Według cotygodniowego raportu American Petroleum Institute komercyjne rezerwy ropy w Stanach Zjednoczonych skurczyły się o 558 tysięcy baryłek. Dziś światło dzienne ujrzą dane Departamentu Energii, które uważane są za bardziej wiarygodne. Tu oficjalne prognozy analityków każą się jednak spodziewać wzrostu zapasów o przeszło 2,2 miliona baryłek.
„Generalny spadek zapasów, o którym informowano wczoraj, był wsparciem dla cen. Liczby z API mogą wskazywać kierunek danych rządowych, ale jest to bardziej sugestia niż twardy dowód” - uważa Thorbjoern Bak Jensen, analityk duńskiego Global Risk Management cytowany przez agencję Bloomberg.
Tymczasem informacja o spadku zapasów ropy w USA nie przełożyła się na wzrost notowań ropy w Nowym Jorku. I to pomimo faktu, iż rezerwy w Cushing (te magazyny stanowią punkt dostaw dla kontraktów notowanych na nowojorskiej giełdzie) zmniejszyły się o 927 tysięcy baryłek po tym, jak tydzień wcześniej osiągnęły rekordowo wysoki poziom.
Równocześnie notowania europejskiej ropy Brent poszły w górę o 0,5% i o godzinie 14:50 osiągnęły pułap 100,61 USD za baryłkę. W ten sposób różnica w cenach pomiędzy Nowym Jorkiem a Londynem wzrosła dziś do rekordowych 13,38 USD na baryłce.
K.K.