Sejm w czwartek uchwalił ustawę budżetową na 2024 rok. Zgodnie z nią dochody państwa zaplanowano na blisko 682,4 mld zł, a wydatki na 866,4 mld zł, deficyt ma wynieść nie więcej niż 184 mld zł.


Za budżetem na ten rok głosowało 240 posłów, przeciw było 191, a trzech się wstrzymało od głosu. Teraz ustawa budżetowa trafi do Senatu.
Przyjęta w czwartek ustawa budżetowa zakłada, że deficyt ma wynieść nie więcej niż 184 mld zł, a deficyt środków europejskich ustalono na 32,5 mld zł. W uzasadnieniu do ustawy wskazano, że biorąc pod uwagę plany finansowe pozostałych jednostek sektora finansów publicznych, prognozowany deficyt sektora finansów - według metodyki unijnej - wyniesie w tym roku 5,1 proc. PKB.
Dochody państwa mają wynieść blisko 682,4 mld zł, w tym wpływy z podatków prawie 603,9 mld zł.
Ustalony limit wydatków na ten rok wynosi blisko 866,4 mld zł.
Rząd zaplanował wydatki na obronność w wysokości 118 mld zł, co stanowi 3,1 proc. PKB planowanego na 2024 r.
W budżecie znalazła się także kontynuacja wzrostu wydatków na ochronę zdrowia, na którą pójdą 192 mld zł. Na subwencje dla jednostek samorządów terytorialnego zaplanowano 117,9 mld zł.
W budżecie przewidziano środki na realizację programu „Aktywny rodzic” dla kobiet, które wracają na rynek pracy po urodzeniu dziecka, a na finansowanie procedury in vitro 500 mln zł.
Budżet zabezpiecza także pieniądze na kontynuację programów społeczno-gospodarczych m.in.: realizację programu „Rodzina 800+”, rodzinnego kapitału opiekuńczego, waloryzację świadczeń emerytalno-rentowych od 1 marca 2024 r., wypłatę tzw. 13. i 14. emerytury w br.
Budżet – jak napisano w uzasadnieniu do ustawy - został przygotowany przy założeniu, że wzrost PKB wyniesie 3 proc., a inflacja średnioroczna zaś 6,6 proc., inwestycje wzrosną natomiast o 4,4 proc., co ma wynikać m.in. z realizacji projektów z Krajowego Planu Odbudowy.
Założono, że w tym roku szybciej będzie rósł import od eksportu, w efekcie saldo obrotów bieżących wyniesie 0 proc. PKB. Kontynuowany powinien być również napływ kapitału długookresowego tj. inwestycji bezpośrednich nierezydentów i europejskich funduszy strukturalnych.
W budżecie założono, że ze względu na poprawę tempa wzrostu gospodarczego, zwiększy się popyt na pracę. Przeciętne zatrudnienie w gospodarce narodowej wzrośnie o 1,2 proc., stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec roku ma wynieść 5,2 proc. Nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w br. ma wynieść 9,8 proc. (ok. 3 pkt. proc. powyżej prognozowanej inflacji), na co wpłynie m.in. wzrost płacy minimalnej.
Ustawa trafi teraz do Senatu. Jeśli Izba Wyższa zaproponuje poprawki, ustawa wróci do Sejmu. W przypadku, gdy Senat nie zgłosi propozycji zmian, ustawa trafi do podpisu do Prezydenta RP do 29 stycznia.
Politycy komentują. "Wielka satysfakcja" kontra "to skandal"
"Za dużo czasu nie mieliśmy, a jednak udało się dzisiaj przegłosować, mamy ten budżet. Dla mnie to jest wielka satysfakcja, bo to jest rzeczywiście - jak ktoś powiedział na sali (sejmowej) - budżet dla ludzi" - powiedział Tusk dziennikarzom po głosowaniu nad budżetem.
Stwierdził, że spór w Sejmie dotyczący budżetu był "względnie kulturalny". "A tak naprawdę to był ostatni akord tego sporu, w którym PiS walczył o to, żeby było więcej pieniędzy na instytucje związane z PiS-em, a koalicja i rząd walczyły o to, żeby ten budżet maksymalnie dużo pieniędzy przekierował na potrzeby ludzi, potrzeby pacjentów" - powiedział Tusk.
"I to nie jest propaganda, naprawdę te ostatnie chwile to była dyskusja, czy więcej ma dostać IPN, Krajowa Rada Radiofonii (i Telewizji), Kancelaria Prezydenta RP, czy więcej pieniędzy ma pójść na dzieci, na choroby rzadkie, na telefon zaufania dla dzieci i na te wielkie zadania finansowe, czyli zagwarantowanie wypłat 800 plus, podwyżki dla nauczycieli, czy podwyżki dla sfery budżetowej. I na tym ten spór w ostatnich godzinach polegał" - dodał premier.
Podczas rozmowy z dziennikarzami w Sejmie w czwartek, po przyjęciu przez izbę ustawy budżetowej, premier został zapytany, czy kwestia tej ustawy była tematem jego poniedziałkowego spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą.
"Akurat w rozmowie ze mną - i to chyba jest dość typowe - deklarował pełną współpracę i zarzekał się, że nie będzie wetował ani blokował tylko dlatego, że jest z innego obozu politycznego. Szczerze powiedziawszy, manewry typu odesłanie tego do Trybunału Konstytucyjnego mogą mieć charakter jakiegoś nieudolnego manifestu politycznego, nic więcej" - powiedział Tusk.
Jego zdaniem, nie należy się kwestią budżetu niepokoić. "Ja się tym kompletnie nie niepokoję. Szczerze powiedziawszy, nawet się dziwię, że tyle spekulacji i komentarzy towarzyszy tym pomysłom PiS, które moją charakter raczej takiego dokuczania w klasie, i to nawet chyba nie w szkole średniej, a nie realnego działania politycznego" - mówił premier.
"Budżet został uchwalony błyskawicznie (...) Spodziewamy się także bardzo szybkiej pracy w Senacie, na czas zostanie przedłożony prezydentowi. Wszystko idzie w dobrą stronę, przynajmniej jeśli chodzi o tę kwestię" - dodał.
Tuż po głosowaniu prezes PiS powiedział dziennikarzom w Sejmie, że przyjęcie ustawy budżetowej w jej obecnym brzmieniu "to skandal".
"Z punktu widzenia techniki tworzenia budżetu i oceny stanu finansów publicznych jest to jeden wielki skandal" – dodał. "Niestety nie zostało to wystarczająco zdecydowanie powiedziane na sali plenarnej" – zaznaczył Kaczyński.
"Gdzie jest w tym budżecie to, co miało być realizowane w ciągu 100 dni od wyborów, powiedzmy 100 dni od przejęcia władzy przez Tuska? Gdzie jest kwota wolna od podatku 6 tys. zł, gdzie jest kredyt 0 proc.? Nie tylko nie ma kredytu 0 proc., ale to, co zostawiliśmy w budżecie kredyt 2 proc., wystarczy praktycznie tylko na kilka najbliższych tygodni czy miesięcy, a ogromna rzesza, która chce kupić mieszkanie taniej, w tym systemie, który my skonstruowaliśmy, zostanie pozostawiona na lodzie" - mówił były premier.
Morawiecki zwrócił też uwagę, że uchwalony budżet przewiduje tzw. wakacje kredytowe "tylko na 4 miesiące, i tylko dla tych, którzy tak naprawdę stanowią niewielką grupę kredytobiorców". "O to warto dopytywać, gdzie to jest. Podpowiem ministrowi finansów i premierowi Donaldowi Tuskowi, że to jest bezkosztowe - to jest tylko i wyłącznie koszt dla banków. Nie bójcie się tych banków, naprawdę warto to zrealizować" - mówił.
"Miały być akademiki za złotówkę, miała być dopłata do czynszu 600 zł - pamiętacie to, młodzi Polacy? Ja to wszystko dobrze pamiętam, i warto, aby te pozycje znalazły się w budżecie, tymczasem ich tam nie ma. Wszystko, co w tym budżecie dobrego, odziedziczyli po nas" - stwierdził Morawiecki.
Deklarował wsparcie dla "tych wszystkich ruchów po stronie budżetowej, które służą z jednej strony rozwojowi, a z drugiej społeczeństwu polskiemu". "Będziemy oczywiście mieli pod szkłem powiększającym wszystkie sprawy związane z budżetem państwa polskiego" - zapowiedział Morawiecki, powtarzając, że "to, co dobrego" w przyjętym przez Sejm budżecie, przygotował jego rząd.
Adam Antoniak z ING BSK: w tym roku budżet zostanie znowelizowany
W tym roku czeka nas nowelizacja budżetu państwa - ocenił dla PAP ekonomista banku ING BSK Adam Antoniak. Jego zdaniem mało realistycznie wygląda założony wzrost dochodów z podatku VAT o blisko 25 proc.
„To jest taka szybka +nakładka+ na projekt przygotowany przez poprzedni rząd. Z powodu ograniczeń czasowych nowa koalicja nie miała możliwości przygotowania w pełni autorskiego projektu budżetu" – wskazał ekonomista banku ING BSK.
Antoniak spodziewa się, że "na przestrzeni 2024 czeka nas nowelizacja". Jego zdaniem w szczególności mało realistycznie wygląda założony w obecnym budżecie wzrost dochodów z podatku VAT o blisko 25 proc. "Zwłaszcza w kontekście oczekiwanej niższej (średniorocznie) inflacji w 2024 r." – dodał.
Jak mówił przed głosowaniem poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk, spodziewa się, że rząd w połowie roku zrobi "nowelizację budżetu z ogromnymi cięciami wydatków".
Marek Sowa (KO) zwrócił się zaś do posłów PiS: "W budżecie wrześniowym przygotowaliście sobie państwo kilka spadochronów, synekur dla własnych dygnitarzy". Wskazał, że budżet IPN został zwiększony o 115 mln zł, czyli ponad 20 proc., a po cięciach, jakich dokonano w trakcie prac sejmowych, budżet IPN nadal jest wyższy od ubiegłorocznego o 48 mln zł.
Na wprowadzaną w budżecie podwójną waloryzację rent i emerytur, gdy inflacja przekroczy 5 proc. zwrócił natomiast uwagę Tomasz Trela (Lewica).
Krzysztof Paszyk (PSL – TD) nazwał budżety Zjednoczonej Prawicy „patobudżetami” i mówił, że „w ogóle nie wykazywano zadłużenia”.
Zdaniem Rafała Kasprzyka (Polska 2050 – TD) budżet jest przywracany dla ludzi, "dla wszystkich obywateli”.
Michał Wawer z Konfederacji ocenił, że przygotowany przez b. premiera Mateusza Morawieckiego budżet był „najgorszy, jaki można sobie wyobrazić". „Platforma dała się złapać w pułapkę, wzięła budżet fatalny i uczyniła go jeszcze gorszym” - powiedział.
Marek Siudaj, Karol Kostrzewa, Olga Łozińska, Mikołaj Małecki, Daria Al Shehabi, Marek Siudaj, Aneta Oksiuta