REKLAMA
WAKACJE NA GIEŁDZIE

Protest frankowiczów w Warszawie

2016-04-16 19:47
publikacja
2016-04-16 19:47

Złożenia w Sejmie projektu ustawy o pomocy dla frankowiczów, rozpoczęcia debaty na ten temat w mediach oraz włączenia przedstawicieli frankowiczów do prac nad ustawą - domagali się od prezydenta Andrzeja Dudy uczestnicy manifestacji, która odbyła się w sobotę w Warszawie.

fot. Tomasz Adamowicz / / FORUM

Dyrektor prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski zapowiedział w komentarzu dla PAP, że za kilka tygodni przewidziane jest - zakończenie pracy zespołu pracującego na modyfikacją prezydenckiego projektu tzw. ustawy frankowej.

Manifestacja, zorganizowana przez Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu przeszła od siedziby NBP na Placu Powstańców Warszawy, ulicami Świętokrzyską, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście przed Pałac Prezydencki. Nieśli transparenty z napisami: "prezydencie czas spełnić obietnice", "stop bankowemu bezprawiu", "bankierzy i KNF to oszuści", "złodzieje", "stop bankowemu niewolnictwu"; krzyczeli: "chodźcie z nami", a pod Pałacem Prezydenckim: "prezydencie dotrzymaj obietnicy".

Maciej Pawlicki z tego stowarzyszenia przekonywał, że obecna sytuacja kredytobiorców to nie tylko ich problem, ale także całej polskiej gospodarki.

Według niego, "są wewnątrz tej władzy i ci którzy rozumieją nasz problem, i są tacy, którzy go nie rozumieją; tacy, którzy uważają, że korzystnie będzie go rozwiązać i tacy, którzy uważają, że pomoc frankowiczom zaszkodzi polskiej gospodarce". "Otóż gospodarce naprawdę zaszkodzi, jeśli nie będziemy w stanie spłacać kredytów" - powiedział.

Dodał, że liczy, że obecna władza, a zwłaszcza prezydent, który "otrzymał urząd dzięki wsparciu właśnie frankowiczów", stanie po ich stronie.

"Dziś domagamy się obiecanego nam projektu ustawy. Nie ma co ukrywać, widzimy to bardzo wyraźnie, że wewnątrz tej nowej władzy, na którą - jak myślę - większość z was postawiła (...) toczy się spór" - mówił.

fot. Tomasz Adamowicz / / FORUM

Gdy pochód dotarł pod Pałac Prezydencki, grupa delegatów manifestujących z Pawlickim na czele złożyła petycję. Pawlicki tak opisywał jej treść: "Po pierwsze domagamy się, by prezydent dotrzymał słowa i złożył w Sejmie obiecany projekt ustawy; to nie jest doskonały projekt, ma wiele wad, ale on jest niezbędny. Prosimy prezydenta, by został złożony, najlepiej w rocznicę tej obietnicy, 15 maja. To za miesiąc".

"Drugi nasz postulat dotyczy tego, by włączyć nas do komisji, która została powołana do prac (chodzi o powołany w środę zespół do opracowania nowej wersji projektu ustawy, są w niej specjaliści z dziedzin finansów i bankowości oraz przedstawiciele Kancelarii Prezydenta - PAP). Tam jest wielu bankierów, a my chcemy, my musimy tam być; wśród nas jest wiele kompetentnych osób" - powiedział.

Ponadto - mówił Pawlicki - manifestanci w petycji domagają się, by "prezydent zainicjował otwartą debatę w mediach, w instytucjach do tego powołanych - nie pokątnie w gabinetach, tylko otwarcie, by prezydent do tej debaty doprowadził". Doprecyzował, że chce, by w tej debacie wzięli udział "przedstawiciele Sejmu, rządu, polskich banków, ale bez udziału kapitału zagranicznego, frankowicze i media".

Po powrocie z Kancelarii Prezydenta, Pawlicki poinformował PAP, że o sprawie rozmawiał z Przemysławem Bryksą z Biura ds. Narodowej Rady Rozwoju. Powiedział, że "jest wstępna zgoda, by przedstawiciele frankowiczów uczestniczyli w pracach komisji, choć niekoniecznie formalnie". "To dobry początek" - ocenił. Dodał, że liczy na spełnienie wszystkich postulatów.

Magierowski, proszony przez PAP o komentarz do postulatów manifestantów, przypomniał, że Kancelaria Prezydenta powołała zespół, który "pracuje intensywnie nad modyfikacją projektu tzw. ustawy frankowej". "Zakończenie pracy zespołu przewidziane jest za kilka tygodni. Nie zmieni się główne założenie ustawy, czyli pomoc osobom poszkodowanym przez banki. Niemniej pan prezydent zwraca też uwagę na konieczność zachowania stabilności finansowej państwa" - zaznaczył.

Na początku kwietnia Magierowski powiedział PAP, że Kancelaria Prezydenta pracuje nad modyfikacją swojego projektu ustawy o pomocy dla frankowiczów. Dodał, że jedną z opcji jest większe rozłożenie kosztów, które musiałyby ponieść banki. Jak podawały media, nowy projekt, miałby być łagodniejszy dla banków od dotychczasowego, bo rozkładałby ponoszone przez nie koszty restrukturyzacji kredytów (szacowane na prawie 70 mld zł) na 20-30 lat, a także angażowałby do pomocy bankom BFG lub NBP.

W opublikowanej w połowie marca opinii KNF oceniła, że skutki finansowe pierwotnego prezydenckiego projektu tzw. ustawy frankowej mogą "nie tylko zachwiać stabilnością poszczególnych banków, ale również prowadzić do utraty zaufania do systemu bankowego, a w skrajnym scenariuszu spowodować kryzys finansowy".

Prezydencki projekt ustawy "o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki" był zapowiadany w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy; w dotychczasowym kształcie przewiduje przeliczenie walutowego kredytu hipotecznego na złote po "sprawiedliwym" kursie. Zakłada też trzy rodzaje restrukturyzacji kredytów: dobrowolną, przymusową i przeniesienie własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu. Projekt ma obejmować tych kredytobiorców, którzy wzięli walutowe kredyty mieszkaniowe na własne potrzeby. Wyklucza wykorzystujących kredyt w działalności gospodarczej.

Projekt został przedstawiony w pierwszą rocznicę "czarnego czwartku" w połowie stycznia. 15 stycznia 2015 r. szwajcarski bank centralny (SNB) podjął bowiem decyzję o uwolnieniu kursu franka wobec euro, co doprowadziło do paniki na rynku i skokowego umocnienia się szwajcarskiej waluty, m.in. wobec złotego. Spowodowało to, że szereg właścicieli frankowych kredytów hipotecznych znalazło się w niezwykle trudnej sytuacji - wiele z tych kredytów miało w nowej sytuacji wskaźnik LtV przekraczający 100 proc., co oznaczało, że wartość hipoteki była niższa niż wartość kredytu. Wielu kredytobiorców miało też do spłacenia więcej, niż przed laty zaciągnęli.(PAP)

wni/ jzi/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (308)

dodaj komentarz
~Adam
Ja wtedy byłem wysmiany przez moch sasiadow ktorzy wzieli kredyt we frankach i kupili nowy dom. Obawialem sie zapisow w Umowie. Oni coprawda mieszkaja w nowym domu, ale ja mam swiety spokoj. Jesli ktos uzna ich protesty. To bede czul , ze nie warto byc rozsadnym i ze nie warto czytac umowy. Poniewaz dzisiaj uwazam, ze to ja mialem Ja wtedy byłem wysmiany przez moch sasiadow ktorzy wzieli kredyt we frankach i kupili nowy dom. Obawialem sie zapisow w Umowie. Oni coprawda mieszkaja w nowym domu, ale ja mam swiety spokoj. Jesli ktos uzna ich protesty. To bede czul , ze nie warto byc rozsadnym i ze nie warto czytac umowy. Poniewaz dzisiaj uwazam, ze to ja mialem racje nie podpisujac Umowy kredytowej .
~krysia
Bardzo dobrze ,że wychodzą na ulicę można pooglądać ludzi naiwnych,którzy dali zarobić bankowi.W totka można stracić i można wygrać.Naiwni pokazują swoje oblicze.
~joasia
Krysiu, ale czy tobie nie zdarzyło się być naiwną? Oj, coś mi sie wydaje, że cieszysz się z ludzkich porażek. No nie mogę, jesteś alfą i omegą, gratuluję
~Frankowicz
Widzę, że niektórzy tutaj nie rozumieją istoty rzeczy o jaką się rozchodzi. Przytoczę więc tekst, który moim zdaniem dość dobrze oddaje niektóre kwestie problemów związanych z tymi "zafrankowionymi" kredytami:
"Frankowicze mają absolutną rację i powinni domagać się unieważnienia tzw. indeksacji / denominacji złotówkowych
Widzę, że niektórzy tutaj nie rozumieją istoty rzeczy o jaką się rozchodzi. Przytoczę więc tekst, który moim zdaniem dość dobrze oddaje niektóre kwestie problemów związanych z tymi "zafrankowionymi" kredytami:
"Frankowicze mają absolutną rację i powinni domagać się unieważnienia tzw. indeksacji / denominacji złotówkowych kredytów ufrankowionych, niesłusznie dziś zwanych "kredytami we frankach", jakiej dokonano im w dniu zaciągnięcia kredytu dlatego, że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali kredyty frankowe swoim klientom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów.
4. Banki zabezpieczały przed ryzykiem tylko siebie, zaniedbywały natomiast swoich klientów.
5. Doradcy bankowi nie tylko, że nie wyjaśniali ludziom istoty ryzyka, ale wręcz prowadziłi kampanię i politykę dezinformacji.
6. Produkt jaki sprzedali klientom pod postacią kredytu hipotecznego był w zasadzie produktem mieszanym pomiędzy kredytem a niezmiernie ryzykownym giełdowym instrumentem pochodnym opartym na kursie innej waluty - franku szwajcarskim.
7. Praktyki jakie stosowały banki nie miały nic wspólnego z tzw. "uczciwą praktyką w biznesie".
8. Bankowcy nadużywali swój status jako instytucji zaufania publicznego.

I nie jest prawdą jak twierdzi propaganda służąca skłócaniu i dzieleniu społeczeństwa, że Frankowicze już od początku czerpali z kredytów frankowych niezmierne korzyści. Istotnym jest, że to nigdy nie był kredyt we frankach a tylko indeksowany frankiem. Oznacza to, że konsument otrzymywał złotówki i spłaca ten kredyt również w złotówkach, a jedynie proponowany / wymuszany przez banki, sposób rozliczania spłat tego kredytu opiera się na przeliczaniu wartości złotówki na franka a także dodawaniu do długu różnych innych obciążeń. Np. banki ustalały same sobie a później stosowały tzw. "spread" do wyliczania kursów sprzedaży, tak jakby transakcje rzeczywiście następowały we frankach a nie w złotówkach jak było naprawdę. Spread ten niejednokrotnie wynosił, aż kilkanaście procent. Gdy kurs franka spadał bank miał ponadto także możliwość podnoszenia stopy oprocentowania kredytu, a więc tym samym utrzymywania swojego zysku na zaplanowanej przez siebie wysokości. Banki robiły to na sobie tylko wygodnych i znanych zasadach. Ani wysokość spreadu ani też oprocentowania nie była w żaden sposób z konsumentami negocjowana, ani też nawet znana. Banki też stosują tu różnego rodzaju ubezpieczenia na wypadek jakiegokolwiek dla siebie ryzyka związanego z niedostatecznym w/g ich uznania dla siebie zyskiem. Za te ubezpieczenia płaci też nie kto inny jak właśnie konsument. Należy tu dodać, że niejednokrotnie kredytobiorcy do dziś na bieżąco nie są informowani co do szczegółów spłat swojego kredytu a taka informacja, zwykły komputerowy wydruk, w/g cennika banku kosztuje nawet i 600 złotych. (Brak jest też często, jak w innych krajach bezpłatnego dostępu internetowego do bieżącej informacji o własnym kredycie, historii jego spłat i obciążeń kredytu, które są stosowane przez banki i stanowią najprzeróżniejsze opłaty przez nie narzucane.) Całe ryzyko przenosiło się więc już od samego początku tylko na konsumenta, który nie miał jak banki możliwości manipulowania ani spreadem, ani stopą oprocentowania, ani też jakimikolwiek opłatami, ani w ogóle niczym. Nie miał też możliwości do swobodnego dostępu do podstawowych informacji związanych z jego kredytem. Jest to po prostu nierówna walka. Wysoki spread i oprocentowanie trzymane było do chwili, gdy kurs franka wzrósł do poziomu, kiedy wiadomo już było, iż główny zysk banki będą mogły czerpać z tytułu wysokiego kursu franka. Wiąże się to bowiem ze znacznie wyższym zadłużeniem w złotówkach, a co także za tym idzie znacznie wyższych spłatach ratalnych, też tych faktycznych w złotówkach. Nigdy frankowicze nie robili pieniędzy na tych kredytach. Czy w ogóle spłatę jakiegokolwiek kredytu można by nazwać zarabianiem jakichś pieniędzy? Kredyt jest to po prostu zapis długu konsumenta za który trzeba bankowi płacić marżę. Ta marża dla banku nigdy ujemną nie jest a więc zawsze jest dodatnim dla niego zyskiem. I też prawdziwe zyski miały na tym banki. Już w marcu 2009 roku kurs sprzedaży franka, po którym dokonywano rozliczenia poszybował w niejednym banku od około 2 aż do ponad 3,4. I tak na przykład jeśli ktoś zawarł umowę gdzieś we wrześniu 2007 roku, to przy stosowanym przeliczeniowym kursie kupna franka równym 2.20 zysk banku na każdej złotówce zadłużenia wzrósł aż o 54%. Inaczej mówiąc, każde 100 tys. zł zadłużenia urosło do 154 tysięcy a przy kursie sprzedaży franka 4,00 wzrosło do ok. 181 tysięcy nie licząc oprocentowania kredytu, za co trzeba oczywiście także płacić. Kiedy więc był tu czas na rzekome dorabianie się na niskich spłatach, jak powtarzają uporczywie za mediami niektórzy "mało myślący" komentatorzy? Ten zysk jest tylko zyskiem banku, a osiągnięty został przez zastosowanie przez kredytodawcę w umowie tzw. "klauzul niedozwolonych" lub "klauzul abuzywnych" (inna nazwa).

Jest jeszcze inna kwestia. Jak mamy dziś traktować banki? Czy jako instytucje zaufania publicznego, w której konsument spotyka się z doradcą otrzymując fachową poradę w efekcie której nabywa najbardziej korzystną dla siebie i najzwyklejszą w świecie płatną usługę, czy jako instytucje ogrywające ludzi i sprzedający im toksyczne, wysoce ryzykowne produkty? W tym drugim przypadku powinniśmy się raczej przeistoczyć do roli graczy i spekulantów giełdowych, bacznie pilnując by jakiś ich produkt nie wyrządził nam szkód na cały dalszy okres naszego życia, a nawet na okres życia naszych następnych pokoleń.

Problem polega tu głównie na tym, że normalni, nieprzygotowani profesjonalnie do spekulacji na rynkach finansowych ludzie poszli do banku po poradę, żeby pożyczyć na sprzyjających warunkach pieniądze na zakup mieszkania, domu, czy ziemii pod jego budowę, a zostali wmanipulowani przez bankowych profesjonalnych doradców finansowych w wysoce ryzykowny produkt giełdowy, oparty na spekulacjach kursami walutowymi w wieloletnim okresie czasu, w dodatku bez możliwości wydostania się z tej pułapki. Jak ryzykowny okazał się ten produkt to wszyscy już dziś widzimy. Za zadłużenie we frankach banki dziś naliczają nawet i dwukrotnie więcej złotówek niż miało to miejsce przy zaciąganiu kredytu.

Widziały gały co brały? Jeżeli jak twierdzą niektórzy wina stoi po stronie niedoświadczonego i niewyedukowanego w spekulacjach bankierskich konsumenta, który nie przewidział związanego ze zwykłym jak mniemał kredytem ryzyka, to czy doradcy kredytowi powinni byli ten produkt w ogóle nastręczać? Czy niewyedukowany ekonomicznie i nie zajmujący się finansjerą kredytobiorca, miał obowiązek przewidzenia ryzyka, jak twierdzi wielu obrońców banków? Jeżeli tak, to co powiedzieć o obowiązkach wykształconych i doświadczonych doradców kredytowych banków, wysokich rangą urzędników banków, prezesów czy właścicieli? Przecież mają oni jeszcze w dodatku u siebie wyspecjalizowanych analityków do spraw zarządzania ryzykiem. To oni już tego obowiązku przewidzenia ryzyka nie mieli? Przecież to oni właśnie ten temat powinni znać i rozumieć najlepiej, a skoro tak to czy banki w ogóle powinny były oferować swoim konsumentom taki toksyczny produkt finansowy? Czy wobec tych faktów banki jeszcze zasługują na miano instytucji zaufania publicznego, jakimi obdarzaliśmy je do tej pory? Nie sądzę. Wszystko wskazuje na to, iż banki dziś przyjęły sobie za cel przechwytywanie pieniędzy swoich klientów dla swoich wyłącznie własnych korzyści.

Dla porównania wyobraźmy sobie sytuację chorego, który zgłasza się do innej instytucji zaufania publicznego - szpitala. Na wstępie spotyka lekarza, który mu mówi, iż w jego przypadku "Niezbędny jest zabieg przeprowadzany pod narkozą aby lekarze zadecydowali co robić dalej. A teraz proszę podpisać umowę, że Pan się na to zgadza. Jak Pan tego nie zrobi to szpital Panu nie będzie w stanie pomóc." Pacjent z zaufaniem podpisuje, po czym lekarz zamiast go leczyć, wycina mu zdrową nerkę, którą potem szpital, kierując się wyłącznie interesem własnym (i swoich akcjonariuszy), sprzedaje z dużym dla siebie zyskiem. Czy na takich i temu podobnych zabiegach powinna się opierać działalność instytucji zaufania publicznego? Czy takie działanie uznalibyśmy za etyczne i legalne, bo przecież pacjent podpisał umowę? Chyba nie. Myślę, że konstruowanie a co za tym idzie stosowanie tego typu umów powinno być przez państwo surowo wzbronione. Tym samym więc popularne dotąd powiedzenie "pewne jak w banku", straciło jak widać na aktualności a banki w Polsce przez długie lata nie odbudują do siebie społecznego zaufania. (A tak w nawiasie mówiąc to wielu z frankowiczów znajdujących się dziś w trudnej sytuacji bez wyjścia wolałoby stracić jedną nerkę w zamian za uwolnienie siebie i swoich rodzin od tego strasznego kredytu)."
~Kto_Ci_Trollu_Płaci
Konferencja prasowa - KP SP złożyła projekt ustawy ws. pomocy frankowiczom - - konferencja z 19 lutego 2015 r. - Sprawiedliwa Polska - Biuro Klubu - Patryk Jaki, Andrzej Romanek, Jacek Czabański (SP)
- nadzwyczajna zmiana stosunków -
- banki nienależycie informowały klientów o ryzyku kursowym - - ...
Co się z tym dalej
Konferencja prasowa - KP SP złożyła projekt ustawy ws. pomocy frankowiczom - - konferencja z 19 lutego 2015 r. - Sprawiedliwa Polska - Biuro Klubu - Patryk Jaki, Andrzej Romanek, Jacek Czabański (SP)
- nadzwyczajna zmiana stosunków -
- banki nienależycie informowały klientów o ryzyku kursowym - - ...
Co się z tym dalej dzieje?
https://www.youtube.com/watch?v=_A5RsYWXayY
Schowaj na swój dysk by zabezpieczyć przed zniknięciem z Internetu.
~Kto_Ci_Trollu_Płaci
https://www.youtube.com/watch?v=_A5RsYWXayY
~blablabla
ja mam kredyt w pln. rozumiem, że jak stopy pójdą do góry, to mi również należy się pomoc i ochrona przed bankiem? przecież nie rozumiem pojęcia ryzyka stopy procentowej
~BB
Masz umowę zgodną z prawem? Jak tak to siedź cicho, jak nie to wyjdź na ulicę i domagaj się sprawiedliwości!
~blablabla odpowiada ~BB
hue hue hue. jak rozumiem te parę lat temu, kiedy frank był tan to umowy były zgodne z prawem? no więc domagam się sprawiedliwości, nie chcę płacić za to, że ktoś inny wszedł do kasyna i okazało się, że nie zawsze wygrywa
~Ktoś odpowiada ~BB
A jakie ma znaczenie czy jest zgodna z prawem. Jak będzie wielu to mogą sobie poskandowac i petycyjke złożyc

Powiązane: Życie z frankiem

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki