Ulice Barcelony i innych hiszpańskich miast zapełniły się w Dniu Kobiet właśnie paniami i popierającymi ich panami. Protestujący żądali lepszej m.in. ochrony przed agresją, w tym seksualną oraz wyrównania szans na rynku pracy.


Z danych organizatorów manifestacji wynika, że głównymi ulicami stolicy Katalonii przeszło w środowe popołudnie ponad 60 tys. osób, głównie członkiń i zwolenniczek organizacji feministycznych.
Tegoroczne manifestacje, jak odnotowały media, stały pod znakiem konfliktu w środowisku hiszpańskich feministek, spowodowanego m.in. procedowaniem przez rządzących krajem socjalistów (PSOE) nowelizacji obowiązującej od października ub.r. ustawy o wolności seksualnej.
Prawo powstałe z inicjatywy skrajnie lewicowego bloku Unidas Podemos (UP), koalicjanta PSOE w rządzie, doprowadziło m.in. do złagodzenia kar dla przestępców seksualnych.
Hiszpańskie media odnotowały, że przejawem nasilających się tarć w kręgach feministycznych były dwie osobne manifestacje, które przeszły w środę ulicami Madrytu. Wzięło w nich udział łącznie blisko 30 tys. osób.
Inne duże marsze odbyły się m.in. w Maladze, Walencji, Bilbao, Murcji oraz w Sewilli i La Corunie.
Wiele uczestniczek marszów z okazji 8 Marca pojawiło się na manifestacjach z transparentami, na których widniały postulaty większej ochrony kobiet przed agresją seksualną, czy też zwiększenia ich obecności we władzach dużych firm czy instytucji państwowych, a także udogodnień na rynku pracy.
“Razem przeciwko niesprawiedliwości i niepewności zawodowej”, “Nikt nas nie zastąpi!”, “System się o mnie nie troszczy, tylko moja matka i siostry”, “Seks nie jest żadnym prawem!”, widniało na przyniesionych na demonstracje transparentach.
Podczas manifestacji demonstrujące kobiety skandowały też m.in.: “Chcemy większych praw!”, “Opiekuńcza kobieta to też pracowniczka!” oraz “Większa ochrona dla kobiet!”.
Marcin Zatyka (PAP)
zat/wr/