Niedziela, 5 czerwca, był sto drugim dniem inwazji Rosji na Ukrainę.


» Relację z soboty, 4 czerwca, zapisaliśmy tutaj.
Doradca mera Mariupola: Można mówić o początku epidemii w mieście
Doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko powiedział w niedzielę, że można mówić o początku epidemii w tym okupowanym przez Rosjan mieście nad Morzem Azowskim. Dodał, że na ulicach gniją odpadki, a skażenie mogą wywołać prowizoryczne groby.
Doradca mera powiedział, powołując się na własne źródła w Mariupolu, że miasto "faktycznie jest zamykane na kwarantannę". "Teraz jest to łagodniejsza wersja kwarantanny, bardziej biurokratyczna, ale myślę, że oni rozumieją, że zaczęła się epidemia" - dodał. Andriuszczenko, którego wypowiedź przekazał portal Suspilne uważa, że może chodzić o cholerę lub dyzenterię (czerwonkę bakteryjną).
Opisując sytuację sanitarną, Andriuszczenko mówił o zanieczyszczeniu morza i źródeł wody. "Zdajemy sobie sprawę, że płytkie mogiły mają pewien wpływ, gnicie odpadków na ulicach - to wszystko trafia do wody, morza, źródeł wody pitnej. Ryzyko epidemii już jest nie tylko groźbą, jest już na takim poziomie, że w zasadzie odnotowujemy pojedyncze przypadki - na tyle, na ile możemy je rejestrować" - mówił. Ocenił, że "pozwala to mówić, że w zasadzie rozpoczęła się epidemia". Według doradcy mera w Mariupolu rośnie umieralność.
Andriuszczenko ostrzegł, że w obecnych warunkach, gdy w Mariupolu nie działa system opieki medycznej ani laboratoria, nie ma szczepionek ani leków, nawet dyzenteria może spowodować wiele ofiar śmiertelnych.
O zagrożeniu epidemią w Mariupolu Andriuszczenko mówił też pod koniec kwietnia, wskazując na brak dostępu do kanalizacji, wody pitnej i pożywienia. Wojska rosyjskie blokowały miasto od 1 marca.
W Mariupolu masowo chowano zabitych. Wody i żywności nadal brakuje. Rosjanie częściowo uruchomili wodociągi. Jednak w połowie maja szefowa WHO na Ukrainie Dorit Nitzan ostrzegała, że wiele rur jest uszkodzonych, przez co mieszają się ścieki i woda pitna.
Pod Kijowem policja znalazła ciało zastrzelonego przez Rosjan cywila
Zakopane w lesie ciało zabitego przez Rosjan cywila znaleziono w ostatnich dniach w pobliżu wsi Wyszehrad w rejonie buczańskim pod Kijowem - poinformowała w niedzielę policja obwodu kijowskiego. Mężczyzna został zabity strzałem w potylicę.
"W lesie koło wsi Wyszehrad, gdzie znajdowały się pozycje armii rosyjskiej, znalezione zostało ciało mężczyzny. Ze wstępnych informacji wynika, że był to cywil zabity przez Rosjan strzałem w głowę" - podała policja. Był to 41-letni mężczyzna, pochodzący z obwodu wołyńskiego. Policja nawiązała kontakt z jego siostrą.
Po rozpoczęciu przez Rosję 24 lutego inwazji na Ukrainę wojska rosyjskie atakowały i stacjonowały m.in. w obwodzie kijowskim, z którego wycofały się na początku kwietnia, nie mogąc zdobyć ukraińskiej stolicy.
Od tamtej pory na terenach, na których przebywali rosyjscy żołnierze, znaleziono ciała zabitych przez nich 1314 cywilów (dane z 3 czerwca). Według ustaleń władz, śledztw dziennikarskich oraz licznych relacji świadków rosyjscy żołnierze dokonywali zbrodni na ukraińskich cywilach.
Śledczym wciąż nie udało się ustalić tożsamości ponad 200 zamordowanych osób.
Doradca mera Mariupola: okupacyjne władze zapraszają ludzi na plażę, a cywile giną tam przez miny
Rosyjskie okupacyjne władze Mariupola twierdzą, że okoliczne plaże zostały rozminowane, i zachęcają mieszkańców, by tam przychodzili, tymczasem w piątek dwie osoby, w tym ośmioletni chłopczyk, zginęły na plaży w wybuchu miny - poinformował w niedzielę na Telegramie doradca mera miasta Petro Andriuszczenko.
"Plaża znajduje się obok mariupolskiego portu, rozminowanego już przez okupantów w pokazowy sposób, w świetle kamer. Później kolaboracyjny mer Mariupola Kostiantyn Iwaszczenko ogłosił, że na plażach też już nie ma min, i zostały one udostępnione dla odwiedzających. Rezultat - śmierć dwóch mieszkańców miasta" - napisał Andriuszczenko.
W jego ocenie okupacyjnym władzom zależy głównie na efekcie propagandowym, a nie na życiu i zdrowiu cywilów w Mariupolu. "Zdecydowanie ważniejsze są dla nich +ładne+ nagrania i zdjęcia (z plaży)" - podkreślił samorządowiec.
Wcześniej w niedzielę doradca mera poinformował, że mieszkańcy Mariupola muszą zapisywać się do kolejki po wodę pitną, a czas oczekiwania to co najmniej dwa dni. "Wróciła też praktyka (dawania) jedzenia w zamian za pracę. (...) Mariupol celowo i planowo jest przekształcany w getto dla Ukraińców" - ocenił Andriuszczenko.
W piątek mer Mariupola Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zamordowanych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.
Wojsko publikuje nagrania walk w Siewierodoniecku
Ukraińscy wojskowi opublikowali nagranie pokazujące zniszczenie rosyjskiego sprzętu w Siewierodoniecku w obwodzie ługańskim. Zacięte walki o kontrolę nad tym miastem trwają od ubiegłego tygodnia.
Nagranie, na którym widać filmowany z drona atak na rosyjski sprzęt wojskowy, opublikowała 57. Samodzielna Brygada Piechoty Zmotoryzowanej (link do filmu: https://tinyurl.com/yc56f8wb).
Siły rosyjskie, które dążą do zajęcia pozostałej pod kontrolą Ukrainy części obwodu ługańskiego, weszli do Siewierodoniecka w ubiegłym tygodniu. Miasto, jak widać m.in. na opublikowanym nagraniu, jest bardzo zniszczone.
Siły ukraińskie bronią Siewierodoniecka, a według szefa administracji wojskowej obwodu Serhija Hajdaja w niedzielę rano obie strony kontrolowały po połowie miasta, co oznacza, że Ukraińcom udało się odbić część terenów.
W piątek gubernator informował, że Rosjanie opanowali prawie 70 proc. Siewierodoniecka, ale siły ukraińskie odbiły z tej części około 20 procent.
Hajdaj zaznaczył jednak, że choć siły ukraińskie mają możliwość całkowitego odbicia miasta i byłoby to ważne dla morale strony ukraińskiej, to nie miałoby to strategicznego znaczenia, a ważniejsza jest obrona pobliskiego Lisiczańska.
Eksperci oceniają, że Ukraińcy mogą stopniowo wycofać się z Siewierodoniecka, by umocnić się na nowych pozycjach i skupić się na obronie Lisiczańska.
Sam Lisiczańsk również jest stale ostrzeliwany przez Rosjan. Hajdaj poinformował w niedzielę, że pomimo bardzo trudnej sytuacji z miasta udało się w niedzielę ewakuować 98 osób. Wcześniej tego dnia informował o 66 ewakuowanych, w tym sześciorgu dzieciach.
Pastor z Mariupola: Ewakuowaliśmy ponad 1200 osób, ale nie zdołałem uratować własnej córki
Wspólnie z wolontariuszami zdołaliśmy ewakuować ponad 1200 osób z oblężonego przez rosyjskie wojska Mariupola, ale nie mogłem uratować własnej córki; najeźdźcy ją zabili - poinformował pastor Hennadij Mochnenko, prowadzący w Mariupolu centrum pomocy społecznej. Historię duchownego przedstawiono w niedzielę na łamach portalu tsn.ua.
"Mój ośrodek dla młodzieży w trudnej sytuacji życiowej Rosjanie nazwali »bazą nazistów«, dlatego musieliśmy przeprowadzać ewakuację, gdy pod nogami wybuchały nam pociski. (...) To, co stało się z moim rodzinnym miastem, to ludobójstwo i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Najeźdźcy przekształcili Mariupol w cmentarz" - podkreślił Mochnenko.Pastor znajduje się obecnie we Lwowie, skąd wybiera się w dwutygodniową podróż do USA i krajów Europy. Duchowny deklaruje, że zamierza opowiedzieć światowej opinii publicznej o rosyjskich zbrodniach popełnionych w Mariupolu.
W jego ośrodku pomocy społecznej znalazły schronienie osoby niepełnoletnie, które straciły rodziców, a także m.in. kobiety w trudnej sytuacji życiowej. Poza tym pastor miał 35 przybranych dzieci. "Swoich wychowanków i dzieci Mochnenko zaczął wywozić już w pierwszym dniu wojny (24 lutego - PAP), a potem ratował innych mieszkańców miasta. W ciągu kilku miesięcy ewakuowano ponad 1200 cywilów" - czytamy w reportażu tsn.ua.
"Szczególnie trudno było wywozić rodziny żołnierzy. Znajdowaliśmy jednak sposoby, by obejść rosyjską filtrację (szczegółowe kontrole pod kątem ewentualnych związków z ukraińską armią i strukturami siłowymi - PAP). Wielu spośród uratowanych nie miałoby żadnych szans, gdyby musieli przejść przez tzw. obozy filtracyjne" - ocenił Mochnenko.
Jak przyznał duchowny, w jego rodzinnym domu znajduje się obecnie siedziba rosyjskiego dowództwa. "Oni śpią w łóżkach moich dzieci. (...) Mariupol to miasto tysiąca Bucz (w Buczy pod Kijowem wojska agresora zamordowały ponad 400 cywilów - PAP). Dwa dni temu w ruinach jednego z budynków mieszkalnych znaleziono ponad 200 ciał, a to tylko jeden z tysięcy takich domów. Rosjanie palą ciała zamordowanych osób w krematoriach, to jakaś innowacyjna metoda ludobójstwa" - powiedział pastor. Mochnenko zadeklarował, że po wizycie w USA i krajach Europy zamierza powrócić na wschód Ukrainy i "ratować tam każdą osobę, której można pomóc".
W piątek mer Mariupola Wadym Bojczenko ocenił, że szacowana dotychczas na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zamordowanych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.
"Wróg zniszczył tam niemal 1300 wielopiętrowych budynków mieszkalnych, dlatego przypuszczenia dotyczące 22 tys. zabitych w mieście zapewne nie odpowiadają rzeczywistości. (...) Ponadto 47 tys. mariupolan przymusowo wywieziono do Rosji i na okupowane terytoria Donbasu" - poinformował szef miejskich władz.
Resort obrony: Kijów wciąż jest zagrożony
Kijów wciąż jest miejscem zagrożonym z powodu wojny - powiedziała wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar w niedzielę, po porannym rosyjskim ostrzale rakietowym ukraińskiej stolicy. Władze poinformowały, że jeden z pocisków trafił w cel wojskowy.
"Zawsze mówiliśmy, że Kijów jest zagrożony. Trzeba zdawać sobie sprawę, że wojna jest w fazie »gorącej« i Kijów wciąż pozostaje głównym celem Federacji Rosyjskiej" - powiedziała Malar w telewizji publicznej. Wypowiedź wiceminister przekazał portal Suspilne.
Krótko wcześniej przedstawiciel MSW Ukrainy Wadym Denysenko powiedział w telewizji, że jeden z rosyjskich pocisków trafił w "obiekt infrastruktury wojskowej", inny zaś uderzył w obiekt infrastruktury cywilnej. Denysenko ponownie zaprzeczył, by w zakładach remontu wagonów kolejowych, na które spadły pociski, naprawiane były czołgi. Wcześniej dementowały to koleje ukraińskie.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał w niedzielę po południu, że w porannym ostrzale Rosjanie użyli pocisków Ch-22. Jeden z pięciu pocisków został strącony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
SBU: według rosyjskich służb propaganda w Rosji nie dość skutecznie broni wojny z Ukrainą
W ocenie rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa społeczeństwo w Rosji do tej pory nie rozumie argumentacji władz, według której wojna na Ukrainie była jedynym sposobem realizacji celów państwa - podały ukraińskie służby specjalne, powołując się na dokument FSB.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy dotarła do instrukcji propagandowych rosyjskich służb na temat "prawidłowego relacjonowania operacji specjalnej (tj. wojny z Ukrainą - PAP)" - poinformował rzecznik ukraińskiej SBU Artem Dechtiarenko.
W notatce opublikowanej na stronie SBU można przeczytać m.in. o problemach w „informacyjno-propagandowej” obsłudze „operacji specjalnej na Ukrainie”, a wśród nich - o niewystarczających argumentach, że "środki wojskowe były jedynym możliwym sposobem" działania.
"Od początku operacji specjalnej ludzie nie rozumieli i nadal nie rozumieją przyczyn (wywołania konfliktu) i celów, które chcemy osiągnąć" - napisano w notatce.
Zaznaczono również, że początek wojny, nazywanej operacją specjalną, i pojęcie „denazyfikacji” nie zostały wzmocnione odpowiednim tłem emocjonalnym, ponieważ nie było „masowego wrzutu emocjonalnej informacji o zabitych dzieciach w (tzw. republikach ludowych na wschodzie Ukrainy - PAP) DRL i ŁRL, o zbrodniach nacjonalistów przeciwko Rosjanom”.
Jak stwierdzono w dokumencie, brakuje również zmasowanego przekazu na temat poparcia "operacji specjalnej" na Ukrainie, co „tworzy sytuację sprzyjającą nazywaniu Rosji agresorem”.
Wśród rekomendacji rosyjskich służb jest m.in. zintensyfikowanie oddziaływania na odbiorców w Rosji, na Ukrainie i za granicą, promowanie wizerunku żołnierza-wyzwoliciela, ogłaszanie projektów rozwojowych na terytoriach okupowanych, aktywizowanie propagandowo „nauczycieli, taksówkarzy, pracowników salonów itd.” oraz budowanie "sieci agitatorów" tam, gdzie nie docierają rosyjskie media.
Według zaleceń zawartych w dokumencie w Rosji m.in. w akcję propagandową powinni włączyć się celebryci, sportowcy, ludzie nauki.
Na Zachodzie natomiast propaganda rosyjska powinna według FSB skupić się na "zmasowanym przekazie o faktach i prognozach pogorszenia warunków życia w Unii Europejskiej w związku z poparciem rządów dla nacjonalistów na Ukrainie", a także sprowokować wewnętrzną presję społeczną na rządy zachodnie, w tym poprzez straszenie napływem uchodźców i wzrostem cen surowców energetycznych. Należy również "porównywać Ukrainę z neonazistami w Europie".
Sztab: w Kijowie zlokalizowano pożary wywołane rosyjskimi ostrzałami
Pożary w Kijowie wywołane niedzielnymi rosyjskimi ostrzałami udało się zlokalizować, według wstępnych danych nie ma ofiar śmiertelnych - poinformował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Wcześniej podano, że cztery pociski trafiły w zakłady remontu wagonów.
Sztab podał, że jeden z pocisków manewrujących Ch-22 został strącony przez ukraińską obronę przeciwrakietową. "Pozostałe trafiły w obiekty infrastruktury na północy stolicy. Według wstępnych informacji uderzenie rakietowe przeciwnika nie spowodowało ofiar. Pożary, które wybuchły, zostały zlokalizowane, nie ma zagrożenia" - głosi komunikat sztabu na Facebooku.
Wcześniej szef zarządu ukraińskich kolei państwowych Ołeksandr Kamyszin poinformował, że cztery pociski uderzyły w zakłady remontu wagonów i że ranny został kolejarz. Według władz ukraińskich Rosjanie zaatakowali Kijów pociskami rakietowymi z bombowców strategicznych Tu-95 znad Morza Kaspijskiego.
Władze obwodu ługańskiego: z Lisiczańska ewakuowaliśmy 66 osób, w tym sześcioro dzieci
Znowu dokonaliśmy niemożliwego; po cichu, bez rozgłosu udało nam się przeprowadzić akcję ewakuacyjną i wywieźć z atakowanego przez rosyjskie wojska Lisiczańska 66 osób, w tym sześcioro dzieci - poinformował w niedzielę na Telegramie szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.
"Pojechaliśmy do schronów przeciwbombowych, namówiliśmy (ludzi do ewakuacji). Dzięki wojskowym, policjantom i funkcjonariuszom służb ratunkowych 66 osób jest już w bezpiecznym miejscu" - napisał Hajdaj.
Przewodniczący regionalnej administracji zaapelował do cywilów, którzy zdecydowali się pozostać w Lisiczańsku, by z uwagi na "nieustanne (rosyjskie) ostrzały" nie opuszczali miejsc ukrycia.
Miasto Lisiczańsk i pobliski Siewierodonieck pozostają ostatnimi przyczółkami w obwodzie ługańskim znajdującymi się pod kontrolą rządu w Kijowie. Wcześniej w niedzielę pojawiły się doniesienia, że wojska najeźdźcy zniszczyły sztab humanitarny w Lisiczańsku, ostrzeliwując go około 30 razy. Hajdaj ocenił, że sobota i noc z soboty na niedzielę były dla Lisiczańska "piekielne", ponieważ rosyjskie siły bez przerwy uderzały w miasto. Zastosowano artylerię i zestaw rakietowy Toczka-U.
W piątek szef administracji Lisiczańska Ołeksandr Zajka poinformował, że oddziały agresora zniszczyły już 60 proc. wszystkich budynków w tym mieście. Pozostaje tam wciąż jedna piąta mieszkańców, czyli około 20 tys. osób.
Szef obwodu donieckiego: Rosjanie niszczą świątynie należące do patriarchatu w Moskwie
Wojska Rosji zniszczyły bądź uszkodziły 43 obiekty religijne w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy, z których większość należała do Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego - poinformował w niedzielę szef obwodu Pawło Kyryłenko.
W komentarzu na serwisie Telegram szef obwodu napisał, że Patriarchatowi Moskiewskiemu podlegała "absolutna większość" tych obiektów. Oskarżył Rosję o "niszczenie ukraińskiego dziedzictwa kulturowego i religijnego". Zarzucił przywódcy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej patriarsze Cyrylowi, że działania te odbywają się z jego błogosławieństwem.
Kyryłenko podkreślił, że obiektem ataków jest Ławra Świętogórska w obwodzie donieckim. "Rosjanie zniszczyli muzeum historii i architektury, świątynię, dwa skity (pustelnie - PAP) i dwa korpusy ławry" - poinformował szef obwodu.
Działania wojsk rosyjskich określił jako "celowe niszczenie wszelkich przejawów kultury ukraińskiej" .
Ławra Świętogórska to jedna z trzech prawosławnych ławr (dużych męskich monastyrów) znajdujących się na Ukrainie. Podlega Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Ławra została uszkodzona w działaniach bojowych w marcu i w maju. W ostrzale pod koniec maja zginęły trzy osoby ze wspólnoty klasztornej.
Koleje państwowe: cztery rosyjskie rakiety uderzyły w zakłady remontu wagonów
Cztery rosyjskie rakiety uderzyły w niedzielę w zakłady remontu wagonów w Kijowie - poinformował szef zarządu ukraińskich kolei państwowych Ołeksandr Kamyszin na Telegramie.
Podkreślił, że jeden kolejarz odniósł obrażenia i została mu udzielona pomoc lekarska.
"Generalnie jest to już dla nas standardowy początek dnia. Oni walą po obiektach kolejowych codziennie, my na bieżąco naprawiamy i idziemy dalej" - napisał Kamyszin.
Odniósł się też do twierdzeń rosyjskiego ministerstwa obrony, że celem ataku były "dostarczone przez wschodnioeuropejskie kraje czołgi T-72 i inny sprzęt wojskowy". Zapewnił, że nie było tam żadnych czołgów, o których mówi rosyjska propaganda.
Według władz ukraińskich Rosjanie zaatakowali pociskami rakietowymi Kijów z bombowców strategicznych Tu-95 znad Morza Kaspijskiego.
Media: bojownicy w Donbasie będą sądzić trzech pojmanych cudzoziemców
Bojownicy tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) pojmali trzech cudzoziemców - obywateli Wielkiej Brytanii i Maroka - i będą ich sądzić - podaje w niedzielę portal Ukrainska Prawda, powołując się na tamtejszą tzw. prokuraturę generalną. Obcokrajowcom może grozić kara śmierci.
Prorosyjscy bojownicy oznajmili, że zakończyli "śledztwo w sprawie karnej" wobec trzech cudzoziemców, obywateli Wielkiej Brytanii Shauna Pinnera i Andrew Hilla oraz obywatela Maroka Saaduna Brahima.
Służby w tzw. DRL zarzucają mężczyznom, że "za wynagrodzenie brali udział w zbrojnej agresji Ukrainy w sprawie przejęcia władzy w DRL".
Wkrótce ma odbyć się pierwsza "rozprawa" - podała Ukrainska Prawda. Bojownicy napisali, że wobec mężczyzn może być zastosowana kara śmierci.
Zgodnie z prawem międzynarodowym jest to porwanie; obcokrajowcy są jeńcami, a "sąd" w tzw. DRL nie ma mocy prawnej - podkreślił portal. Pozbawienie życia jeńca stanowi zbrodnię wojenną.
13-latka udawała martwą, by nie zabili jej rosyjscy żołnierze
W obwodzie kijowskim 13-latka udawała martwą, by nie zabili jej rosyjscy żołnierze - pisze w niedzielę ukraińska redakcja BBC. Ojciec i macocha dziewczyny, z którymi jechała samochodem, zginęli z rąk Rosjan.
Historię 13-letniej Daryny opowiedział komendant policji obwodu kijowskiego Andrij Niebytow.
28 lutego we wsi Katiużanka w obwodzie kijowskim rodzina dziewczyny jechała samochodem jedną z ulic wioski do domu.
Zgodnie z relacją nastolatki po drodze rodzina trafiła na rosyjską kolumnę, a wojskowi zaczęli strzelać "ze wszystkich stron". Trafili w ojca dziewczyny i w bak samochodu.
Niebytow poinformował, że mężczyzna i kobieta zginęli na miejscu, a samochód się zapalił.
Daryna powiedziała, że udało jej się wydostać z samochodu i odbiec z miejsca zdarzenia. Za dziewczyną strzelano. 13-latka schowała się, jednak strzały nie cichły. Została ranna w rękę i w nogę. Była cała we krwi.
Kiedy Rosjanie podeszli do niej, Daryna leżała nieruchomo, udając martwą. "Szarpali mnie za nogę. A ja leżałam. Kiedy poszli, doczołgałam się pod ogrodzeniem" - relacjonowała dziewczyna. 13-latkę znaleźli miejscowi. Dziewczyna trafiła do szpitala.
Drugi obywatel Holandii zginął w walkach na Ukrainie
55-letni holenderski ochotnik Ron Vogelaar zginął w sobotę w walkach na Ukrainie. W maju media informowały o śmierci innego obywatela Niderlandów, który walczył po stronie ukraińskiej z Rosjanami. Według mediów w walkach ma uczestniczyć około 80 Holendrów.
Informację o śmierci Holendra, obok trzech innych zagranicznych ochotników z Francji, Australii i Niemiec, podał Międzynarodowy Legion Obrony Terytorialnej Ukrainy za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wszyscy zginęli w tym samym czasie.
Okoliczności śmierci ochotników nie zostały podane do publicznej wiadomości. "Nie ma słów, by wyrazić naszą wdzięczność za ich służbę i ostateczne poświęcenie. To niedoceniani bohaterowie, którzy przybyli tutaj, aby bronić wartości, w które wierzyli" - napisano w oświadczeniu Legionu.
Na początku maja w okolicach Charkowa śmierć poniósł inny 55-latek z Holandii. Miał on zginąć w wyniku rosyjskiego ostrzału tego miasta.
Wprawdzie ambasada Ukrainy w Hadze odmawia informacji, ilu obywateli Holandii walczy na Ukrainie, media twierdzą, że jest ich obecnie około 80. W marcu dziennik "De Telegraaf" informował, że było ich wówczas 70.
Władze: prawie 30 rannych w rosyjskich ostrzałach w obwodzie mikołajowskim w sobotę, są też zabici
29 osób odniosło obrażenia w sobotę w wyniku ostrzelania przez siły rosyjskie Mikołajowa i obwodu mikołajowskiego na południu Ukrainy; są też ofiary śmiertelne - poinformowała w niedzielę na Telegramie szefowa władz obwodowych Hanna Zamaziejewa.
"Okupanci nadal ostrzeliwują obwód mikołajowski. Znów się dostało rejonom (powiatom) basztańskiemu i mikołajowskiemu oraz miastom Mikołajów i Oczaków. Oprócz tego w Mikołajowie trwają ostrzały budynków mieszkalnych w jednej z dzielnic; są zabici i ciężko ranni" - oznajmiła.
Zamaziejewa dodała, że ostrzeliwano też hromady (gminy) bereznehuwacką, szyrokiwską i radsadiwską. Jak podkreśliła, wśród rannych nie ma dzieci.
Wywiad wojskowy: rosyjscy żołnierze masowo próbują uniknąć walki z siłami ukraińskimi
Rosyjscy żołnierze za wszelką cenę usiłują uniknąć bezpośredniego spotkania z siłami ukraińskimi na polu walki - oświadczył w niedzielę na Telegramie ukraiński wywiad wojskowy (HUR).
Według HUR dzieje się tak mimo groźby pociągnięcia żołnierzy do odpowiedzialności karnej, zapobiegających dezercji oddziałów czeczeńskich bojowników oraz nasilenia kontroli m.in. przez straż graniczną.
W komunikacie zaznaczono, że dowództwo rosyjskiej 30. brygady strzelców zmotoryzowanych 2. Armii ukrywa masowe dezercje i grozi żołnierzom rozstrzelaniem za próbę ucieczki.
Jeden z pododdziałów brygady został zatrzymany podczas próby przekroczenia rosyjskiej granicy państwowej w okolicach przejścia Szyjany i przymusowo odesłany w strefę aktywnych działań bojowych. "Teraz w pododdziałach jest omawiana ewentualność poddania się obrońcom Ukrainy” – twierdzi HUR.
Dowódca oddziału wojsk specjalnych z Charkowa: Tu było prawdziwe piekło
Tu było prawdziwe piekło, zlikwidowaliśmy 22 orków (Rosjan), a dwóch wzięliśmy do niewoli - opowiada PAP dowódca ukraińskich wojsk specjalnych z Charkowa o pseudonimie "Gucci", który w pierwszych dniach wojny dowodził natarciem na rosyjskie pododdziały.
24 lutego, kiedy Rosjanie rozpoczęli inwazję na Ukrainę, pojawili się też w Charkowie, na północnym wschodzie kraju. Dzień później wdarli się do centrum miasta. Ukraińcy odparli atak i oswobodzili centrum, ale okupanci nie opuścili miasta, tylko ukryli się w szkole podstawowej przy ulicy Szewczenki. Walki trwały od szóstej rano do późnego wieczora.
"Było ich 24, dwóch wzięliśmy do niewoli, a 22 orków zlikwidowaliśmy" - opowiada PAP "Gucci". W jego oddziale także były straty.
Komandos pokazuje skalę zniszczeń i ogrom walk, które prowadzili w szkole ukraińscy specjalsi. Budynek jest doszczętnie zniszczony - nie ma dachu, górnego piętra, ścian. Żołnierz wyciąga telefon, pokazuje zdjęcia zabitych. Gdy przegląda kolejne fotografie i dochodzi do młodego, około 20-letniego rosyjskiego żołnierza leżącego z raną postrzałową w głowę, "Gucci" przeklina i unosi się. "Ot suka, ten to zabił wielu z naszych" - mówi.
Jak wyjaśnia, był to snajper, który "zdejmował" jego żołnierzy starających się wejść do budynku. "Strzelał z dachu. Celnie" - przyznaje komandos. "Ale nasi go załatwili" - podkreśla.
Wraz z "Guccim" po szkole oprowadzają dwaj jego podkomendni. Opowiadają, że była to ciężka walka. Dokładnie pamiętają każdego z zabitych. "Wchodziliśmy do szkoły i od razu na nich natrafialiśmy, więc strzelaliśmy do siebie patrząc sobie prosto w twarz" - mówią. "Cóż, to już taka normalna codzienna robota" - przyznają.
Ukraińcy podkreślają, że Rosjanie wiedzieli, który obiekt wybrać na umocniony schron. "Granaty odbijały się od ścian i nie mogliśmy zlokalizować, z którego miejsca w nas rzucają" - kontynuuje opowieść jeden ze specjalsów.
Walki były zaciekłe, trwały od rana do późnego wieczoru. Do pomocy Ukraińcy ściągnęli także inne jednostki. "Gucci" pokazuje na ziemi ślady po czołgach i wozach opancerzonych służb specjalnych, które przyjechały pod szkołę, by pomóc jego grupie w likwidacji oddziału wroga.
O negocjacjach nie było mowy. "Podjęliśmy próbę rozmowy, proponowaliśmy, by się poddali i poszli do niewoli, ale nie było odzewu. Zadecydowali, że będą walczyć do końca" - mówi komandos. "Dowódca rosyjski wydał rozkaz, że mają walczyć do końca" - opowiadają ukraińscy żołnierze. "Zastrzeliliśmy go jako jednego z pierwszych" - podkreślają.
"Snajperzy »zdejmowali« nas, kiedy próbowaliśmy przedostać się na kolejne piętra, dlatego wydałem rozkaz, by podpalić szkołę, bo musieliśmy chronić naszych żołnierzy" - przyznaje "Gucci". Rosjanie w panice zaczęli wyskakiwać z okien. "Ostatecznie zlikwidowaliśmy całą grupę - 22 orków, a dwóch z nich wzięliśmy do niewoli. Potrzebowaliśmy informacji, co planują” - zaznacza "Gucci".
Prawdopodobnie grupa rosyjskich żołnierzy, która zginęła w szkole, to był rosyjski specnaz, czyli wojska specjalnego przeznaczenia.
Zełenski: Nauczymy Rosję zasady o nieuchronności kary
Ukraina nauczy Rosję zasady o nieuchronności kary za popełniane zbrodnie – oświadczył w niedzielę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na Facebooku, zamieszczając zdjęcia przedstawiające życie zwykłych ludzi podczas wojny, zniszczenia oraz walkę żołnierzy ukraińskich.
"Nieuchronność kary to zasada, której Ukraina z całą pewnością nauczy państwo rosyjskie" - oznajmił Zełenski.
Prezydent zastrzegł jednak, że najpierw Ukraińcy muszą nauczyć Rosję „na polu walki, że Ukrainy nie można podbić, że nasi ludzie się nie poddadzą, a nasze dzieci nie staną się własnością okupantów".
Władze: Rosjanie próbują atakować i utrzymywać zajęte tereny w obwodzie charkowskim
Rosyjska armia próbuje atakować i utrzymywać zajęte terytorium w obwodzie charkowskim - poinformował w niedzielę szef władz tego regionu na północnym wschodzie Ukrainy Ołeh Syniehubow. Minionej doby w rosyjskich ostrzałach rannych zostało w obwodzie charkowskim sześć osób.
Na terytorium obwodu trwają działania zbrojne. Na kierunku charkowskim siły przeciwnika próbują ostrzeliwać pozycje ukraińskie i utrzymać wcześniej zajęte terytoria. W okolicy miejscowości Czerkaski Tyszky Rosjanie zastosowali amunicję fosforową - czytamy w komunikacie gubernatora.
"Najgoręcej" jest w okolicach Iziumu - dodał Syniehubow. Rosyjska armia podejmuje próby ofensywy w kierunku miejscowości Dowheńke-Dołyna oraz Brażkiwka-Wirnopilla.
Ukraińskie siły zbrojne utrzymują pozycje i zadają przeciwnikowi znaczne straty - zapewnił gubernator.
Wiceszef MSW: Praktycznie codziennie znajdujemy na wyzwolonych terenach nowe ciała
Ukraińskie służby ochrony prawa praktycznie codziennie znajdują na wyzwolonych terenach nowe ciała, przy czym są to przeważnie cywile, którzy nie stanowili żadnego zagrożenia - oznajmił w niedzielę wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Jewhenij Jenin.
"Praktycznie codziennie znajdujemy wciąż nowe ciała zabitych obywateli. Są to przeważnie przedstawiciele absolutnie cywilnych zawodów, ludzie, którzy w żaden sposób nie stawiali oporu i nie stanowili żadnego zagrożenia ani dla Putina, ani dla Rosji, ani dla rosyjskich sił zbrojnych" - powiedział Jenin w telewizji.
Wiceszef MSW poinformował, że zakończono już w znacznej części gromadzenie dowodów rosyjskich zbrodni. Podkreślił jednak, że postępy w tej mierze zależą w dużym stopniu od różnego rodzaju ekspertyz, w tym DNA, gdyż nie wszystkie ciała udało się zidentyfikować.
Władze: Rosjanie zniszczyli sztab humanitarny w Lisiczańsku, ostrzeliwując go 30 razy
Rosyjskie wojska zniszczyły w Lisiczańsku na wschodzie Ukrainy sztab humanitarny, ostrzeliwując go około 30 razy - poinformował w niedzielę szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.
Gubernator ocenił, że sobota i noc z soboty na niedzielę były dla Lisiczańska "piekielne", rosyjskie siły bez przerwy uderzały w miasto. Zastosowano artylerię i zestaw rakietowy Toczka-U.
Według Hajdaja rosyjskie wojsko "szukało prawdopodobnych miejsc zgromadzenia ludzi". "Możliwe, że nie obeszło się bez zdrady" - uznał.
Gubernator poinformował, że w budynek mieszczący sztab humanitarny trafiono około 30 razy, całkowicie go niszcząc. "Na szczęście ludzie są żywi" - dodał Hajdaj, który opublikował też zdjęcia zrujnowanego budynku.
Doradca prezydenta: Ktoś prosi, by nie upokarzać Rosji, a ta atakuje
Podczas gdy ktoś prosi, by nie upokarzać Rosji, ta atakuje - oznajmił w niedzielę doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak na Twitterze, odnosząc się do słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona i porannego rosyjskiego ataku rakietowego na Kijów.
"Podczas gdy ktoś prosi, by nie upokarzać Rosji, Kreml ucieka się do nowych podstępnych ataków. Dzisiejsze uderzenia rakietowe w Kijowie miały tylko jeden cel: zabić najwięcej Ukraińców, jak się da" - napisał Podolak.
While someone asks not to humiliate 🇷🇺, the Kremlin resorts to new insidious attacks. Today’s missile strikes at Kyiv have only 1 goal - kill as many 🇺🇦 as possible. Each of such terrorist attacks must face a tough response from European capitals: more sanctions, more weapons.
— Михайло Подоляк (@Podolyak_M) June 5, 2022
Podkreślił, że każdy taki atak powinien spotkać się z ostrą odpowiedzią europejskich krajów w postaci kolejnych sankcji wobec Rosji i kolejnych dostaw broni dla Ukrainy.
W Kijowie w wyniku ataków rakietowych ranna została w niedzielę rano jedna osoba. Według dowództwa sił powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy, Rosjanie wystrzelili pociski rakietowe w stronę Kijowa z bombowców strategicznych Tu-95 znad Morza Kaspijskiego.
Prezydent Macron w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla największego dziennika regionalnego "Ouest France" i innych tytułów regionalnych oznajmił, że nie należy upokarzać Rosji, by po zakończeniu walk na Ukrainie można było znaleźć dyplomatyczne rozwiązanie. "Jestem przekonany, że rolą Francji jest być siłą pośredniczącą" - dodał.
Minister obrony: Rosyjska armia buduje linię obrony w obwodzie chersońskim
Armia rosyjska buduje głęboką linię obrony w obwodzie chersońskim - poinformował w niedzielę na forum GLOBSEC-2022 w Bratysławie minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow, cytowany przez ukraińską redakcję BBC.
"Naszym celem jest niedopuszczanie do realizacji rosyjskich scenariuszy i jak najszybsze wyzwolenie naszego terytorium" - oznajmił Reznikow.
Siły rosyjskie kontrolują obecnie niemal cały obwód chersoński na południu Ukrainy, ale wojsko ukraińskie podjęło tam skuteczną kontrofensywę, wypierając okupantów m.in. z miasta Mykołajiwka w północnej części obwodu.
Reznikow dodał, że o ile w pierwszym miesiącu wojny Ukraina potrzebowała systemów przeciwpancernych i przenośnych systemów rakietowych, o tyle teraz najbardziej potrzebuje broni ciężkiej, przede wszystkim wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, artylerii, czołgów, pocisków przeciwokrętowych, bezzałogowych samolotów i systemów obrony przeciwlotniczej.
MSW: w Kijowie znowu zaktywizowali się dywersanci
W Kijowie i w obwodzie kijowskim znowu zaktywizowali się rosyjscy dywersanci, ale skutki ich działań są minimalne - oświadczył w niedzielę doradca szefa MSW Ukrainy Wadym Denysenko.
W ostatnim czasie Rosjanie wzmocnili działania dywersyjne - powiedział Denysenko, cytowany przez agencję Ukrinform. "Werbują ludzi, przeważnie z okupowanych terytoriów, (...) którzy co najmniej rozumieją (język ukraiński), a czasami nawet mówią po ukraińsku, by potem ich przerzucać do innych regionów Ukrainy i przeprowadzać tutaj te czy inne ataki terrorystyczne" - poinformował doradca ministra.
Denysenko zauważył, że był okres, kiedy działania dywersantów ucichły, jednak obecnie znów się zaktywizowały. Ocenił przy tym, że przynoszą one minimalne efekty.
Według niego dywersanci, którzy - jak wskazał - zatrzymywani są regularnie, mają na celu przede wszystkim sianie paniki i powodowanie napięcia na terytoriach oddalonych od linii frontu.
Ministerstwo obrony: Ukraina prowadzi kontratak w Siewierodoniecku
W ostatnich 24 godzinach wojska ukraińskie przeprowadzały kontratak w Siewierodoniecku, który prawdopodobnie osłabił impet operacyjny, jaki wcześniej uzyskały siły rosyjskie - przekazało w niedzielę brytyjskie ministerstwo obrony.
"W ciągu ostatnich 24 godzin wojska ukraińskie przeprowadzały kontratak w będącym przedmiotem walk mieście Siewierodonieck na wschodzie Ukrainy, prawdopodobnie osłabiając impet operacyjny, jaki wcześniej uzyskały siły rosyjskie dzięki koncentracji jednostek bojowych i siły ognia. Siły rosyjskie zaangażowane na tym obszarze obejmują personel zmobilizowany z rezerwy podległych Rosji sił separatystycznych samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej. Oddziały te są słabo wyposażone i wyszkolone, a w porównaniu z regularnymi jednostkami rosyjskimi nie dysponują ciężkim sprzętem. Wykorzystanie zastępczych sił piechoty do operacji oczyszczania terenów miejskich to rosyjska taktyka zaobserwowana wcześniej w Syrii, gdzie Rosja użyła V Korpusu Armii Syryjskiej do szturmowania obszarów miejskich. Takie podejście wskazuje prawdopodobnie na chęć ograniczenia liczby ofiar ponoszonych przez regularne siły rosyjskie" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
Sztab Generalny: siły rosyjskie straciły już około 31 150 żołnierzy
W ciągu ostatniej doby w walkach z wojskami ukraińskimi zginęło około 100 żołnierzy rosyjskich i w związku z tym łączne straty osobowe armii rosyjskiej wzrosły do około 31 150 - poinformował na Facebooku w niedzielę Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.
Siły ukraińskie zniszczyły dotychczas 1381 rosyjskich czołgów, 3392 transportery opancerzone, 686 systemów artyleryjskich, 207 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 95 systemów obrony przeciwlotniczej, 210 samolotów, 175 śmigłowców, 548 bezzałogowców, 13 okrętów i 122 rakiety manewrujące.
W ciągu ostatniej doby wojska rosyjskie poniosły największe straty na kierunku bachmuckim – oznajmił ukraiński sztab.
Wojsko: Rosjanie ostrzelali Kijów z samolotów Tu-95 znad Morza Kaspijskiego
Rosjanie wystrzelili w niedzielę rano pociski rakietowe w stronę Kijowa z bombowców strategicznych Tu-95 znad Morza Kaspijskiego - poinformowało dowództwo sił powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy.
W niedzielę rano przeciwnik wystrzelił kilka rakiet w kierunku Kijowa. Około godz. 6 (godz. 5 w Polsce) ukraińskie siły ostrzelały je, strącając jeden pocisk manewrujący - czytamy w komunikacie.
Według wstępnych danych rosyjska armia wystrzeliła rakiety z samolotów Tu-95 znad Morza Kaspijskiego.
W Kijowie w wyniku ataków ranna została jedna osoba. Serhij Łeszczenko z ukraińskich kolei państwowych poinformował, że ostrzelano obiekty kolejowe.
Żona dowódcy Azowa: Areszt, w którym są trzymani obrońcy Azowstalu, przepełniony
Areszt, w którym są trzymani obrońcy Azowstalu, jest przepełniony, trzeba polepszyć ich warunki żywieniowe - mówi Kateryna Prokopenko, żona dowódcy pułku Azow podpułkownika Denysa Prokopenki, wywiezionego przez Rosjan z kombinatu Azowstal w Mariupolu.
Prokopenko opowiedziała portalowi Ukrainska Prawda, że mąż dzwonił do niej tydzień temu. "»Katiu, mam 30 sekund rozmowy, powiedz, jak się masz?« Powiedziałam, że wszystko dobrze. A ty jak? I do razu zaczęły się problemy z łącznością" - relacjonowała kobieta.
"Więc w sumie tylko usłyszałam jego głos i nie dowiedziałam się, co i jak jest w rzeczywistości" - dodała.
Poinformowała, że zaczęła dowiadywać się o sytuacji więzionych z innych źródeł, od osób, które są tam razem z jej mężem. Niektórym z nich - jak przekazała - udało się nawiązać połączenie. Według nich warunki są zadowalające i wszyscy czekają na wymianę.
Prokopenko zaznaczyła, że zwróciła się do Czerwonego Krzyża i innych organizacji, by doprowadziły do polepszenia warunków na miejscu.
"Wiemy, że sam areszt jest przepełniony i oczywiście możliwe, że pewne zasoby nie są wystarczające. Jedzenie, woda - to trzeba polepszyć. (...)" - powiedziała żona dowódcy pułku Azow.
Wojska rosyjskie otoczyły i zablokowały Mariupol, w obwodzie donieckim, 1 marca. Od końca kwietnia żołnierze ukraińscy bronili się na ostatnim przyczółku, w zakładach metalurgicznych Azowstal. 16 maja zapadła decyzja o opuszczeniu tego obiektu i wojskowi zostali wzięci do niewoli. Według Rosjan to ponad 2400 osób; strona ukraińska nie podała dokładnej liczby.
Wojsko: czterech zabitych, 13 rannych w ciągu ostatniej doby w Donbasie
Co najmniej cztery osoby zginęły, a 13 odniosło obrażenia w ciągu ostatniej doby w Donbasie w wyniku rosyjskich ostrzałów - poinformował w niedzielę sztab Operacji Sił Połączonych, czyli ukraińskich jednostek działających na wschodzie kraju.
Według sztabu wojska rosyjskie ostrzelały w ciągu ostatniej doby 32 miejscowości w obwodach donieckim i ługańskim. Zniszczono lub uszkodzono 81 cywilnych obiektów, w tym 75 budynków mieszkalnych, zakład obróbki metalu fabryki Enerhomaszspecstalu w Kramatorsku, ośrodek wypoczynkowy dla dzieci w Bachmucie oraz Ławrę Świętogórską w Tetianiwce.
Pirotechnicy zneutralizowali 63 ładunki wybuchowe w obwodzie donieckim, a z rejonów działań bojowych w Donbasie ewakuowano 544 osoby.
Władze: wojska ukraińskie i rosyjskie kontrolują po połowie Siewierodoniecka
Wojska ukraińskie i rosyjskie kontrolują obecnie po połowie ważne miasto Siewierodonieck w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy - powiedział w niedzielę portalowi Suspilne szef władz obwodowych Serhij Hajdaj. Dodał, że trwają walki pozycyjne.
"W ciągu ostatnich dni naszym obrońcom udało się ich (żołnierzy rosyjskich) pogonić, w związku z tym można powiedzieć, że miasto jest podzielone nie na dwie części, jak wcześniej, tylko po połowie, więc bardzo się zwiększyła ilość ostrzałów. Oni po prostu niszczą całe terytorium, które kontrolują Ukraińcy" - oświadczył Hajdaj.
W piątek gubernator informował, że Rosjanie opanowali prawie 70 proc. Siewierodoniecka, ale siły ukraińskie odbiły z tej części około 20 procent.
Zdaniem Hajdaja armia ukraińska ma możliwość całkowitego odbicia miasta, co wprawdzie nie miałoby strategicznego znaczenia, ale mogłoby wpłynąć pozytywnie na morale w ukraińskiej armii i osłabić morale żołnierzy rosyjskich.
Siewierodonieck jest ostatnim dużym bastionem sił ukraińskich w obwodzie ługańskim.
Mer Kijowa: Nie ma ofiar śmiertelnych po rosyjskich atakach rakietowych na miasto
Jedna osoba została ranna wskutek niedzielnych ataków rakietowych na Kijów; nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych - przekazał mer ukraińskiej stolicy Witalij Kliczko. Podkreślił, że Rosjanie przeprowadzili ostrzał rakietowy obiektów infrastruktury.
Siły rosyjskie zaatakowały cele w dzielnicach Darnicka i Dniprowska we wschodniej części miasta.
Na razie nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych wskutek ostrzałów obiektów infrastruktury - napisał Kliczko w komunikatorze Telegram. Jedna osoba została ranna i trafiła do szpitala. Na miejscach, w których doszło do ataków, pracują służby - podał mer.
Wcześniej Kliczko poinformował, że w mieście doszło do kilku eksplozji. W ich wyniku wybuchł pożar, w mediach pojawiają się zdjęcia kłębów dymu na niebie.
Doradca mera: W Mariupolu po wodę pitną trzeba zapisać się do kolejki
W okupowanym przez Rosjan Mariupolu, na południowym wschodzie Ukrainy, trzeba się zapisywać do kolejki po wodę pitną; czas oczekiwania to co najmniej dwa dni - informuje w niedzielę doradca mera tego miasta Petro Andriuszczenko.
"Mariupol. Stan obecny. By otrzymać pitną wodę, trzeba zapisać się do kolejki. Kolejka od dwóch dni. Więc pitna woda w najlepszym przypadku jest teraz raz na dwa dni" - napisał Andriuszczenko w komunikatorze Telegram.
Wyjaśnił, że jest to spowodowane obniżeniem się poziomu wód, a sytuacja będzie się pogarszać w związku z letnimi upałami.
Andriuszczenko zaznaczył, że pomoc humanitarna ze strony Rosji została ograniczona i wydawana jest wyłącznie emerytom. Pozostałe osoby otrzymują ją za jakieś działania. "Praktyka jedzenie za pracę wróciła" - skwitował doradca mera.
Według niego młodzież jest zmuszana do zapisywania się do "drużyn" i pomagania mobilnym patrolom w tym m.in. w tzw. działaniach filtracyjnych. Za odmowę grozi się im mobilizacją do armii tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.
"Mariupol celowo i planowo jest przekształcany w getto dla Ukraińców" - ocenił Andriuszczenko.
Wiceszef biura prezydenta o słowach przewodniczącego parlamentu Węgier: Długi język, krótki rozum
Długi język, krótki rozum - tak skomentował w niedzielę zastępca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Andrij Sybiha słowa przewodniczącego parlamentu Węgier Laszlo Koevera krytykujące ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
"Lud zawsze jest mądry i od wieków wie, jak odpowiadać na kompletnie niedopuszczalne, prostackie wypowiedzi »niedopolityków« w rodzaju nieszanownego szefa parlamentu Węgier: He who is guilty is the one that has much to say (Winny zawsze ma najwięcej do powiedzenia); Osła poznasz po dźwiękach, a głupiego po trajkocie; Język długi, rozum krótki" - napisał Sybiha na Facebooku.
Oświadczył też, że chciałby usłyszeć opinię Koevera na temat spalenia ludzi żywcem przez węgierskich faszystów w wiosce Koriukówka w obwodzie czernihowskim. Nawiązał w ten sposób do masakry dokonanej tam w marcu 1943 roku przez oddziały SS.
Koever powiedział w sobotę w wywiadzie dla węgierskiej telewizji Hir TV, że świat ze zdumieniem obserwuje zachowanie ukraińskiego prezydenta, a on sam nie przypomina sobie, by kraj potrzebujący pomocy mówił do przywódcy innego państwa takim tonem jak Zełenski do Węgier czy do kanclerza Niemiec.
"Zwykle ten, kto potrzebuje pomocy, uprzejmie prosi, oczywiście uparcie i wytrwale, ale tylko prosi, a nigdy nie wymaga, a tym bardziej nie grozi. Grozi się zwykle wrogom, rzadko temu, kogo chce się mieć za przyjaciela. Jest tu jakiś osobisty problem psychiczny, z którym nie wiem, co począć" - oznajmił Koever.
Dodał, że po wojnie Węgrzy z ukraińskiego Zakarpacia powinni "bardzo uważać, żeby komuś przypadkiem pod pretekstem większych problemów nie przyszło do głowy rozwiązać kwestii węgierskiej mniejszości, węgierskiej społeczności".
Enerhoatom: rosyjska rakieta przeleciała nisko nad elektrownią atomową
Rosyjski pocisk rakietowy w niedzielę rano przeleciał nisko nad Południowoukraińską Elektrownią Atomową w obwodzie mikołajowskim - poinformował państwowy ukraiński koncern Enerhoatom.
Koncern oświadczył w komunikacie, że Rosja przeprowadziła "kolejny akt terroryzmu jądrowego". O godz. 5.30 (godz. 4.30 w Polsce) pocisk manewrujący, wyglądający na rakietę typu Kalibr, przeleciał "krytycznie nisko" nad Południowoukraińską Elektrownią Atomową - czytamy.
Koncern przypuszcza, że była to rakieta wystrzelona w stronę Kijowa, gdzie w niedzielę rano doszło do eksplozji.
Enerhoatom podkreślił, że Rosjanie "nadal nie rozumieją, że nawet najmniejszy odłamek rakiety, który może trafić w działający blok energetyczny, może spowodować katastrofę jądrową i wyciek promieniowania".
Gubernator: Skrajnie trudna sytuacja w obwodzie ługańskim
Sytuacja w obwodzie ługańskim pozostaje skrajnie trudna - informuje w niedzielę szef władz tego regionu na wschodzie Ukrainy Serhij Hajdaj. Wskutek rosyjskich ostrzałów zginęła kobieta, a dwóch innych cywilów zostało rannych. Trwa szturm rosyjskich wojsk na Siewierodonieck.
W sobotę w wyniku ostrzałów zginęła w swoim mieszkaniu w Lisiczańsku kobieta. Późnej w tym samym mieście dwóch mężczyzn zostało rannych.
Rosjanie ostrzeliwali poprzedniego dnia m.in. Siewierodonieck, Lisiczańsk, Ustyniwkę, Hirske. Tylko w mieście Hirske uszkodzonych zostało 13 budynków. W Lisiczańsku, który ostrzelano z systemu rakietowego Toczka-U, uszkodzono placówkę poczty i komisariat policji.
W Siewierodoniecku Rosjanie przeprowadzili ostrzał artyleryjski obiektu na terenie zakładów chemicznych Azot. Wojska rosyjskie kontynuują działania szturmowe w mieście, kontrolują jego wschodnią część - poinformował Hajdaj.
Szef obwodu donieckiego: jedna osoba zginęła w rosyjskim ataku na Drużkiwkę
Co najmniej jedna osoba poniosła śmierć, a jeszcze jedna została ranna ostatniej nocy w wyniku rosyjskiego ataku rakietowo-bombowego na miejscowość Drużkiwka w obwodzie donieckim – poinformował w niedzielę rano na Facebooku szef władz tego regionu na wschodzie Ukrainy Pawło Kyryłenko.
Jak podkreślił, w ataku zniszczone zostały budynki prywatne.
Kyryłenko zamieścił nagranie przedstawiające skutki bombardowania i zaapelował do ludności, by nie lekceważyła zagrożenia rosyjskimi atakami i wyjechała z obwodu.
Wcześniej Kyryłenko podał, że w obwodzie donieckim zginęło w sobotę wskutek rosyjskich ostrzałów sześć osób cywilnych, a dziewięć odniosło obrażenia.
Sztab: rosyjska armia użyła amunicji fosforowej w obwodzie charkowskim
Rosyjska armia użyła amunicji fosforowej w okolicach miejscowości Czerkaski Tyszky w obwodzie charkowskim na północnym wschodzie Ukrainy - raportuje w niedzielę rano Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. To 102. dzień rosyjskiej inwazji na ten kraj.
Sztab informuje, że na Białorusi przedłużono sprawdzian gotowości bojowej sił zbrojnych do 11 czerwca.
W raporcie zaznaczono, że rosyjskie siły prowadzą ofensywę na kierunkach: Swiatohirsk, Siewierodonieck (obwód doniecki), Nyrkowe-Mykołajiwka (obwód ługański), Dowheńke-Dołyna (granica obwodu charkowskiego i donieckiego) oraz Brażkiwka-Wirnopilla (obwód charkowski).
Na kierunku donieckim siły przeciwnika skoncentrowały wysiłki na działaniach ofensywnych, których celem jest otoczenie ukraińskich wojsk w okolicach miast Siewierodonieck i Lisiczańsk oraz blokada głównych szlaków transportowych - czytamy w komunikacie.
Na kierunku łymańskim rosyjskie wojsko prowadzi ofensywę w stronę Swiatohirska i próbuje wyprzeć ukraińskie siły na prawy brzeg rzeki Doniec.
Rosyjska armia prowadzi przy wsparciu artylerii działania szturmowe w Siewierodoniecku. Według sztabu Rosjanie kontrolują wschodnią część miasta.
Sztab podkreśla też, że minionej doby na kierunku ługańskim i donieckim siły ukraińskie odparły pięć ataków wroga.
Na Morzu Czarnym w gotowości bojowej jest pięć rosyjskich okrętów uzbrojonych w pociski rakietowe Kalibr.
Mer Kijowa: Wiele eksplozji wstrząsnęło stolicą
We wczesnych godzinach rannych w niedzielę doszło do wielu eksplozji w stolicy Ukrainy, Kijowie, poinformowała agencja Reutera, cytując mera miasta Witalija Kliczki.
"Wiele eksplozji w dzielnicach Darnycki i Dniprowski w stolicy" - napisał Kliczko w komunikatorze Telegram. "Służby już pracują na miejscu. Bardziej szczegółowe informacje - później" - dodał ukraiński polityk. Świadek Reutersa dostrzegł dym w mieście po eksplozjach. Syreny przeciwlotnicze rozległy się wcześniej na terenie całej Ukrainy, w tym w obwodzie kijowskim.
Reuters: Silne eksplozje Kijowie
Wczesnym rankiem w niedzielę w stolicy Ukrainy, Kijowie, słychać było silne eksplozje - poinformowała agencja Reutera, cytując naocznego świadka.
Po eksplozjach w mieście widoczny był dym. Wcześniej w dużej części Ukrainy, w tym w obwodzie kijowskim, rozległy się syreny przeciwlotnicze.
Ambasador USA: Stany Zjednoczone poprą międzynarodowe dochodzenie w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych
Podczas sobotniej wizyty w Borodziance w obwodzie kijowskim, która była oblężona w początkowej fazie rosyjskiej inwazji, ambasador USA w Ukrainie Bridget Brink powiedziała, że Stany Zjednoczone będą popierać międzynarodowe dochodzenie w sprawie zbrodni wojennych.
Bridget Brink, która objęła funkcję ambasadora USA w Ukrainie 30 maja, po wizycie w miejscu, gdzie wojska rosyjskie dokonały zbrodni wojennych przeciwko narodowi ukraińskiemu, oświadczyła na Twitterze, że: "bycie świadkiem okrucieństw popełnianych przez Rosję podczas brutalnej wojny, w tym rodzin zabitych we własnych domach" wzmocniło jej determinację, by zrobić wszystko, by sprawcy tych zbrodni zostali pociągnięci do odpowiedzialności.
Borodzianka, położona na północny zachód od Kijowa, jest jednym z najbardziej zniszczonych przez rosyjską inwazję miast obwodu kijowskiego.
Gen. Załużny: Haubice przekazane przez Norwegię są już na froncie
Haubice M109A3 kalibru 155 mm, przekazane przez Norwegię w ramach międzynarodowej pomocy wojskowej, są już na froncie - poinformował w sobotę naczelny dowódca ukraińskich sił zbrojnych gen. Walerij Załużny. Wezwał do udzielenia Ukrainie dalszej niezwłocznej pomocy.
Załużny napisał w komunikacie opublikowanym na Facebooku, że żołnierze ukraińscy opanowali obsługę haubic z Norwegii "z łatwością w ciągu jednego tygodnia". "Jestem szczerze wdzięczny narodowi norweskiemu za skuteczną pomoc!" - dodał.
Zapewnił, że haubice działają z wysoką precyzją, a ich zasięg - do 22 km - może zostać w przyszłości zwiększony przy użyciu odpowiednich pocisków. Załużny zaapelował przy tym o dalszą pomoc wojskową. "Bez natychmiastowych dostaw artylerii dalekiego zasięgu i systemów rakietowych jest nam coraz trudniej powstrzymywać agresora" - podkreślił (https://tinyurl.com/see8453a).
Sprzęt M109A3, używany wcześniej przez Norwegię, jest jednym z kilku zachodnich systemów M109 kalibru 155 mm, który miał trafić na Ukrainę w ramach pomocy wojskowej. Na froncie są już samobieżne armatohaubice CAESAR przekazane przez Francję, o zasięgu 40 km. Niemcy zapowiadały dostarczenie haubic Panzerhaubitze 2000, ale do 1 czerwca ta broń jeszcze na Ukrainę nie dotarła. Na początku czerwca media w Belgii podały, że załamały się rozmowy o przekazaniu na Ukrainę haubic M109A4BE, czyli wersji haubic M109 używanej przez Belgię.
Arestowycz: Zniszczyliśmy co najmniej jedną trzecią sił rosyjskich, które zaatakowały Ukrainę
Zniszczyliśmy lub pozbawiliśmy zdolności bojowej co najmniej jedną trzecią rosyjskich wojsk, które w lutym zaatakowały Ukrainę; jest to nasze ogromne zwycięstwo - ocenił w sobotę doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz w rozmowie z niemieckim nadawcą Deutsche Welle.
"Rosjanie zaczęli swoją inwazję na dziewięciu kierunkach operacyjnych, a dzisiaj pozostało im pięć. Oznacza to, że już na czterech odparliśmy atak wroga - i to bez pomocy w postaci Lend-Lease (amerykańskiej ustawy umożliwiającej szybsze przekazywanie pomocy wojskowej Ukrainie - PAP). Jest to całkowita (...) klęska przeciwnika. Przełamaliśmy ich siły na pół" - powiedział polityk.
Dodał, że za zwycięstwo Kijowa trzeba uznać zmuszenie wroga do przeprowadzania "ukrytej mobilizacji" i sięgnięcia po rezerwy sowieckiego sprzętu wojskowego, a także m.in. zatopienie przez Ukraińców krążownika Moskwa, flagowego okrętu rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Jako największą porażkę strony ukraińskiej wskazał utratę Mariupola, zniszczonego przez rosyjskie siły, a także innych miast na południu kraju - Chersonia, Melitopola i Berdiańska.
Arestowycz skrytykował dowództwo Ukrainy za nieskuteczną obronę Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. "Dlaczego nie było tam wojska i odpowiednich działań, dlaczego właściwie w ciągu trzech dni Rosjanie przejęli ten obiekt? Na te pytania już poszukują odpowiedzi organy ścigania. (...) Należy dowiedzieć się, co się stało, aby taka sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości" - podkreślił rozmówca Deutsche Welle.
Według niego jedynym możliwym zakończeniem wojny powinna być militarna porażka Kremla. "W każdym innym wariancie będziemy mieli do czynienia z porozumieniem w stylu +Mińska 3+, na wzór poprzedniej umowy, kończącej konflikt w Donbasie (trwający od 2014 roku na wschodzie Ukrainy - PAP). Będzie to oznaczało wchłonięcie przez Rosję kolejnych ukraińskich terytoriów, ich »przetrawienie« przez wroga, a następnie skierowanie tych zdobyczy przeciwko nam. Za półtora roku lub trzy lata rozpocznie się nowy etap (wojny), a potem będzie »Mińsk 4« i »Mińsk 5«" - zaznaczył doradca głowy państwa.
W ocenie polityka nie można mówić o znaczących postępach agresora na polu walki. "Front liczy obecnie prawie 1300 kilometrów od Charkowa do Chersonia. Rosjanie posuwają się naprzód tylko na osi Izium-Słowiańsk, atakują w Siewierodoniecku, pod Awdijiwką i na kierunku zaporoskim. (...) Szczerze mówiąc, tempo ich ofensywy jest śmieszne. Od rozpoczęcia natarcia w Donbasie minęły 44 dni. Na niektórych kierunkach posunęli się o 10 km, na innych o 25 km. Z wojskowego punktu widzenia to nic takiego" - powiedział Arestowycz.
Doradca Zełenskiego potwierdził sukcesy ukraińskich sił w walkach o Siewierodonieck. "Wykonaliśmy tam udany ruch, pozorując wycofanie się z miasta. Bronimy się w sposób manewrowy, co polega zarówno na przeprowadzaniu kontrataków, jak i na opuszczaniu pewnych obszarów, jeśli nie opłaca się tam teraz walczyć. (...) Nasze wojska kontratakowały w Siewierodoniecku i odzyskały kilka ulic. To była piękna operacja z naszej strony" - poinformował polityk.
W jego ocenie ewentualne zdobycie Siewierodoniecka przez Rosjan nie będzie miało strategicznego znaczenia. "Pod względem strategicznym przeciwnik stracił już możliwość realizacji swoich początkowych planów. Nawet jeśli wyobrazimy sobie coś niemożliwego i zabiorą całą aglomerację (Siewierodonieck i Lisiczańsk - PAP), to co z tego? Zgromadzili tam wszystkie swoje siły, a żeby przeprowadzać kolejne ataki, trzeba skądś pozyskać nowe oddziały" - ocenił.
Arestowycz wskazał możliwy termin szerokiej ukraińskiej kontrofensywy. Jego zdaniem mogłoby to nastąpić w drugiej połowie lipca lub w sierpniu. "Dojdzie do tego dopiero wtedy, gdy otrzymamy wystarczającą ilość zachodniego uzbrojenia. To warunek, żebyśmy sformowali przynajmniej cztery lub pięć pełnowartościowych brygad, zdolnych przejść do natarcia" - zadeklarował przedstawiciel ukraińskich władz.
Jak ocenił, wielu polityków na Zachodzie "nie może wyobrazić sobie wojskowej porażki Rosji". "Oni nie mogą wyobrazić sobie świata, w którym Rosja przegrała, ale mogą wyobrazić sobie świat, w którym Rosja nie wygrała. (...) Te osoby nie są gotowe na ogromne historyczne zmiany. Chcieliby raczej wrócić do »business as usual«" - podkreślił Arestowycz.
Dowództwo Południe: na Morzu Czarnym pięć rosyjskich okrętów z pociskami manewrującymi
Na Morzu Czarnym znajdują się cztery okręty Floty Czarnomorskiej i jeden okręt podwodny, wyposażone w 36 rakiety manewrujące - podało w sobotę dowództwo operacyjne Południe na Facebooku. Oprócz tego Rosja ma na Morzu Czarnym pięć wielkich okrętów desantowych. Oznacza to, że utrzymuje się zagrożenie atakiem rakietowym i wysadzeniem desantu - wskazano.
„Proszę to brać pod uwagę przy planowaniu urlopu nad morzem” – podkreśliło dowództwo.
W komunikacie powiadomiono też, że okupanci usiłowali przeprowadzić zwiad powietrzny bezpilotowcem Orłan-10 oraz quadropterem, ale obydwa urządzenia i uzyskane przez nie dane zostały zniszczone.
Mer Siewierodoniecka: Broniące miasta oddziały ukraińskie zdołały się przegrupować
Oddziały ukraińskie broniące miasta Siewierodonieck w obwodzie ługańskim zdołały się przegrupować i zbudować linię obrony - poinformował w sobotę mer Ołeksandr Striuk. W mieście trwają walki uliczne i ciągłe ostrzały artyleryjskie - dodał.
Striuk powiedział w ukraińskiej telewizji publicznej, że nie można nazwać Siewierodoniecka miastem okupowanym. Rosjanom "udało się przejąć dość znaczną część" miasta i "niemal podzielić je na pół" - opisywał. "Jednak naszym żołnierzom udało się przegrupować, zbudować linię obrony. Teraz podejmują wszelkie działania, aby miasto znów było pod całkowitą kontrolą Ukrainy" - dodał.
Mer, którego cytuje portal Ukrainska Prawda, wyjaśnił, że "trwają pozycyjne walki uliczne, którym towarzyszą ciągłe ostrzały artyleryjskie".
Poinformował też, że na początku szturmu w mieście pozostawało prawie 13 tysięcy ludzi. "Ze względu na fakt, że ciągłe walki uliczne trwają trzecią dobę, ta ludność tam pozostała" - powiedział. Dodał, że "niewielką część" ludności Rosjanie "wywieźli przymusowo na obszary okupowane".
3 czerwca szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj mówił, że Rosjanie opanowali prawie 70 proc. Siewierodoniecka, ale siły ukraińskie odbiły z tej części około 20 procent.
Przed inwazją rosyjską w Siewierodoniecku mieszkało ponad 100 tysięcy ludzi. W mieście działały zakłady chemiczne Azot, jedne z największych na Ukrainie. Po 2014 roku, gdy separatyści wspierani przez Rosję zajęli Ługańsk, Siewierodonieck był nieformalnym centrum administracyjnym tej części regionu, która pozostała pod kontrolą Ukrainy.
Mer Łymana: Rosyjskie wojska starły miasto z powierzchni ziemi
Rosyjskie wojska starły Łyman z powierzchni ziemi, tego miasta na wschodzie Ukrainy już nie ma - poinformował w sobotę mer Ołeksandr Żurawlow, cytowany przez agencję UNIAN. Jak dodał, miasto jest pod całkowitą kontrolą wroga, dlatego nie da się tam obecnie przeprowadzić ewakuacji cywilów.
"Do Łymanu nie docierają dostawy gazu, wody ani elektryczności. Pozostało tam jeszcze niemal 7,5 tys. mieszkańców" - przekazał Żurawlow.
Łyman został opanowany przez wojska najeźdźcy w ostatnich dniach maja. Zajęcie miasta miało duże znaczenie taktyczne, ponieważ może ono obecnie stanowić dla agresora przyczółek do ewentualnego natarcia na Słowiańsk i Kramatorsk - ważne ośrodki pozostające pod kontrolą sił ukraińskich.
Miejscowość położona około 20 km na północny wschód od Słowiańska, w północnej części obwodu donieckiego, liczyła przed rosyjską agresją 20 tys. mieszkańców.