REKLAMA

Ryba psuje się od głowy, a my dajemy się ponieść fali. Skąd rozłam w polskim społeczeństwie?

Jacek Misztal2025-06-04 06:00redaktor Bankier.pl
publikacja
2025-06-04 06:00

Polacy z jednej strony są coraz bardziej spolaryzowanym społeczeństwem, z drugiej zaś strony jesteśmy tym coraz bardziej zmęczeni. O emocjach i podziałach w polskim społeczeństwie, a także o wątkach politycznych rozmawiamy z dr hab. Anną Jupowicz-Ginalską, prof. ucz. z Wydziału Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

Ryba psuje się od głowy, a my dajemy się ponieść fali. Skąd rozłam w polskim społeczeństwie?
Ryba psuje się od głowy, a my dajemy się ponieść fali. Skąd rozłam w polskim społeczeństwie?
fot. Velolosik / / Shutterstock

Jacek Misztal: Aż 87% Polaków deklaruje zmęczenie społeczną i polityczną polaryzacją, widoczną zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej. Skąd, Pani zdaniem, bierze się zarówno ta polaryzacja, jak i zmęczenie nią?

Anna Jupowicz-Ginalska: Zacznę może od końca, czyli właśnie od tego zmęczenia. Polaryzacja niesie ze sobą konflikt – głęboki i intensywny. Społeczeństwo jest dosłownie podzielone na pół, co zresztą widać przy ostatnich wyborach. Ten konflikt nie pojawił się jednak wczoraj – on trwa od lat i z czasem przybiera coraz ostrzejsze formy. Jesteśmy teraz w momencie kulminacyjnym, gdzie każdy temat dzieli, a nie łączy.

Moim zdaniem jednym z kluczowych wydarzeń, które pogłębiło ten podział, była katastrofa smoleńska. To był tragiczny moment, który – zamiast zjednoczyć – został brutalnie upolityczniony. Straciliśmy wtedy ogromną szansę na społeczne pojednanie. I od tego momentu polityka zaczęła nas dzielić nie tylko na poziomie ideologicznym, ale wręcz światopoglądowym.

J.M.: I te podziały zaczęły się rozlewać dalej – już nie tylko na poziomie partii politycznych, ale na rodziny, znajomych...

A. J.-G.: Dokładnie. To już nie jest tylko konflikt „lewica – prawica” czy „za – przeciw”. Podziały schodzą na poziom mikrospołeczny. Dzielą się rodziny, przyjaciele, sąsiedzi. Każdy temat wywołuje emocje, każdy wymaga opowiedzenia się po jednej ze stron. A próba znalezienia balansu nazywana jest dziś pogardliwie "symetryzmem", co samo w sobie jest paradoksalne. Przecież dążenie do konsensu w debacie publicznej samo w sobie powinno być wartością.

I to właśnie jest wyczerpujące. Żyjemy w permanentnym stanie „wojny polsko-polskiej” – jak kiedyś trafnie określił to jeden z dziennikarzy. Takie zdarzenia, gdzie stajemy się solidarni i patrzymy we wspólnym kierunku, są niezwykle rzadkie. Być może był to COVID. Na początku była to wojna w Ukrainie, kiedy pokazaliśmy jako społeczeństwo wielkie serce. Teraz okładamy się słowami, dochodzi do aktów agresji, również wobec dziennikarzy. Nie co dywagować, konflikt i polaryzacja społeczna są ogromne.

J.M.: A przecież tragedia smoleńska dotknęła ludzi z różnych stron sceny politycznej. Niestety, PiS zawłaszczył tę narrację politycznie. A późniejsze działania – ekshumacje, oskarżenia – były często wbrew woli rodzin.

A. J.-G.: To bardzo charakterystyczne dla społeczeństw, które przez długi czas funkcjonują pod wpływem populistycznych narracji. Polaryzacja buduje betonowe bańki światopoglądowe, w których ludzie są gotowi akceptować – a nawet usprawiedliwiać – zachowania niemoralne, byle tylko bronić „swoich”. Efekt wyparcia działa tu bardzo silnie.

J.M.: I niestety, często to przywiązanie partyjne jest silniejsze niż podstawowe normy etyczne.

A. J.-G.: Bo my jako społeczeństwo – a przynajmniej jego część – akceptujemy, że "nasz" może więcej. Jednocześnie nie dajemy przestrzeni na rozmowę, na kompromis. Pójście na piwo z przeciwnikiem politycznym urasta do rangi zdrady. To przecież absurd! Zarówno spór, jak i rozmowy są potrzebne – to z nich rodzi się coś nowego, świeżego. A dziś nie ma w nas chęci, by się spotkać „ponad podziałami”.

J.M.: No właśnie. Dlaczego politycy sami nie mogą świecić przykładem rozmowy ponad podziałami?

A. J.-G.: Politycy, którzy zostali wybrani, by nas reprezentować, mogliby dawać przykład. Pokazywać, że można się nie zgadzać, a jednocześnie rozmawiać ze sobą ze wzajemnym szacunkiem. Niestety – zamiast tego mamy mowę nienawiści, wulgaryzmy, agresję. To wszystko zaczyna się od góry – ryba psuje się od głowy, ale później ma całe tułów i… tutaj jesteśmy my. Jako społeczeństwo dajemy się ponieść tej fali. Nie lubimy osób, które są zrównoważone, nie lubimy osób, które są mniej emocjonalne, a próbują znaleźć jakieś zdrowe rozwiązania.

J.M.: I niestety, media też w tym po części uczestniczą. Bo klikalność rządzi, a sensacja się sprzedaje.

A. J.-G.: Tak, niestety. Algorytmy, big data, statystyki – wszystko to wpływa na sposób, w jaki dziś tworzy się przekaz medialny. Coraz trudniej utrzymać profesjonalizm, a jednocześnie spełnić oczekiwania biznesowe. A jednak – wierzę, że da się pisać o dobrych rzeczach w sposób ciekawy. Że można pokazywać pozytywne wzorce i sukcesy, by dawać ludziom nadzieję. Bo frustracja i zmęczenie, które dziś widzimy na twarzach ludzi na ulicy – to nie jest stan naturalny. To efekt długotrwałego zanurzenia w negatywnych emocjach, które równocześnie całkowicie zamykają nas na argumenty drugiej strony. Przy okazji przyznaję, że zaskakuje mnie – i nieco fascynuje – skala wypierania faktów przez zwolenników skrajnych obozów politycznych, którzy wydają się całkowicie impregnowani na logiczną argumentację.

No pytanie, co teraz z tym zrobić? Ja myślę, że małymi inicjatywami można by było spróbować osiągnąć porozumienie różnych stron. Trzeba pokazywać, że dobro też może być nagrodzone, że może być też atrakcyjne i że warto być po ludzku uczciwym po prostu, warto być moralnie w porządku. Niestety myślę także, że z tą moralnością jest w polityce duży kłopot. Najbliższy czas pokaże, czy wyniki wyborów prezydenckich nie otworzą kolejnego rozdziału w historii polskiej polaryzacji, gdzie jeszcze głębiej pójdziemy w podziały i wzajemną wrogość. Obawiam się, że spokojnie i zgodnie to już było, a pęknięcia pojawią się także między dawnymi sojusznikami. Żyjemy w ciekawych czasach i to jest nasze przekleństwo.

Źródło:
Jacek Misztal
Jacek Misztal
redaktor Bankier.pl

Redaktor działu newsroom, absolwent ekonomii oraz przedsiębiorczości i finansów na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Wśród zainteresowań można wymienić geopolitykę, rynki finansowe oraz kino. Telefon: 502 924 237

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (18)

dodaj komentarz
sterl
Nie po to walczyliśmy z dyktaturą żeby pozwolić na nową dyktaturę , niestety połowa uważa że dyktatura jest dobra o ile należy do pisu, czy skrajnej prawicy, bo pozwala się bogacić i kraść dowoli, ale tylko swoim.
mesten
Do roku 2016 było w miarę cywilizowanie. Były jakieś tam różnice ale jakoś szło do przodu.
Później zaczeły wracać metody znane z komuny. Czy to ktoś naprawi raczej wątpie.
samsza
Tak ogólnie to po ludziach widać gdzie jest szczujnia rozłamowa.

Pokolenia z telewizorem w domu vs pokolenia ze smarfonem.
:)
taki-ktos-jak-ja
Jaki rozłam? Że jedni głosują na konserwatystów a drudzy na liberałów? Chyba można mieć jeszcze swoje poglądy, czy już nie?
kaczyslaw_
Zaczął Prezes najniższy mówiąc o "gorszym sorcie".
sajetan
CHRONOLOGIA:
Akcja PO przeciw PiS "zabierz babci dowód" - październik 2007..
Sikorski o "dorzynaniu watahy" - październik 2007..
"gorszy sort" Kaczyński grudzień 2015 ..

to kto zaczął ?!
stain
Taaaa. Żądania ekshumacji były "pod wpływem populistycznych narracji". To jeszcze doczytajcie co w wyniku tych ekshumacji się okazało. Abstrahując już od tego, ze to był OBOWIĄZEK prokuratury - którego wykonania bezprawnie zabronił jej Tusk wskutek jakiegoś szemranego układu z ruskimi
zenonn
Rozłam w polskim społeczeństwie ma wiele przyczyn – historycznych, społecznych, psychologicznych i politycznych. Te podziały nie są nowe, ale po 1989 roku szczególnie się nasiliły. Oto główne przyczyny:
1. Brak zewnętrznego wroga – wewnętrzne napięcia
W historii Polski często jednoczyły społeczeństwo wspólne zagrożenia: zaborcy,
Rozłam w polskim społeczeństwie ma wiele przyczyn – historycznych, społecznych, psychologicznych i politycznych. Te podziały nie są nowe, ale po 1989 roku szczególnie się nasiliły. Oto główne przyczyny:
1. Brak zewnętrznego wroga – wewnętrzne napięcia
W historii Polski często jednoczyły społeczeństwo wspólne zagrożenia: zaborcy, okupanci, komunizm. Po 1989 roku, wraz z odzyskaniem suwerenności i demokratyzacją życia publicznego, zniknął wspólny „wróg zewnętrzny”, co stworzyło przestrzeń na konflikty wewnętrzne. W sytuacji braku presji z zewnątrz, napięcia ideologiczne, klasowe i tożsamościowe zaczęły wychodzić na pierwszy plan.
2. Różnice w interpretacji historii i transformacji ustrojowej
Polacy mają odmienne oceny PRL-u i lat 90. Dla jednych to czas odzyskiwania wolności, dla innych – początek społecznych nierówności i zdrady elit. Lustracja, reprywatyzacja, bezrobocie i powolne tempo poprawy życia wielu grup społecznych pogłębiały frustracje.
3. Media i logika konfliktu
Media (zwłaszcza po 2000 roku) zaczęły działać w logice polaryzacji – emocjonalne narracje, kreowanie „wroga” po drugiej stronie sporu, zamykanie się w bańkach informacyjnych. Dodatkowo, media społecznościowe (Facebook, Twitter) przyspieszyły radykalizację poglądów i pogłębianie podziałów.
4. Podział miejsko-wiejski i różnice ekonomiczne
Istnieje wyraźna różnica między elektoratem wielkomiejskim a prowincjonalnym – nie tylko w poglądach, ale i w stylu życia, aspiracjach, dostępie do usług czy edukacji. Ta nierówność jest często wykorzystywana przez polityków do mobilizacji wyborców i dzielenia społeczeństwa.
5. Tożsamość narodowa vs. kosmopolityczna
Część społeczeństwa opiera swoją tożsamość na wartościach konserwatywnych, narodowych, katolickich. Inni z kolei preferują wartości liberalne, proeuropejskie, świeckie. Te wizje Polski są często nie do pogodzenia i stają się osią konfliktu.
6. Polityka jako walka plemienna
Polaryzacja polityczna (szczególnie PiS vs. PO) przekształciła życie publiczne w konflikt tożsamościowy. Partie nie tylko różnią się programowo, ale reprezentują zupełnie różne światopoglądy i emocje – co prowadzi do utożsamiania „naszych” z „dobrem”, a przeciwników z „zagrożeniem”.
zenonn
Nasz plac na wasz plac, Polacy kontra PrawdziwiPolacy, Kibice klubu A kontra kibice klubu B,

„Wroga trzeba sobie stworzyć”, opisuje mechanizm psychologiczny i społeczny znany jako mechanizm kozła ofiarnego – gdy ludzie lub grupy projektują swoje lęki, niepokoje lub frustracje na innych. Szukanie „wroga” wśród bliźnich to
Nasz plac na wasz plac, Polacy kontra PrawdziwiPolacy, Kibice klubu A kontra kibice klubu B,

„Wroga trzeba sobie stworzyć”, opisuje mechanizm psychologiczny i społeczny znany jako mechanizm kozła ofiarnego – gdy ludzie lub grupy projektują swoje lęki, niepokoje lub frustracje na innych. Szukanie „wroga” wśród bliźnich to nie tyle realna potrzeba, ile potrzeba tożsamości, przynależności i prostego wyjaśnienia złożonego świata. Oto, gdzie najczęściej społeczeństwa „znajdują” takiego wewnętrznego wroga:
1. Inny światopogląd
Ludzie często postrzegają inaczej myślących jako zagrożenie – liberałowie widzą w konserwatystach siły opresji, konserwatyści w liberałach zagrożenie dla tradycji. Tak rodzi się „wróg ideowy”.
2. Elity kontra lud
Polityczne narracje często dzielą społeczeństwo na „zwykłych ludzi” i „elity oderwane od rzeczywistości”. Wroga szuka się w inteligencji, celebrytach, dziennikarzach, „warszawce”.
3. Mniejszości i odmienność
Cudzoziemcy, LGBT+, ateiści, osoby o innym kolorze skóry czy stylu życia – wszystko, co odbiega od „normy” może stać się łatwym celem, bo budzi lęk lub poczucie zagrożenia kulturowego.
4. Bogaci kontra biedni
Zamożni bywają postrzegani jako ci, którzy „nachapali się” kosztem innych. Z kolei osoby biedniejsze bywają piętnowane jako „leniwe”, „roszczeniowe”. To sprzyja budowaniu wzajemnej nieufności.
to_i_owo
Gdyby progresywni internacjonaliści nie próbowali narzucać społeczeństwu swoich idei, czyli ekoszalenstwa, masowej imigracji i rewolucji LGBT tych podziałów by nie było

Ale ta polaryzacja wg głównych mediów to wina prawicy...

Powiązane: O tym mówią ludzie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki