francja, Rosja, Francja, Serbia, Malta, Francja, Francja, Francja, Finlandia, Włochy, Francja, Francja, Ukraina, Etiopia, Szwajcaria, USA, Francja, Wietnam, Nigeria, Francja, Armenia, Rosja, Maroko, Jordania, Palestyna, Izrael, Rosja, Francja, Mongolia, Izrael, Estonia, Francja, Francja, Francja, Irlandia, Francja, Azerbejdżan, USA, Francja, Azerbejdżan, Senegal, Portugalia, Rosja, RPA, Holandia, Francja, Gujana Francuska, Norwegia, Francja, Turcja, Szwecja, Grecja, Finlandia, Francja, Francja, Mołdawia, Francja, Holandia, Turcja, Turcja, Rumunia, Francja, Francja, Francja, RPA, Szwajcaria, Ukraina. 290 dni w podróży. Uff.
„Kraj bogaty, wytrzyma” – można powtórzyć za powieściowym Mateuszem Bigdą. Istotnie, III RP nie zbankrutuje przez sejmowe podróże (zbankrutuje przez ZUS). W tego typu sprawach chodzi jednak o coś innego. O przywileje, o oderwanie od rzeczywistości, o skubanie publicznych środków małą łyżeczką. Podpis pod listą na posiedzeniu, na którym się nie było; fikcyjna faktura wrzucona w koszty; „korzystnie” rozliczona podróż; wysokie premia dla podwładnych (idą święta, pewnie o nich usłyszymy) … Okazji do drobnych przekrętów polityk ma mnóstwo. Strach pomyśleć, że ci sami ludzie mają wpływ na sprawy, gdzie przekręty robić można wielkie. Mam więc nadzieję, że sejmowi turyści - wszystko jedno, jaką partię reprezentują - zostaną rozliczeni, a Polacy będą o ich wojażach pamiętać, kiedy za rok staną przy urnie. Bo przecież nawet kartki z tej Gujany czy Ekwadoru swoim wyborcom nie wysłali, nawet na koszt Sejmu ...
Na koniec zostawiam Państwu mapy dla poszczególnych partii. Do interpretacji własnej. (Po kliknięciu w mapę, wyświetli się jej pełnoekranowa, interaktywna wersja).
Michał Żuławiński