Na rosyjskiej giełdzie nie widać już śladów kryzysu, indeks MICEX przebił granicę 2000 punktów i śrubuje historyczne maksima. Nie oznacza to jednak, że Rosjanie mogą otwierać szampany i cieszyć się ze świetnej kondycji swojej gospodarki.


Podczas sesji 2 września indeks MICEX po raz pierwszy w historii notowany był powyżej 2000 punktów. Wczoraj i dziś wynik ten udało się poprawić i obecnie notowany jest na poziomie 2028 punktów. To o 58 punktów więcej, niż podczas szczytu hossy w 2007 roku.
Szczególnie udane dla Rosjan było ostatnie półtora roku, rok 2015 MICEX zaczynał bowiem poniżej 1400 punktów. Od tego momentu zwiększył on więc swoją wartość o blisko połowę. Wyróżnienie początku 2015 roku nie jest przypadkowe. Kondycja MICEX-u w dużym stopniu zależy bowiem od notowań ropy naftowej. Trzy z pięciu spółek o największej wadze w indeksie to przedstawiciele branży paliwowej: Gazprom, Rosneft i Lukoil.
A to właśnie pod koniec 2014 i na początku 2015 roku miał miejsce szczyt ostatniej paniki na ropie naftowej. W cztery miesiące cena tego surowca spadła z ponad 100 dolarów za baryłkę do niecałych 50. Wprawdzie teraz "czarne złoto" wyceniane jest na podobnym poziomie, zupełnie jednak zmieniły się perspektywy. Wówczas wieszczono nowe dna (które zresztą ropa ustanowiła rok później), teraz ceny odbiły i nastąpiła stabilizacja w przedziale 42-52 dolary za baryłkę.
Od tego czasu zmieniło się także otoczenie polityczno-gospodarcze. Sprawy konfliktu z Ukrainą i sankcji wobec Rosji przycichły. Nieco poprawiła się także sytuacja gospodarcza w kraju. Wprawdzie tempo wzrostu PKB pozostaje ujemne, jednak do standardowych - jak na Rosję - poziomów powróciła inflacja (6,9%). To z kolei może być pretekstem do cięcia stóp. Dodatkowo giełda jest uznawana za wskaźnik wyprzedzający gospodarkę, co może nieść Rosjanom nadzieję na wyjście z recesji.
Rubel zależny od ropy
Do poziomów sprzed kryzysu naftowego i konfliktu z Ukrainą nadal daleko jednak rublowi. Wprawdzie w tym roku waluta ta umocniła się względem dolara o 12%, lecz wciąż są to ledwie poziomy podobne do tych z końca 2014 roku. A przecież wcześniej rubel zaliczył blisko 50-procentową przecenę. To, w połączeniu z przekraczającą jeszcze po koniec 2015 roku poziom 15% inflacją, stanowiło dodatkowy bodziec zachęcający Rosjan do uciekania od gotówki i lokowania pieniędzy np. na giełdzie. Warte uwagi były szczególnie akcje eksporterów, którzy na względnie taniej walucie korzystali i nadal korzystają. Czynniki te również napędzały giełdową hossę.
Z kolei dla zagranicznych inwestorów - w tym Polaków - słaby rubel oznacza, że nie mogą oni w pełni korzystać z rosyjskiej hossy, co widać m.in. po słabiej niż MICEX prosperującym dolarowym RTS-ie. Ten wprawdzie zarobił już w tym roku blisko 30%, do poziomów choćby z pierwszej połowy 2014 roku wciąż mu jednak daleko.