Pracownicy korporacji, znużeni monotonią codziennych obowiązków, łapią się często na myśli, że nie o tym marzyli całe życie. W pogoni za pracą utracili radość, a niekiedy i sens życia. Gdyby tak mogli zwolnić tempo, zrzucić na ramię plecak i wyruszyć przed siebie! Te pragnienia coraz częściej udaje się spełnić. Nowoczesny pracodawca zamiast zrezygnować z „wypalonego” pracownika, wysyła go na długi odpoczynek i gotów jeszcze za to zapłacić.
Gdy przelewa się czara goryczy…
Niedzielne mdłości spowodowane myślą o nadchodzącym tygodniu pracy, apatia, spadek energii i niski poziom zaangażowania, gorsze wyniki w pracy, lub takie same, lecz zdobywane z większym trudem – to jedne z pierwszych objawów wypalenia w pracy. Niby wszystko „gra”: zarobki zadowalające, wygodne miejsce pracy, sympatyczni współpracownicy, coś jednak nie jest tak, jak być powinno. Praca zaczyna uwierać, trudno doszukać się emocji, które towarzyszyły pierwszym stawianym sobie wyzwaniom, a zamiast adrenaliny pojawia się ból głowy na myśl, że tak będą wyglądały kolejne lata.

Zdaniem psychologów, takie objawy towarzyszą coraz większej liczbie pracujących osób. Niektóre z nich biorą na plecy swój krzyż i z nim powoli zmierzają w kierunku wieku emerytalnego, inne podejmują ryzyko i zmieniają pracę na zupełnie inną. Prócz tych skrajnych rozwiązań, upowszechnia się ostatnio jeszcze jedno – tymczasowe porzucenie życia zawodowego, które pozwala doświadczyć zupełnie czegoś nowego i powrócić do pracy z przyjemnością. „Sabbatical” (słowo odnoszące się do szabasu – dnia uznawanego w niektórych religiach za wolny od pracy), bo tak nazywa się tą przydługą (nawet roczną) przerwę w karierze, zdobywa popularność w rozwiniętych krajach Zachodu.
Inwestycja, która się zwróci
Przywilej ten niestety nie przysługuje każdemu. Praktykowany jest tylko przez niektóre korporacje (m.in. Cisco, Infosys, Accenture, PwC czy IBM), a skierowany do sprawdzonych pracowników o odpowiednio długim stażu pracy. Wydaje się to uzasadnionym, tym bardziej, że „sabbatical” to zwykle urlop…płatny.
Idea ta miała szanse umrzeć już w zarodku. Pozwolenie sobie na kilku-, kilkunastomiesięczne uszczuplenie w personelu, a mówiąc wprost – opłacanie nad wyraz długich wakacji swemu pracownikowi wymaga wyjątkowej odwagi. Jednak przy dłuższym zastanowieniu, przyrównując zainwestowane dotąd w zatrudnienie i wyszkolenie pracownika środki do ceny pozyskania nowego człowieka, dochodzi się do wniosku, że warto ponieść koszty, by w długim okresie móc zyskać. Zyskiem dla firmy będzie wypoczęty pracownik. Jego osobiste szczęście i spokój ducha mają szanse zostać szybko przekute w sukcesy zawodowe.
Takie myślenie towarzyszy coraz większej liczbie przedsiębiorców. Przyzwalają na kilkumiesięczną absencję, by móc odzyskać zaufanego pracownika - zmotywanego, z większym entuzjazmem. Poza tym, już sama roczna przerwa, poświęcana nadzwyczaj często na dalekie wyprawy jest dla pracodawcy wyrazem samodzielności, odwagi i zaradności swojego podopiecznego. Ludzie potrafiący zarządzać takim projektem, jak podróż na drugi koniec świata z pewnością lepiej niż inni poradzą sobie ze stresem w kryzysowych sytuacjach.
Poszukiwacze sensu życia
Powodów, dla których pracownik zapragnie „sabbatical” może być wiele:
- chęć uzupełnienia swojej edukacji o te elementy, na które wcześniej nie było dość czasu (na przykład wymarzone od dawna studia na filologii włoskiej, połączone z intensywnym kursem językowym odbywanym w Italii),
- próba podniesienia kwalifikacji zawodowych (profesjonalne szkolenia dla kadry zarządzającej w zagranicznych siedzibach uznanych przedsiębiorstw),
- wyjątkowa sytuacja życiowa (choroba, śmierć kogoś bliskiego, kryzys wieku średniego, ale też zawieranie związku małżeńskiego).
Najczęściej jednak na długą przerwę w pracy decydują się ci, którzy zwyczajnie chcą od niej odpocząć, zmienić otoczenie i w nowych okolicznościach zregenerować siły. To czas na refleksję nad kształtem dalszej ścieżki zawodowej. Ustawienie na nowo priorytetów, przewartościowanie wartości, ponowne wytyczenie sobie celów na najbliższe lata czy odnalezienie zagubionego celu życia – jak górnolotnie by brzmiało, na nowo przywraca radość życia.
Sposobów spędzenia roku wolnego od obowiązków bez liku. Oczywiście, tych kilka miesięcy może być doskonałą okazją na nadrobienie zaległości w ulubionych serialach, sprawdzoną zasadą okazuje się jednak wyjazd i totalna, wręcz skrajna zmiana otoczenia. I tak – wielu spędza „sabbatical” na odległych krańcach Ziemi, docierając do miejsc, o których marzyli od wielu lat. Odstawieni od wielkomiejskiego „wyścigu szczurów” zwalniają tempo, żyją w prymitywnych warunkach, zwiedzając i uczą się na nowo doceniać to, co mają.
Tym, którzy zarzucają sobie zbytni materializm, pomaga wolontariat. Praca charytatywna połączona z edukacją mieszkańców Afryki czy stawianiem szkół w Afganistanie odwraca uwagę od własnego „ja”, rozwijając umiejętności troski o innych - bezcenne w kierowaniu zespołem.
Pogląd, że na smutki najlepsze jest zmęczenie fizyczne również ma swoich zwolenników. Intensywne treningi mające poprawić kondycję, udział w maratonach, wysokogórskie wspinaczki czy wędrówki po niezmierzonych bezdrożach – trudno o lepsze warunki do długich rozmyślań.
Odrębną grupę stanowią osoby biorące urlop, by podnieść swoje kwalifikacje. Tym samym dla przykładu Europejczycy trafiają za Ocean, by od najlepszych uczyć się prowadzenia profesjonalnych kampanii marketingowych i podpatrywać konkurencję. Przy tym zdobywają międzynarodowe kontakty i czerpią przyjemność ze zmiany otoczenia.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Pomimo wszystkich swych zalet, „sabbatical” jako dość kontrowersyjne rozwiązanie, może pociągnąć za sobą pewne negatywne konsekwencje.
Nie każdy pracodawca jest w stanie wypłacać pełne wynagrodzenie pracownikowi, którego nie ma przez tak długi okres. Obowiązkiem tego ostatniego jest oszacowanie czy w takiej sytuacji posiada alternatywne źródło finansowania. Okresowi, gdy nie wypłaca się pracownikowi wynagrodzenia, zmianie ulegają też warunki ubezpieczenia czy planu emerytalnego.
Najbardziej czarny scenariusz to sytuacja, w której po powrocie z urlopu nie ma dokąd wracać, bo pracodawca – z różnych przyczyn - nie zatrzymał etatu dla regenerującego siły pracownika. Może się tak stać, gdy decyzja o „sabbatical” zostanie podjęta w trudnym dla firmy okresie, w którym zaangażowanie pracowników jest szczególnie ważne. Jeśli decyzja pracownika będzie nieodwołalna, a pracodawca nie będzie mógł czekać na jego powrót, prawdopodobnie znajdzie na jego miejsce inną osobę.
Jeśli nawet po powrocie drzwi do firmy są nadal otwarte, może się okazać, że trzeba zmienić stanowisko pracy. W momencie, gdy pracodawca obiecywał przetrzymanie miejsca pracy, nie miał na myśli zapewnienia powrotu na poprzednio obejmowane stanowisko. Chociaż naturalną wydawałaby się wspinaczka w górę po szczeblach kariery, zdarza się, że w równowagi dla ostatnich miesięcy korzyści, należy ponieść koszty w postaci startu z gorszej pozycji.
Jak wystarać się o „sabbatical”
Na koniec kilka praktycznych punktów, o których warto pamiętać starając się o „sabbatical”:
Informacji o tym, czy stosowano już praktyki w tym zakresie, udzieli departament kadr. Należy pamiętać o przedstawieniu uzasadnienia podejmowanej decyzji, trudno bowiem oczekiwać dobroczynności od pracodawcy, któremu nie przedstawiono szczerze powodów wnioskowanego urlopu. Zamiast użalania się nad sobą, zaleca się szczerą, spokojną i rzeczową rozmowę, w której podkreślone zostaną potrzeby, ale i oczekiwania obu stron. Klarowne sformułowanie wartości dodanej, jaką przyniesie firmie pracownik po powrocie z pewnością pomoże uspokoić szefa.
Wszelkie postanowienia będące efektem takiej rozmowy powinny zostać wyjaśnione i spisane, będą bowiem stanowiły o sytuacji stron przez kolejne miesiące, posłużą też za wstęp do pierwszej, po powrocie, rozmowy.
Przebywając na urlopie, o jakim mowa, należy realizować założony na wstępie plan. Jeśli okres ten miał służyć odpoczynkowi – odpoczywać, jeśli podnoszeniu kwalifikacji – szkolić się, jednym słowem nie wracać myślami do rozważań z cyklu „czy aby na pewno dobrze zrobiłem”, a wykorzystywać do maksimum czas przeznaczony dla siebie. Taka okazja drugi raz może się prędko nie powtórzyć.
Po powrocie warto zaprezentować szefowi efekty zdobytych doświadczeń. To nie tyle obowiązek, co szansa na potencjalny awans. Ten, który obiecał podnieść kwalifikacje w danym obszarze i podglądał praktyki bardziej doświadczonych podmiotów, przywozi kilkanaście nie stosowanych dotąd w firmie, a cennych rozwiązań. Będzie pilotował wdrażanie kilku, jego zdaniem zasadnych.
Nawet jeśli firma do tej pory nie uznawała „sabbatical”, nic nie stoi na przeszkodzie, by poruszyć taki temat. Najgorsze, co może się zdarzyć, to słowo „nie” w odpowiedzi na postawione pytanie. A to dopiero pierwsze spośród wyzwań, z jakimi przyjdzie się zmierzyć w ciągu kolejnych miesięcy.