Poniedziałek przyniósł trudny do racjonalnego wyjaśnienia wybuch optymizmu na rynkach finansowych. Inwestorzy kupowali wszystko, co jeszcze się rusza. Pretekstem były pogłoski o szczepionce na Covid-19.


Epidemia Covid-19 powoli ustępuje – przynajmniej w krajach rozwiniętych gospodarczo. Maleje dzienna liczba liczba zachorowań, rosną statystyki ozdrowieńców. Kolejne państwa i stany znoszą antywirusowe restrykcje, które w marcu i w kwietniu niemalże zabiły aktywność gospodarczą. Na dodatek rządy zapowiadają gigantyczne wydatki publiczne finansowane równie gigantycznym dodrukiem pieniądza przez banki centralne.
Przeczytaj także
Takie informacje pobudziły optymizm na rynkach finansowych. Słowo „entuzjazm” nie byłoby tu przesadzone. W Europie główne indeksy zwyżkowały po 4-6%. Ceny ropy naftowej poszły w górę o 8-10%. Kilkuprocentowe zwyżki objęły zresztą niemal cały rynek surowcowy. Potaniało za to złoto, którego notowania jeszcze na początku dnia atakowało 7-letnie szczyty.
Na Wall Street wybuch radości był bardziej stonowany. Po potężnej luce na otwarciu nowojorskie indeksy przez resztę dnia niewiele robiły, wyrównując kwietniowo-majowe szczyty i tym samym meldując się na najwyższych poziomach od 2,5 miesięcy. S&P500 poszedł w górę o 3,15%, osiągając wysokość 2 953,91 pkt. Dow Jones po zwyżce o 3,85% dotarł do poziomu 24 597,37 pkt. Nasdaq tym razem wypadł słabiej, rosnąc o 2,44% i finiszując z wynikiem 9 234,83 pkt.
Nadzieje inwestorów rozbudziła też informacja o rzekomych postępach w pracach nad szczepionką na Covid-19. Amerykańska firma Moderna Therapeutics podała, że pierwsze wyniki testów na bardzo małej próbie (zaledwie 8 z 45 badanych!) są „obiecujące”. Choć szczepionka prawdopodobnie nie będzie dostępna przed końcem roku, to akcje Moderna Therapeutics podrożały o blisko 20%.
Perspektywa pojawienia się szczepionki na Covid-19 podbiła też notowania akcji armatorów pasażerskich. Kurs Carnival Corp. wzrósł o 15%, a walory Royal Caribbean Cruises zyskały ok. 17%. Z punktu widzenia inwestorów tylko skuteczna szczepionka daje jakąkolwiek nadzieje na powrót do życia tego biznesu.
Jednakże za bardziej wiarygodne wytłumaczenie poniedziałkowych zwyżek uważam reakcję na niedzielne wystąpienie Jerome Powella. Przewodniczący Rezerwy Federalnej wprost i bez ogródek powiedział, że Fed może „dodrukować” dowolną ilość pieniędzy. I że nie zawaha się użyć tego „monetarnego smoka”. Jeśli do tego dodamy spekulacje związane z nowym i do tego większym od poprzedniego „pakietem fiskalnym” w USA (Kongres nawet przegłosował ustawę szacowaną na 3 bilionów dolarów, jednak raczej nie wejdzie ona w życie ze względu na sprzeciw Senatu), to sytuacja wydaje się jasna: trzymanie gotówki lub obligacji przed nadchodzącym tsunami drukowanego pieniądza jawi się jako przepis na pewną stratę. To oczywiście nie znaczy, że jutro lub pojutrze rynek nie może „zmienić zdania” i jednak uznać, że największy od 90 lat kryzys gospodarczy przyniesie giełdową bessę jak w latach 30-tych XX wieku.
Krzysztof Kolany